poniedziałek, 30 marca 2015

Що традиція з`єднала, УГКЦ розлучає



На свято Благовіщення наберуть чинності канони партикулярного права УГКЦ. З цього моменту, згідно з каноном  104, Чин заручин буде можна звершувати окремо від Чину вінчання, які разом складають «Чин таїнства Подружжя, відповідно до літургійних книг». Період між двома (Таїнствами?) «не повинен перевищувати шести місяців». Про проблему я вже писав - http://www.bogdanpanczak.blogspot.com/2014/05/blog-post.html
Один з найкращих сучасних візантійських каноністів,владика Дімітріос Салахас, написав ( «Іl Sacramento del matrimonio nel Nuovo Diritto Canonico delle Chiese orientali”,Edizioni Dehoniane, Roma 1994), що «заручини в різних східних традиціях –  це не  проста юридична обіцянка чи звичайна формальність в перспективі укладення подружжя, а перший момент введення в подружнє життя, в священний обов‘язок вірності в перспективі звершення Таїнства подружжя».
Кир Дімітріос, обговорюючи другий параграф кан. 782 Кодексу Канонів Східних Церков («Обіцянка одружитись не дає підстави виступити із скаргою, яка б вимагала одруження; дає, однак, підставу вимагати відшкодування витрат, якщо такі мали місце»), констатує, що «юридична дія задля відшкодування витрат могла б бути здійснена перед цивільним суддею».
Від Благовіщення тверезий підхід до життя вимагає, щоб очікувати  такого: молоді, з, притаманною Галичанам помпою, заручені в храмі парохом молодої – що остаточно не повінчалися – опиняються в суді. Сторона, яка – пише Салахас – « в перспективі подружжя пішла на величезні витрати і економічні жертви», вимагає відшкодування. На свідка, самозрозуміло, кличуть пароха. Таких проблем бракує ще Церкві в Україні?
Таїнства в нашому партикулярному праві «уділяється»(напр.: «Забороняється уділяти святе таїнство Покаяння у святилищі, хіба що обставини місця і часу дораджують щось інше»). А від багатьох років найсерйозніша наукова установа УГКЦ рекомендує: «Про літургійну відправу святих таїнств переважно говоримо  як про їх звершення:  „Священик звершив таїнство вінчання”...Запозичене з латинської сакраментології поняття уділювання святих таїнств наражається на предметизоване поняття таїнства (замість поняття  таїнства як священнодії) і  на  клерикальне розуміння відправи ,мовби священик щось уділяє вірним» (http://www.christusimperat.org/bibl/poradnyk.2005.08.pdf). Прикрий парадокс – документ, який має свідчити про відродження в УГКЦ її східної традиції, промовляє західними категоріями.
Фахівців дивує процедура оприлюднення партикулярного права, зігнорування vacatio legis. Складається враження, що Блаженнішого Святослава поставлено перед доконаним фактом. Як у Львові, коли своїм авторитетом підтверджував «оригінал» Лиця Христа з... XIV століття.
.

sobota, 28 marca 2015

Nędza, grzech i podziw



Czczoną w piątą niedzielę Wielkiego Postu Marię Egipcjankę, nawróconą grzesznicę, ośpiewujemy w hymnografii nieszporów za to, że „pokłoniwszy się radośnie świętym miejscom”, wzięła na drogę zbawcze cnoty,  szybko wyruszyła w dobrą drogę, „przeszła strumienie Jordanu i dobrowolnie zamieszkała w grocie Poprzednika”, a „żyjąc w pustyni obrazy żądz usunęła z duszy”. Dziś, raczej nie dobrowolnie, przemierzają pustynie i przekraczają Jordan ukraińskie i białoruskie prostytutki. Jeszcze kilka lat temu – pisał Roman Frister w „Polityce”(23/2012) – „szajki rosyjskich i izraelskich sutenerów sprowadzały je do domów publicznych w Hajfie i Tel Awiwie, korzystając z bezpośrednich lotów z Kijowa”. Wzmożone kontrole na lotniskach  zmusiły sutenerów znaleźć okrężną drogę. Kobiety lecą teraz do Kairu, skąd autobusami i na grzbietach beduińskich wielbłądów transportowane są do Izraela. Często są maltretowane, a „te oporne nawet mordowane”, ale szef Beduinów „nie pozwala zabijać towaru, który przynosi żywą gotówkę”. Przeszmuglowanie jednej dziewczyny przynosi 5 tys. dolarów.
Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że oddawanie się prostytucji jest zawsze grzechem ciężkim, „jednak nędza, szantaż i presja społeczna mogą zmniejszyć odpowiedzialność za winę”(2355). Z nędzą jako źródłem decyzji o wyjeździe z Białorusi i Ukrainy mamy tu niewątpliwie do czynienia, szantaż ze strony sutenerów jest oczywisty,  presję społeczną należy wykluczyć.
Naszym Jordanem jest Bug, naszą pustynią głównie wielkie miasta i tereny przy zachodniej granicy. W liście apostolskim Mulieris dignitatem  Jan Paweł II, analizując fragment Ewangelii Jana(J 8, 3-11)  o kobiecie pochwyconej na cudzołóstwie napisał, że  „wydarzenie zapisane w Janowej Ewangelii może się powtórzyć w nieskończonej liczbie sytuacji analogicznych w każdej epoce dziejów”. Kobietę stawia się pod pręgierzem opinii ze «swoim grzechem», podczas gdy za tym «jej» grzechem kryje się mężczyzna jako grzesznik, winny «grzechu cudzego». Ale jego grzech uchodzi uwagi, „zostaje zamilczany: zdaje się nie ponosić odpowiedzialności za «grzech cudzy»! Czasem staje się on wręcz oskarżycielem, jak w wypadku opisanym, niepomny swego własnego grzechu”.
Nie zawsze grzech – samo pojęcie bywa abstrakcją – jest zamilczny. Niekoniecznie mężczyzna oskarża kobietę. Wręcz przeciwnie. Rozgłasza się to i wychwala kobietę. Pewien polski artysta napisał książkę o swej pasji korzystania z usług prostytutek. On prostytutki „kocha i szanuje” – mówi w wywiadzie dla opiniotwórczej gazety. Jest to miłość internacjonalna, bo ma przeważnie „dziewczyny z Ukrainy, zajebiste laski”, i gdyby jakiś kolega szukał żony, natychmiast by „mu którąś z nich polecił”. Opisuje kilka z nich. Z podziwem opowiada o ich zaradności, trosce o matki i dzieci. Niszową działalność biznesową jednej zrelacjonował z takimi detalami, że można by ją zidentyfikować. Zakończył strzeliście: „Dla mnie to są bohaterki. Kobiety, które same, ciężką pracą budują sobie przyszłość i dostatek. Jak można ich nie szanować?!”.
Rewolucja godności stanie się faktem dopiero wtedy, gdy mulieris dignitatem , godność ukraińskiej kobiety nie będzie przedmiotem handlu i szyderstwa. Gdy Jordan i Bug będą przekraczać tylko w pielgrzymkach, wycieczkach i prowadząc biznesy, trampoliną do których nie będzie sprzedaż własnego ciała.


środa, 25 marca 2015

Ukrainek ucieczka do Shawshank



Nie ma dnia, by w polskich mass mediach nie bito na alarm z powodu kryzysu demograficznego i związanych z nim czarnych perspektyw dla Polski i Polaków. Nie ma tygodnia, by jako receptę –przynajmniej lekki środek przeciwbólowy – na tę chorobę nie wskazano przyjmowania imigrantów z Ukrainy. Zwolennicy takiego rozwiązania podkreślają bliskość kulturową Polaków i Ukraińców oraz łatwość, z jaką ci ostatni asymilują się w Polsce. Nawet u sympatyzujących z Ukrainą propagatorów wchłaniania jej mieszkańców nie pojawia się refleksja, co to oznacza dla tego państwa, które i tak jest jednym z najintensywniej kurczących się pod względem liczby mieszkańców na świecie.  Wywołana agresją Rosji i niewyobrażalnym dla współczesnych Polaków kryzysem gospodarczym nowa fala imigracji z Ukrainy czyni temat szczególnie aktualnym. 
„Gazeta Wyborcza” w cyklu reportaży ukazała realia życia i pracy obywateli Ukrainy w Polsce. Absolwentka anglistyki z Borysławia, która w redakcji miejscowej gazety zarabiała w przeliczeniu 175 zł miesięcznie, pracuje w warszawskich delikatesach. Po perypetiach z bezwzględnym pracodawcą przychodzi do „domu”, w którym mieszka z innymi Ukrainkami, i pyta z płaczem: „Dziewczyny, czemu musimy się tak poniżać”. 
Olga jest kobietą sukcesu. Składa się na niego kilka elementów. Wynajmowana kawalerka, karta pobytu, sprzątanie sześć dni w tygodniu w umówionych mieszkaniach. Czwartym jest małżeństwo z miłości. Co najważniejsze – „Z Polakiem. O tym marzy każda z bazarku”.
Kilka lat temu proboszcz wiejskiej parafii z okolic Kraśnika, z zagłębia miękkich owoców, przy których w sezonie pracują tysiące Ukraińców, powiedział mi, że ma 20 mieszanych polsko-ukraińskich małżeństw. Jest szczęśliwy, bo Ukrainki uratowały 20 jego parafian przed alkoholizmem. 
Wyjście za mąż za aspirującego do alkoholizmu obywatela Unii Europejskiej może dziwić tylko kogoś niezorientowanego w realiach dzisiejszej Ukrainy, przede wszystkim wiejskiej. Lwowski historyk, prof. Jarosław Hrycak, na prezentacji książki o inteligencji w habsburskiej Galicji, włączając się w dyskusję o pladze alkoholizmu niszczącej ukraińską wieś, powiedział: „Pochodzę ze wsi, gdzie ukończyłem szkołę w 1975 r. W mojej klasie było 12 chłopców, z których 4 już nie żyje. Reszta praktycznie nie wychodzi z domów, a jak wychodzi, to lepiej, żeby w nich zostali. W naszej wsi nie ma już propinacji, nie ma już Żydów. W warunkach, o których mówimy, wieś się zapija i wymiera. Wystarczy przejść się po wiejskim cmentarzu, by zobaczyć, ilu mężczyzn dożywa do pięćdziesiątki. To nie wojna, to nie propinacja, to nic innego, jak część szerszego zjawiska, do którego propinacja i Żydzi byli dodatkiem. To rzecz wiadoma: wódka, alkoholizm zawsze są skorelowane z biedą. Ktoś powiedział: wódka to jedyna rozkosz dostępna dla biednych”. Wyjście za mąż za degradującego się Hrycakowego kolegę jako życiowy wybór przegrywa w konkurencji z zamążpójściem za niewiele lepszego pod względem walorów osobistych mieszkańca UE, który jako plantator nawet spłachetka plantacji jest beneficjentem unijnych dopłat. 
Wspomniany proboszcz na święta według kalendarza juliańskiego odprawia Ukraińcom Msze św. Ukraińscy zarobitczanie przyjechali do pracy, nie są więc skorzy do szukania w wolne dni – jeśli  je mają –  swoich świątyń. Wariant z zaproszeniem do takiej grupy greckokatolickiego kapłana ze względnie niedalekiego Lublina pozostaje w sferze życzeń. Już nie o życzenie chodzi w sytuacji, o której opowiedział niedawno lubelski proboszcz greckokatolicki. Po kilkunastu latach spędzonych w Lublinie drogę do swojej parafii odnalazła pewna kobieta. Jej mieszane małżeństwo rozpadło się. Podczas ślubu z łacinnikiem rzymskokatolicki proboszcz wymagał od grekokatoliczki z Ukrainy, by przysięgła na Biblię, że dzieci będzie chrzcić w jego parafii.
Oczywiście, jeśli samym nowym ukraińskim imigrantom nie zależy na pielęgnowaniu swej tożsamości, życzenia i wymagania kierowane pod adresem większości będą nas narażać na śmieszność. Jeśli gros przybyszów z Ukrainy podzielać będzie wnioski Mariny, która „chce w tej Polsce żyć jak pani” i wie już, że „kościół katolicki jest równie dobry jak cerkiew w rodzinnym miasteczku”, to argumenty odwołujące się do wierności i godności na nic się zdadzą. 
Pragnienia Mariny nie ziściły się. Oszukana  przez hochsztaplera, który kpi  w żywe oczy z polskiego wymiaru sprawiedliwości, trafiła do więzienia. Kobieta wspomina: „Mam legalna pracę na wolności. Gdy odeszłam od Krzysztofa F., poszłam do restauracji Sphinx. Pracowałam w kuchni. Byłam jak dzikie zwierzę. Dziewczyny mówiły: «Chodź, pogadamy», a ja się bałam. Zapytałam kiedyś cicho, czy tu można do ubikacji chodzić. Nie wiedziały, dlaczego pytam”. W doskonałym amerykańskim filmie „Skazani na Shawshank” więzień grany przez Morgana Freemana po kilkudziesięciu latach odsiadki wychodzi na warunkowe zwolnienie. Podejmuje pracę w supermarkecie, gdzie pakuje klientom zakupy. Druga, powstała za kratami, natura nakazuje mu pytać bossa o pozwolenie na wyjście do toalety. Zirytowany szef odpowiada, by nie pytał się za każdym razem, tylko szedł. Od samych Ukraińców dzisiaj zależy to, czy perspektywa wyjazdu z ojczyzny i ryzyko wylądowania w realnych Shawshanks nie będzie mimo wszystko czymś lepszym od pozostania w domu, którego generalny remont znowu się odwleka.


sobota, 21 marca 2015

Країна партеногенезу?



У 4-у неділю Великого посту батько приводить до Ісуса сина, що має німого духа (Мр 9, 17-31). Це може видатися дивним для когось, хто стежить за трагедією України.

Вона вже більше, ніж рік спливає кров‘ю. Гинуть чоловіки, жінки, діти, але найбільше жниво смерть зібрала серед активістів Майдану і продовжує збирати серед військовослужбовців на Донбасі.  Вражає одна особливість в описуванні горя тих, хто втратив своїх близьких.  «Мета акції – донести правдиву інформацію про події на Сході України, про горе українських матерів, які втратили синів та про молодих хлопців, які стали інвалідами. Адже материнське горе не має національності, територіальних відмінностей і важить набагато більше , ніж будь-чиї  імперські амбіції» –  писали у вересні  організатори акції «Жінки України проти війни» в Житомирі. «Матері втратили своїх синів, дружини – чоловіків»    писалося після смерті волинян під Волновахою в травні. «Акцію солідарності з матерями, які втратили своїх дітей, провів створений у Львові Комітет жіночого спротиву» – повідомлялося про ходу жінок в Києві, які 26 лютого 2014 року прийшли до Верховної Ради. Подібних текстів, в яких в засобах масової інформації говориться про біль матерів, які втратили синів – сотні. 

Не інакше описують трагедію України єрархи. Глава УГКЦ  Блаженніший Святослав в інтерв‘ ю Ватиканському радіо сказав, що в листі, який у серпні скерував до папи Франциска, він описав «Біль численних поранених цивільних осіб, біль стількох українських військових, які були взяті у полон, біль матерів, що втратили своїх дітей». Єпископи міста Львова у своєму Зверненні з приводу війни і кровопролиття в Україні написали: « Ніхто з нас не був готовим до війни. Жодна мати не могла подумати, що невдовзі їй доведеться просити в Господа для свого сина ласку щасливо повернутися додому із зони АТО, а її молитва стане йому духовною бронею». Предстоятель УПЦ МП у Зверненні з нагоди річниці подій на КиївськомуМайдані «разом з тисячами вдів і сиріт, разом з невтішними матерями найкращих синів України, що полягли на сході нашої Батьківщини» закликає зробити все, щоб припинити жахливе кровопролиття. 

Ніхто не згадує про біль і горе батьків полеглих! Українські чоловіки не плачуть, не страждають з приводу смерті своїх синів? Українські єпископи візантійської традиції мусять мати якийсь серйозний привід, щоб не згадати тих, про кого співається в останньому цілуванні: «Скажи нам нині, брате, куди йдеш від нас мовчки, без слова. Вернися, плач батька і матері потіш».

В усіх культурах матір ближча до дітей, ніж батько. Але тотальна відсутність чоловіків в ситуації, коли говориться про подателів життя, провокує, щоб задати питання: в Україні діти народжуються шляхом партеногенезу?
Далі буде в квітневому номері «Благовіста»