niedziela, 30 czerwca 2019

Państwo jako oddział intensywnych działań integracyjnych


Kiepsko to świadczy o tak ważnym ministerstwie (MSWiA), jeśli do istotnego – a w perspektywie demograficznego kataklizmu kluczowego –  dokumentu „dotarł” dziennikarz z PAP Biznes. Chodzi o banalny kontrolowany przeciek, by wysondować reakcję na proponowaną „Politykę migracyjną Polski”, i – miejmy nadzieję – gdy głosów sprzeciwu nie da się zbyć, dokonać w dokumencie zmian. 

Olena Babakowa w swoim komentarzu dla Krytyki politycznej dostrzegła aspekt, o którym nie możemy milczeć jako Katolicki Kościół Wschodni: „To, co za pieniądze podatników przygotowali pracownicy resortu, nie przypomina głosu demokratycznego państwa. Polski pan wersja 3.0 patrzy na egzotycznych chłopów, którym po ciężkiej, opodatkowanej i ozusowanej harówie łaskawie zezwoli się osiedlić, ale tylko gdy wyrzekną się swojej tożsamości narodowej i religijnej na rzecz polskiej i katolickiej”.

Dokument MSWiA traktuje integrację imigrantów jako etap przejściowy do ich asymilacji. Mówi o stworzeniu „kompleksowego systemu integracji i asymilacji cudzoziemców”. Punktem dojścia w proponowanej strategii polskiego państwa, jest  „selektywna imigracja, a następnie asymilacja cudzoziemców, poprzedzona intensywnymi działaniami integracyjnymi”.

Kto będzie decydował, gdzie kończą się „intensywne działania integracyjne” i czas przejść do asymilacji cudzoziemców. W takim momencie hierarchia i duchowieństwo metropolii przemysko-warszawskiej UKGK, troszczący się o greckokatolickich imigrantów zarobkowych czy to poprzez organizowanie duszpasterstw w nowych miejscach, czy przez zachęcania już osiedlonych grekokatolików z Ukrainy do włączenia się w życie istniejących parafii, staną się wrogami państwa, które podejmuje kroki do „zapewnienia zachowania spoistości społecznej”. 

Do władzy, która wszem i wobec głosi swoje przywiązanie do katolicyzmu, trzeba apelować słowami biskupów Rzymu. Oni nigdy nie traktują integracji jako znieczulenia przed asymilacją.  Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Europa” napisał, że „Kościół ma za zadanie nadal prowadzić swą działalność, tworząc i coraz bardziej ulepszając swoją służbę przyjmowania i opiekę duszpasterską nad imigrantami i uchodźcami, by zapewnić poszanowanie ich godności i wolności oraz umożliwić ich integrację”(103). 

A Benedykt XVI w encyklice „Caritas in veritate” zwraca uwagę na niezbywalne prawa imigranta: „Wszyscy widzimy jak wiele cierpienia, niewygód i aspiracji towarzyszy ruchom migracyjnym. Jak wiadomo, zjawisko to ma złożony charakter; jest jednak pewne, że pracujący cudzoziemcy, pomimo trudności związanych z integracją, wnoszą znaczący wkład w rozwój gospodarczy goszczącego ich kraju poprzez swoją pracę, a także w rozwój kraju pochodzenia dzięki przekazywaniu środków finansowych. Oczywiście, pracowników tych nie można uważać za towar albo zwykłą siłę roboczą. Nie powinni więc być traktowani jak jakikolwiek inny czynnik produkcji. Każdy emigrant jest osobą ludzką, która — jako taka — ma niezbywalne i podstawowe prawa, które powinni szanować wszyscy w każdej sytuacji”(62).

Tam gdzie w polskim przekładzie „Kompendium Nauki Społecznej Kościoła” mówi się  o pomocy, której należy udzielić imigrantom  „we wdrażaniu się w życie społeczne”, tekst włoski (nie ma oficjalnego tekstu łacińskiego) posługuje się pojęciem integracji: „ad integrarsi nella vita sociale”(298).  

W „Słowniku wyrazów obcych” integracja to „zespolenie i zharmonizowanie składników zbiorowości społecznej”. Obcą pod każdym względem praktyką była urawniłowka.




Zaćmienie



W ramach przygotowań do intronizacji nowego greckokatolickiego metropolity filadelfijskiego abpa Borysa Gudziaka George Weigel wygłosił referat pt. „Świadectwo w wieku XX, misja w XXI. Wschodnie Kościoły Katolickie a Kościół powszechny”. Wymienił w nim sześć darów, którymi według niego wschodni katolicy mogą uzupełnić deficyty swych zachodnich braci i sióstr. 

Przemawiając 2 czerwca odwołał się do rzymskokatolickiej Liturgii Godzin z 4 czerwca: „Za niecałe 48 godzin katolicy obrządku łacińskiego przeżyją coroczny szok, słysząc w Godzinie czytań dzieło św. Bazylego Wielkiego »O Duchu Świętym«: »Stąd [od Ducha Świętego] życie niebiańskie i udział w chórach anielskich. To jest także źródłem nieustającej radości, trwanie w Bogu i upodobnienie się do Niego, a wreszcie dar, ponad który nie sposób już pragnąć innego, mianowicie stania się jak Bóg«”

Według amerykańskiego publicysty Wschodnie Kościoły Katolickie mogą służyć rzymskim katolikom darem przebóstwienia. Wbrew zdegradowanemu współczesnemu humanizmowi, dla którego jesteśmy rozedrganym kłębkiem pożądań, każde z których jest równoprawne i od ich zaspokojenia zależy nasze szczęście i samorealizacja, a rolą państwa jest zapewnienie swobody w ich zaspokajaniu, należy głosić, że jesteśmy stworzeni dla chwały, nie zaś do przemijającego zadowolenia.  Jesteśmy „stworzeni dla Boga i Bóg tak wszedł w nasze życie przez sakramenty, że za Bazylim Wielkim możemy mówić o naszym przebóstwieniu. Przypominając Kościołowi powszechnemu o wielkim temacie przebóstwienia u wschodnich Ojców, UKGK i inne Wschodnie Kościoły Katolickie pomagają mu wyprowadzać postmodernistyczną ludzkość z kojca egocentryzmu, bo katolicyzm XXI wieku wzywa, by żyć tą prawdą, iż jesteśmy o wiele większymi, niż myślimy, nie dzięki naszym zasługom, ale dzięki odkupieniu”. 

Ponad czterdzieści lat temu w pracy „Christ sein” szwajcarski teolog Hans Küng pisał: „Czy dzisiaj rozsądny człowiek chce jeszcze być Bogiem? Porywające ongiś słowa Ojców: Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem« napotykają dzisiaj na niemal całkowite niezrozumienie. Aktualny dla hellenistycznych słuchaczy temat wymiany między  Bogiem a człowiekiem (lub obydwu »natur«) przestał nim być w czasie tak mocno odczuwanej nieobecności i zaćmienia Boga. Naszym problemem dzisiaj jest nie tyle przebóstwienie, ile uczłowieczenie człowieka” (cytat za: Wacław Hryniewicz, „Męka Chrystusa w teologii i duchowości prawosławnej”, w: „Męka Chrystusa wczoraj i dziś”, KUL, Lublin 1981). 

Są momenty, w których prawda o człowieku głoszona przez Ojców Kościoła i cyklicznie powtarzana w liturgii Kościoła wydaje się czymś absolutnie nieprzystawalnym do rzeczywistości. W dobie nadmiaru informacji skłonni jesteśmy sądzić, że nie tylko, jak w 1974 dla Künga Bóg, lecz i człowieczeństwo jest wielkim nieobecnym czy choćby zaćmionym. 

Trzydziestosześcioletni Ukrainiec Wasyl Czornij (https://www.radiosvoboda.org/a/news-zarobitchanyn-polshcha/30021540.html) jeśli chodził w domu do cerkwi, to nawet uczestnicząc tylko w Eucharystii, w wielkie święta słyszał o tym, że Chrystus przyszedł na świat po to, by podnieść upadłą ludzką naturę, by odnowić w człowieku obraz Boży. Jeśli brał udział w parastasie, to słyszał nad ciałem zmarłego: „Jestem obrazem Twojej niewypowiedzianej chwały, choć noszę rany od grzechu”. By zapewnić byt swej rodzinie, jak miliony innych kobiet i mężczyzn, wyjechał z potencjalnie mlekiem i miodem płynącej Ukrainy do Polski. Tu jego tragiczna śmierć stała się symbolem nieobecności i zaćmienia. 

Küng: „Człowiek pragnie dzisiaj być przede wszystkim człowiekiem. Żadnym nad-człowiekiem, a także oczywiście żadnym pod-człowiekiem. Całym człowiekiem w możliwie ludzkim świecie”.

piątek, 14 czerwca 2019

Status quo vs. misja


Jezuicki miesięcznik „La civiltà cattolica”, nazywany półoficjalnym organem kurii rzymskiej, opublikował pełny zapis spotkania papieża Franciszka z jezuitami pracującymi w Rumunii, które miało miejsce 31 maja 2019 roku. Vasile Tofane zapytał o stosunek papieża do Kościoła greckokatolickiego, który odegrał ważną rolę w historii Rumunii, ale według niektórych jego historyczna rola wyczerpała się, a wierni powinni wybrać między przejściem do Kościoła rzymskokatolickiego lub prawosławnego. Beatyfikacja siedmiu biskupów męczenników skłania jednak rumuńskiego jezuitę do myśli, że ten Kościół ma przyszłość. 

Papież Franciszek opowiedział się po stronie nauczania św. Jana Pawła II o dwóch płucach, którymi oddycha Kościół, mówiąc, że „to wschodnie może być prawosławne albo katolickie”. Stwierdził też, że „status quo należy utrzymać”, że istnieje cała kultura i duszpasterstwo, które należy zachować i strzec. Jednoznacznie odrzucając uniatyzm, który „dziś nie jest dozwolony”, biskup Rzymu konstatował, że należy „uszanować sytuację i pomóc biskupom greckokatolickim w pracy z wiernymi”. 

Dwa dni później George Weigel, w ramach przygotowań do intronizacji nowego greckokatolickiego metropolity filadelfijskiego abpa Borysa Gudziaka, wygłosił referat pt. „Świadectwo w wieku XX, misja w XXI. Wschodnie Kościoły Katolickie a Kościół powszechny”. Na pierwszy rzut oka to laurka pod adresem ukraińskich grekokatolików, którzy w XX wieku „nie tylko uczyli Kościół powszechny jak szlachetnie umierać, lecz i żyć, tworząc kontrkulturową kulturę”. W rzeczywistości to kompilacja nauczania o roli Katolickich Kościołów Wschodnich, jasno i wyraźnie wyrażonego w dokumentach II Soboru Watykańskiego, liście apostolskim „Orientale lumen” i innych szczegółowych wskazaniach. Nie chodzi w nich o zachowanie status quo, ani o pracę tylko ze swoimi wiernymi. Weigel mówił o konieczności uświadomienia sobie zarówno przez grekokatolików, jak i łacinników w USA, że ponownie muszą się stać misjonarzami. 

George Weigel wymienił 6 darów, które Wschodnie Kościoły Katolickie mogą zaoferować Kościołowi powszechnemu. Jednym z nich, paradoksalnie, jest dar Ducha Świętego, gdyż „Kościół tradycji łacińskiej ma tendencję, by de facto, jeśli nie doktrynalnie, stawać się binitarnym, celebrując dar Ducha Świętego w Pięćdziesiątnicę, i nie pamiętać o nim przez następny rok”.

Większość wschodnich katolików jutro świętować będzie przyjście daru Ducha. W niedzielę wieczorem, przed Poniedziałkiem Ducha Świętego, w będących arcydziełem kunsztu teologicznego modlitwach genufleksji, kapłan będzie się modlił: Z bojaźnią stoję przed Tobą i w morze Twego miłosierdzia rzucam rozpacz mojej duszy”.
 
Desperacja zmusza dziś wschodnich chrześcijan do opuszczania swych rodzinnych stron i poszukiwania życiowych perspektyw na zachód od swych domów. Pierwszoplanowe wyzwanie dla wschodnich katolików polega na tym, by kontrkulturową kulturę, z potrzeby chwili przede wszystkim polityczną, budować u siebie. Parafrazując nauczanie Vaticanum II trzeba stwierdzić, że przyszły los wschodniochrześcijańskich narodów spoczywa w rękach tych, którzy zdolni są przekazać przyszłym pokoleniom motywację do życia – w swoich ojczyznach – i do nadziei.