Jeden z końcowych dokumentów
Wielkiego i Świętego Soboru, który zgromadził dziesięć spośród czternastu
autokefalicznych Kościołów prawosławnych, dotyczy „Relacji Kościoła
prawosławnego z pozostałym światem chrześcijańskim”. Czytamy w nim, że Kościół
prawosławny, mając świadomość niezbędności wewnątrzchrześcijańskiego dialogu
teologicznego, odrzuca „jakąkolwiek
formę prozelityzmu, uniatyzmu czy innych prowokacyjnych aktów rywalizacji
konfesyjnej”(23).
Dokładnie to samo
mówi przyjęta w 2015 roku „Koncepcja ekumeniczna Ukraińskiego Kościoła
Greckokatolickiego”. Czytamy w niej, że wskutek historycznych okoliczności
Rzymska Stolica Apostolska, której myśl teologiczna charakteryzowała się soteriologicznym
i eklezjologicznym ekskluzywizmem, traktowała Unię Brzeską w kategoriach
podporządkowania, a nie komunii. UKGK, uznając z jednej strony szereg pozytywów,
jakie przyniosło zjednoczenie urzeczywistnione w Brześciu, z drugiej świadomy
jest, że „częściowo z własnej winy mocno ucierpiał w rezultacie latynizacji, która
doprowadziła do poważnych deformacji w rozumienie przez hierarchię i wiernych
autentycznej tożsamości i powołania swojego Kościoła”. I dlatego UKGK „nie może
przekreślić rezultatów dialogu ekumenicznego w XX wieku odnośnie jego
negatywnej oceny zjawiska uniatyzmu jako sposobu zjednoczenia Kościołów, bazującego
na błędnych teologicznych podstawach, gdyż ma świadomość, że to w żaden sposób
nie podważa jej istnienia”(11).
Dokument odsyła do listu zwierzchnika UKGK
kard. Iwana Lubacziwskiego, wystosowanego do kierującego watykańskim ekumenicznym
dykasterium kard. Cassidy po opublikowaniu w roku 1993 znanej zainteresowanym
ekumenizmem deklaracji z Balamand, w którym ukraiński hierarcha, rozróżniając
metodę uniatyzmu od modelu, odrzuca pierwszą i postuluje zmianę drugiego, czyli
samych Wschodnich Kościołów Katolickich. A to wymaga wysiłku jak samych
wschodnich katolików, którzy powinni odnaleźć własną teologiczną i duchową
spuściznę, tak i Stolicy Rzymskiej,
która „tak powinna zmienić relacje kanoniczne z Kościołami Wschodnimi, by mogły
stać się one akceptowalnym modelem eklezjologicznym dla prawosławnych”.
Prawosławny
dokument należy ocenić jako powściągliwy. To niewątpliwie rozczarowało jednego
z delegatów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, biskupa gorlickiego
Paisjusza. W relacji z obrad Soboru czytamy, że wnioskował on „aby w treści
dokumentu uwzględniono problem destrukcyjnego wpływu obrządku unickiego na
działalność ekumeniczną, podkreślając też, że dokument ten powinien zostać
wyjątkowo skrupulatnie dopracowany”.
„Obrządek unicki” w
Polsce, wskutek szantażu, jaki stosują prawosławni hierarchowie, praktycznie
wyłączony jest z tradycyjnych corocznych modlitw o jedność chrześcijan, które
odbywają się w styczniu. Nieobecność grekokatolików w dialogu teologicznym w Polsce
ma dodatkowe przyczyny. Hierarchia i duchowieństwo PAKP, z nielicznymi wyjątkami,
niezłomnie trwa w postawie negowania
eklezjalności grekokatolików.
Znikąd nadziei? W prawosławiu
staje się normą, że to świeccy czynią wyłomy w murach separujących chrześcijan.
Tak jak Mikołaj Roszczenko, recenzując książkę Ireny Matus „Schyłek unii i
proces restytucji prawosławia w obwodzie białostockim w latach 30. XIX wieku”(Białystok
2013). Lubelski ukrainista wyznaje: „Ważnym walorem książki jest to, że
uświadamia ona czytelnikom, iż nasi przodkowie też byli unitami i trudno mieć o
to do nich pretensje, po prostu tak potoczyły się losy tej ziemi. Chciałbym
wierzyć, że pomoże ona także dla wielu z nich zobaczyć w dzisiejszych
grekokatolikach naszych braci unitów, a nie zdrajców”(„Nad Buhom i Narwoju”,
1/2016, s. 42).
Kilka dni temu
ukraińskie media poinformowały o skandalicznym zajściu. Jeden z rosyjskich oligarchów,
który otrzymał obywatelstwo ukraińskie od prezydenta Janukowycza, powszechnie uważany
za „smotriaszczego” patriarchy Cyryla na Ukrainie, napadł na prawosławnego biskupa,
metropolitę Ołeksandra Drabynkę. To najbliższy współpracownik metropolity
Wołodymyra Sabodana, poprzedniego zwierzchnika podporządkowanego Moskwie Ukraińskiego
Kościoła Prawosławnego. Metropolita Drabynko, dziś pozbawiony wpływu na
kierunek rozwoju swojego Kościoła, jest zadeklarowanym zwolennikiem autokefalii
UKP PM. To człowiek, z którym można dialogować. Niestety chyba dlatego, że jego
droga do biskupstwa nie wiodła przez któryś z monasterów.
Bo
we wschodniosłowiańskim prawosławiu stały się one miejscem, w którym młody człowiek
wciśnięty zostaje w ciasny szablon. Oksana Zabużko opisała wizytę w Ławrze Świętogórskiej
koło Doniecka jesienią 2011 roku. Gdy oprowadzającemu
ich grupę mnichowi zwróciła uwagę na logiczną sprzeczność w jego wywodzie,
przekonała się „czym jest programowanie neurolingwistyczne. U tego faceta wystąpiła
czysta kliniczna reakcja – najpierw strach, a potem agresja. Przez trzydzieści sekund
jego twarz zdradzała panikę, po prostu szok. Wypadł z kolein, wytrącili mu
matrycę! Następne czterdzieści sekund wyraz jego oblicza świadczył o tym, że w
głowie wszystko się przegrzewa, każda klema i lampka, po czym rzucił się na mnie
z atakiem”. Zabużko nie ma wątpliwości: „informacje dają im do zapamiętania blokami,
bezmyślnie. To faktyczne zombowanie, całkiem profesjonalne, jak hipnoza”.
Już
niedługo na Łemkowskiej Watrze zbiorą się grekokatolicy i prawosławni. Oby tam
i wszędzie indziej odbywało się to w duchu, do jakiego nawołuje świecki z
Lublina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz