sobota, 30 maja 2015

Злочинці і герої



Заупокійні суботи є одним з кількох способів, якими візантійська Церква дає вираз пам‘яті про померлих. Згадується їх завжди в євхаристійних молитвах. За поодиноких померлих молимося у вибрані дні від їхнього упокоєння. В країнах західної діаспори до передбачених східною традицією поминальних днів доходять моменти, коли робить це західна Церква. Коли йдеться про листопадові поминки, то цю традицію плекається також в Західній Україні.
Це пов‘язане з літургійним життям Церкви, з ритмом її календаря. Можна б сказати, що офіційне, приписане, обов‘язкове. І є такі місця у світі, де літургійний устав і звичаї пов‘язані з встановленими днями пам‘яті і турботи про покійних дотримуються з бездоганною прискіпливістю.
Проте сьогодні християни дозріли до свідомості, що літургія у храмі, яка не знаходить продовження поза мурами священної будівлі, не є справжнім богослужінням. Ризикує перетворитися на порожній спектакль, стати пародією молитви «в Дусі і істині». Як має виглядати літургія після літургії у відношенні до тайни смерті, до тіла людини, яку Бог створив на свій образ?
Світлана Алексієвич, білоруська письменниця і журналістка, яка досліджує постсовєтські суспільства, каже, що «червона імперія відійшла, але людина лишилася. І це найстрашніше».
Те, як ставляться до тіл полеглих військовослужбовців, стало для неї промовистим доказом різниці між двома народами: «Полеглих російських солдатів вивозять з Донбасу потайки і ховають крадькома, як злочинців. А коли везуть тіла українських бійців, люди стоять вздовж дороги навколішки. Побачивши це я зрозуміла, що цього народу вже не вдасться перемогти».
Літургію після літургії стосовно померлих українці звершують вже більше року. Надія на перемогу закріпиться у серці, якщо літургійний заклик «Возлюбім один одного» знайде втілення в житті, в якому перестануть обов‘язувати закони корупційної джунглі.  


poniedziałek, 18 maja 2015

Tabloidy o tym nie napiszą




Szanowna Redakcjo,
Uzasadniając podjęcie przez „TP” strasznego problemu prowadzonego przez siostry boromeuszki zakładu wychowawczego w Zabrzu, ks. Adam Boniecki we wstępniaku pod tytułem „Dlaczego o tym piszecie?”, odpowiedział: „Nie chcemy takich spraw zostawić tabloidom”.  
Od kilku miesięcy nurtuje mnie następujące pytanie: dlaczego „TP” nie pisze o kościelnym wymiarze ukraińskiego dramatu? O bulwersującym wystąpieniu metropolity Hilariona, postaci numer dwa w Patriarchacie Moskiewskim, podczas Synodu Biskupów w Rzymie i odpowiedzi nań głowy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego  – ani słowa. O niezwykle krytycznej w stosunku do watykańskiej dyplomacji analizie Myrosława Marynowycza kompletna cisza, choć jego list do Rosjan na początku kryzysu opublikowaliście 10 grudnia 2013 roku. Po lutowej wizycie ad limina ukraińskich biskupów obydwu Kościołów sui iuris, podczas której padły słowa niewyobrażalne jeszcze kilka lat temu – porównanie watykańskich komunikatów do sowieckiej propagandy – milczenie.  Ale w rubryce skrótowych wiadomości w wydaniu z 1 marca zmieściła się informacja o „Boskiej ingerencji” w występ Sylwii Jaśkowiec na mistrzostwach świata 22 lutego. Sportsmenka poszła na mszę i powiedziała: „Boże, od Ciebie wszystko zależy. Rób wszystko, byle nie rozczarować”.
 Désintéressement eklezjalnym wymiarem wojny na Ukrainie dziwi tym bardziej, że praktycznie w każdym numerze „TP” od kilkunastu miesięcy ukazuje się tekst poświęcony innym aspektom ukraińskiego dramatu. Jeśli powodem milczenia jest krytyczny stosunek do stanowiska Kościoła greckokatolickiego, to bez kokieterii powie on, że będzie za nią wdzięczny przyjaciołom, bo młodym łatwo popełnić błąd, gdy nie ma już pokolenia duchowych liderów, które świadczyło w czasie wojny.  Gdyby zaś Redakcją „TP” powodowała niechęć do czynienia wyrzutów rzymskiej Stolicy Apostolskiej kierowanej przez papieża Franciszka, to trzeba przywołać słowa klasyka o cnocie i krytyce.
Tak czy inaczej, tabloidy o kościelnych niuansach największego kryzysu w powojennej Europie nie napiszą.
Z poważaniem
Ks. Bogdan Pańczak

poniedziałek, 4 maja 2015

Daremna krytyka, próżny trud?



Tegoroczna wizyta  ad limina ukraińskich biskupów obydwu Kościołów sui iuris stała pod znakiem niewypowiedzianej wojny. Zwierzchnik UKGK jasno i wyraźnie mówił o bólu, jaki sprawia Ukraińcom zakłamywanie rzeczywistości przez watykańskie komunikaty, a łaciński metropolita dzielił się wrażeniami ze spotkania z papieżem Franciszkiem, który miał być zdziwiony tym, co usłyszał o napaści Rosji na Ukrainę. Wydawało się, że coś drgnie.
Występując 26 marca 2015 r. na 28. sesji Rady Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie, abp. Silvano Tomasi, stały przedstawiciel Watykanu przy tej organizacji, „raz jeszcze” potwierdził bliskość i solidarność Stolicy Apostolskiej  „z całym narodem ukraińskim, którego kraj nadal jest dotknięty trwającym konfliktem”.
Ustami hierarchy Stolica Apostolska pragnęła „ponownie podkreślić pilną potrzebę poszanowania prawa międzynarodowego, gdy chodzi o terytorium i granice Ukrainy, jako fundamentalnego elementu dla zapewnienia stabilności zarówno na szczeblu krajowym, jak i regionalnym, a także dla przywrócenia prawa i porządku w oparciu o pełne poszanowanie wszystkich podstawowych praw człowieka”.
Kosmonauta, który wróciłby na Ziemię po kilkuletniej nieobecności, pomyślałby: kraj o nazwie Ukraina ogarnięty jest konfliktem. Wskutek tego zagrożone jest prawo międzynarodowe w sferze dotyczącej terytorium i granic Ukrainy. Widocznie tak się ci Ukraińcy piorą, że zaślepieni nienawiścią przekraczają granice swojego państwa, wkraczając na ziemie sąsiadów.
Patriarcha Kirył otrzymał 30 kwietnia doktorat honoris causa Akademii Dyplomatycznej Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej. W przemówieniu z tej okazji z zadowoleniem  konstatował  dobre stosunki Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego z Kościołem rzymskokatolickim, i podkreślił, że „papież Franciszek oraz Sekretariat  Stanu Stolicy Świętej utrzymują wyważone stanowisko odnośnie sytuacji na Ukrainie, unikając jednostronnych ocen i wzywając do zaprzestania bratobójczej wojny. To stanowisko zbieżne ze stanowiskiem Patriarchatu Moskiewskiego”. Po czym powtórzył standardowe   oskarżenia pod adresem greko-katolików i rozłamowców.  
Jak długo Rzym unikać  będzie słowa „agresja” odnośnie sytuacji na Ukrainie, tak bez końca Patriarchat Moskiewski ustami swego zwierzchnika chwalić go będzie za „wspólną z prawosławnymi walkę w obronie tradycyjnych  wartości chrześcijańskich i w dziele obrony prześladowanych chrześcijan”.