poniedziałek, 19 lutego 2018

Добрі бо видимі вчинки



В суботу сиропусного тижня, коли Церква показувала нам приклад «тих, що вселенну осяюють», святих чоловіків і жінок, які провели своє життя в богоугодний спосіб, ми почули від Ісуса в нагірній проповіді: «Уважайте добре, щоб ви не чинили ваших добрих учинків перед людьми, які б вас бачили, а то не матимете нагороди в Отця вашого, що на небі»(Мт 6,1). Милостиня є конкретним прикладом доброго вчинку - її треба давати так, щоб ліва рука не знала, що робить права(Мт 6, 2-3).

Однак часом більш потрібним здається втілення в життя Ісусових слів з тої ж проповіді, але з п‘ятої глави, слів, котрих, до речі, не читається в рамках візантійської lectio continua літургійних читань: «Так нехай світить перед людьми ваше світло, щоб вони, бачивши ваші добрі вчинки, прославляли вашого Отця, що на небі»(Мт 5,16). 

Коли корисно явними робити добрі вчинки? Коли письменника Андрія Бондаря цікавить: «Як Церкви розбудовують свою діяльність на ниві допомоги, наприклад, найупослідженішим верствам населення?», і це своє запитання називає риторичним, бо не буде на нього відповіді «як завжди й буває в наших палестинах, наскрізь просяклих духом візантинізму, пасивності та цілковитої апатії». 

В коментарях під текстом поміщеним на сайті zbruc.eu (https://zbruc.eu/node/75626)  вказується конкретні форми церковної допомоги потребуючим, заохочується письменника глибше поцікавитись життям Церков в Україні. 

Героїня «Польових досліджень з українського сексу», в якій можна добачати саму авторку Оксану Забужко, після участі в Літургії в якійсь діаспорній американській парафії, доходить до висновку:  «Релігія, зробившись соціальним інститутом, зійшла на пси». 

Через двадцять років після виходу роману авторка (https://rozmova.wordpress.com/2018/02/14/oksana-zabuzhko-8/#more-27248), удостоєна нагороди імені блаженного священномученика Омеляна Ковча, декларуючи себе агностиком, «абсолютно екуменічною християнкою», «культурною християнкою», яка «не асоціює себе спеціально з якоюсь церквою», незмінно переконана, що можна «скільки завгодно обурюватися історією церкви, бо історія церкви – це історія людей, це історія соціального інституту, утвореного людьми: там, де люди, – там завжди обман, підступ, маніпуляції, все, що завгодно», все-таки вважає, що «ліпшої, глибшої й суттєвішої» від зробленої Христом «реформи людини за останні дві тисячі років запропоновано не було».

Особливо актуальним, за Лесею Українкою, є для Забужко Христовий приклад пробачення зради:  «Це абсолютно новаторський підхід, нічого подібного й близько не було в жодній з дохристиянських культур. Це  дає один єдиний шанс людству не перерізатися навзаєм, і це справді була велика реформа Христова. Нагірна проповідь є найбільшою гуманітарною реформою за останні три тисячі років».

Видимість добрих вчинків потрібна, щоб Бондар  не ототожнював візантинізму з пасивністю і цілковитою апатією. Щоб пройшов еволюцію подібну до тієї, яка стала досвідом Забужко. 

А приклад тих, які вміли прощати і миритися з ворогами необхідний, аби людство, в Європі і всюди, знову не перерізалось навзаєм.

niedziela, 11 lutego 2018

Patron od deficytu polskości



Początek lat 80. Od kilku lat w lubelskim seminarium już nie incognito funkcjonuje kilkunastoosobowa  grupa grekokatolików z Polski. Sól w oku służb bezpieczeństwa komunistycznego państwa, które szukały sposobów ukrócenia skandalicznego dla nich procederu. W 1978 roku zjawia się anonimowy list od „księży diecezji lubelskiej”, którzy, kontestując obecność Ukraińców, stwierdzali: „Jak tak dalej pójdzie to możemy się spodziewać, że niebawem do naszego Seminarium będą przyjmowani wyznawcy Islamu”(sic!, w 1978 roku).
Egzamin, przeprowadzany systemem jeden mówi, drugi szykuje się do starcia. Ewidentnie chodzi o to, by udowodnić studentowi, że niczego nie wie. Indeks, dwója, do zobaczenia. Gdy zamknęły się drzwi, z ust zwycięzcy wyrywa się: „ale załatwiłem Ukraińca!”. „Księże profesorze, to nie Ukrainiec, to nasz!” – prostuje świadek. „To wołaj go tu!”. Dwója w indeksie seminarzysty przeistacza się w pozytywną ocenę.
Nieszczęśnik, jak wielu innych potomek ok. 200 tys. unitów w Królestwie Polskim, którzy w 1905 roku, na mocy Ukazu tolerancyjnego wykorzystali jedyną możliwość porzucenia rosyjskiego prawosławia poprzez przejście do Kościoła rzymskokatolickiego, nosił nazwisko brzmiące jednoznacznie po ukraińsku. W przeciwieństwie do nas, potomków wysiedlonych z Łemkowszczyzny, Bojkowszczyzny czy Posania, których nazwiska często nie mają specyficznych cech wschodniosłowiańskich. Sam egzaminator, barwna postać, z biegiem lat stał się jednym z najżyczliwszych nam lubelskich kapłanów.
Ta anegdota przypomniała mi się, gdy medialną sławę zdobyli onomaści z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku, którzy nie chcieli wpuścić do ośrodka trzynastoletniej gimnazjalistki z Torunia z powodu jej niepolsko brzmiącego nazwiska.
Hipotetycznie możliwa była taka sytuacja. Rok 1960, do Instytutu Badań Jądrowych w Świerku przyjeżdża grupa uczniów z Białostocczyzny. Wśród nich jest Alfons Popiełuszko. Wątpliwości wywołane nazwiskiem wypisanym na legitymacji szkolnej, które nie brzmiało jak u większości Polaków, nie rozwiała rozmowa z chłopcem. Wręcz przeciwnie. Słyszalne trudności z wysłowieniem się w języki polskim przekreśliły możliwość przekroczenia progu świątyni atomu.
Alfons Popiełuszko w roku 1971 zmienił imię na Jerzy. W roku 1984, podczas swoich ostatnich imienin, jak wspomina działaczka „Solidarności” Ewa (przed zmianą płci Marek) Hołuszko, powiedział: "To jest dziwne, że tutaj uważają mnie za wielkiego Polaka, działacza, polskiego patriotę, kogoś wyróżnionego w społeczeństwie polskim, kiedy ja do 14. roku życia nie umiałem mówić po polsku. Ja się polskiego nauczyłem dopiero w szkole”.
W serwisie YT dostępne jest nagranie rozmowy dziennikarzy białoruskiego Radia Racja z matką i bratem błogosławionego. Wypowiedzi po polsku przeplatają się z frazami w dialekcie języka białoruskiego. Na pytanie o ulubioną potrawę syna pada odpowiedź, która na wsi nie dziwiła kiedyś nikogo: „Nichto ne pytawsia, szczo mieła, to nawaryła”.
Trzynastoletniemu Alfonsowi oszczędzone zostało doświadczenie młodej obywatelki polskiej narodowości ukraińskiej z Torunia. Jako błogosławiony Jerzy ma wszelkie dane po temu, by stać się patronem wszystkich podejrzewanych o deficyt (obywatelskiej )polskości.   






środa, 7 lutego 2018

Sól dla odmrożenia dialogu



Początek marca roku 2016, noc, okolice Nałęczowa. Ekstremalna droga krzyżowa chcąc nie chcąc jest źródłem dźwięków, które wybudzają mieszkańców wiosek i kolonii. Z jakiegoś domu wybiega zaniepokojony mężczyzna. Pyta: co się dzieje? Na wieść, że to wielkopostna próba wiary i kondycji, odpowiada z ulgą: „myślałem, że to uchodźcy”.

Ta historia, opowiedziana przez kolegę z seminarium, wraca mi w pamięci zawsze, kiedy słyszę albo czytam głosy bagatelizujące realny wpływ propagandy – bo to adekwatne słowo – straszącej Polaków „banderyzmem”. Przecież najbliższy uchodźczy szlak przebiegał przez Węgry, kilkaset kilometrów od Nałęczowa, i wyrwany ze snu gospodarz pewnie w wieczornych serwisach przed pójściem do łóżka oglądał kadry z bardzo odległych dla piechurów stron. Mimo wszystko, codziennie karmiony apokaliptycznymi skutkami zalania Polski obcą ludzką falą, bał się uchodźcy, tego elementu „masy ludzkiej, która jest niebezpieczna, agresywna, nieobliczalna, niszcząca i okrutna” (Katarzyna Kłosińska o zmianie znaczenia słowa „uchodźca”, „Polityka”, 4/2018).

Do 26 czerwca 2016 roku Kościół greckokatolicki w Polsce atakowany był „za szerzenie banderyzmu” tylko werbalnie. Owego dnia w Przemyślu doszło do fizycznej agresji – napaści na doroczną procesję zmierzającą na cmentarz w Pikulicach, gdzie, jak z męczącą regularnością powtarza strona zbulwersowana zajściem, spoczywają sojusznicy Piłsudskiego. Na zdjęciach i filmach widać, co się tam działo, z kogo zerwano koszulę, kto był agresorem.

Nowelizacja ustawy o IPN zmobilizowała kilkudziesięciu przedstawicieli polskiej inteligencji do opublikowania oświadczenia, w którym zwracają uwagę na jej potencjalny negatywny wpływ na społeczność ukraińską – w szerokim znaczeniu – w Polsce. 

W jej tekście zjawia się nazwisko posła z Kukiz’15 Tomasza Rzymkowskiego. Jak Piłat w Credo jest osobą nadającą historyczną realność wyznaniu wiary, tak absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, z bogatą już polityczną biografią nurtu narodowego, przywoływany w apelu zatroskanych reprezentuje środowisko, które wiele zrobiło dla pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich.

Sygnatariusze oświadczenia zarzucają posłowi kłamstwo. 25 stycznia w Sejmie greckokatolickiego parafianina, który był ofiarą napaści, ukazał jako agresora.

W sierpniu poseł Rzymkowski był we Lwowie. Rozmawiał tam z „jednym z przedstawicieli hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego”. Relacjonuje: „ Otrzymałem wprost taki przekaz, że Ukraińcy to są biali Azjaci i z nimi trzeba rozmawiać bardzo ostro. Oni co innego myślą, co innego robią, a jeszcze co innego mówią. Szanują tylko tego, kto patrzy na nich z pozycji siły”. 

W stosunku do posła Rzymkowskiego, absolwenta wydziału, na którym pracują najwybitniejsi w Polsce znawcy prawa kanonicznego Kościołów wschodnich, Ukraińcy odczuwają raczej współczucie, bo jedno wie, a co innego mówi.

Mariusz Zajączkowski, historyk badający najtragiczniejsze karty wspólnej historii Polaków i Ukraińców, tak skomentował informację ukraińskiego IPN o zawieszeniu współpracy ze stroną polską: „Zatem politycy-ignoranci, zaangażowani emocjonalnie publicyści-propagandyści, środowiska kresowo-narodowe, w tym nie posiadający elementarnej wiedzy na temat stosunków polsko-ukraińskich w latach 40 XX w. niektórzy historycy mediewiści i nowożytnicy, w końcu aktywiści społeczni o silnym wzmożeniu pseudopatriotycznym dopięli swego... Zamrozili polsko-ukraiński dialog historyczny dotyczący najbardziej tragicznych wydarzeń wspólnej historii obu narodów. Po prostu głucha rozpacz!”.
 
Dziś w Przemyślu odbędzie się promocja „Dwóch Królestw”. Obecny będzie biskup Marian Buczek, emerytowany biskup charkowsko-zaporoski. 

Czy jako przedstawiciel episkopatu rzymskokatolickiego z Ukrainy będzie sobie zdawać sprawę z tego, że Kościoły pozostały praktycznie jedynymi instytucjami, które są w stanie zainspirować odnowienie dialogu między Polakami i Ukraińcami? 

Jeśli natomiast przemyskie spotkanie stanie się, jak było w  Krakowie, kolejną okazją – uwzniośloną przez udział hierarchy – by straszyć „banderyzmem”, demonizować Sługę Bożego metropolitę Andrzeja Szeptyckiego, wyrażając przy tym wątpliwość odnośnie  uznanej przez papieża Franciszka heroiczności jego cnót, to trzeba się będzie zmierzyć ze słowami Chrystusa: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”.




  


piątek, 2 lutego 2018

Nard i koszule



W piątek 34. tygodnia po Zesłaniu Ducha Świętego usłyszeliśmy Ewangelię o kobiecie, która namaściła głowę Jezusa drogocennym olejkiem nardowym (Mk 14, 3-9). Na szemranie oburzonych „marnotrawstwem” Pan odrzekł: „Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb”. 

O  ukraińskich kobietach pracujących jako opiekunki starszych osób we Włoszech mówił papież Franciszek w Soborze Mądrości Bożej w Rzymie 27 stycznia: „Chciałbym wyrazić słowa wdzięczności dla licznych kobiet, które w waszych wspólnotach są apostołkami miłosierdzia i wiary. Jesteście nieocenione, dajecie  wielu włoskim rodzinom najlepsze  świadectwo o Bogu, gdy poprzez troskliwą i cichą stałą obecność dbacie o ludzi”. 

Biskup Rzymu zauważył w ich trudzie szczególny aspekt przygotowania starszych ludzi do misterium przejścia, jakieś namaszczenie olejkiem pokoju: „Zachęcam was, byście traktowały waszą pracę, ciężką i często słabo opłacaną, nie jako zawód, lecz jako misję: jesteście wsparciem w życiu tak wielu starszych osób, siostrami dzięki którym nie czują się samotni. Niesiecie pocieszenie i czułość Boga tym, którzy u schyłku życia przygotowują się na spotkanie z nim. To wielka służba bliskości, miła Bogu, za co wam dziękuję”. 

Więcej o bolesnych aspektach życie tych kobiet mówił w powitalnym słowie zwierzchnik UKGK patriarcha Światosław, przedstawiając wspólnotę zbierającą się na via Boccea: „To przeważnie kobiety, matki i babcie, które pracują we włoskich rodzinach, opiekując się chorymi albo starszymi osobami. Są daleko od swoich rodzin, dlatego cierpią z powodu samotności. Często ich ludzka godność jest poniżana, pracodawcy ich nie szanują. Nierzadko nie mają prawa do niedzielnego odpoczynku, są pozbawione możliwości udziału w życiu liturgicznym i społecznym, ich duchowe potrzeby schodzą na drugi plan”.

Może dziesięć lat temu w recenzji jakiegoś polskiego filmu napisano, że ukraińska pomoc domowa jest nieodłączną postacią we współczesnych polskich produkcjach. W roku 2015 pracujące w Warszawie Ukrainki ze Lwowa stały się już bohaterkami serialu. 

W naturalny sposób miałyby się nimi zainteresować nauki humanistyczne. O zaniechanej próbie napisania takiej pracy w rozmowie o słowach, które zmieniają znaczenie („Polityka”, 4/2018) opowiada polonistka, dr hab. Katarzyna Kłosińska z Instytutu Języka Polskiego UW i Sekretarz Rady Języka Polskiego. Stwierdza, że odżyło negatywne nacechowanie słowa „Niemiec”, które przypomina retorykę lat 60. i 80. Najbardziej szokująca zmiana znaczenia zaszła w słowie „uchodźca”. Magistrantka Katarzyny Kłosińskiej uchwyciła, że to słowo zaczęło oznaczać „element masy ludzkiej, która jest niebezpieczna, agresywna, nieobliczalna, niszcząca i okrutna”. Studentka z Ukrainy chciała napisać pracę o używaniu słowa „Ukrainka” na forach internetowych: „Po dokładniejszym przejrzeniu cytatów przyszła do mnie z płaczem. Ta lektura przygnębiła ją tak, że ostatecznie zmieniła temat”. 

Watykanistka rzymskiego „Il messagero” uważa, że papież świadom, iż „temat wojny na Ukrainie jest w tej chwili czystym dynamitem”, wolał skoncentrować się na „tematach mniej ważnych, jak duża liczba ukraińskich opiekunek w naszym kraju”. Dla Ukrainy masowa ekonomiczna emigracja kobiet jest problemem, który w długofalowych skutkach będzie podobny do spustoszenia, które przyniosła rosyjska agresja (http://bogdanpanczak.blogspot.com/2015/04/blog-post.html).

Andrzej Seweryn mówił w rozmowie z Pawłem Smoleńskim w 2015 roku: „Ukraińskie wieczory w Teatrze Polskim są po to również, żeby podziękować. Nie tylko za wyprasowane przez panie z Ukrainy koszule, w których chodzi pół Warszawy, lecz za obronę wartości. Cieszę się, że mój teatr dziękuje bohaterom”.

Wniosek nasuwa się sam: „znawcom” Ukrainy z forów internetowych obce są wyprasowane koszule i wartości, za które giną ukraińscy żołnierze w Donbasie.