Wizyta Sekretarza Stanu
Stolicy Apostolskiej na Ukrainie, która jest etapem w realizacji zainicjowanej
przez papieża Franciszka pomocy europejskich katolików dla ofiar wojny, oprócz
znacznego aspektu materialnej pomocy, istotnego moralnego wsparcia, ma także
wymiar symboliczny. Dotychczas Watykan jak ognia unikał słowa „wojna” i nie
odważył się na mówienie o bezpośredniej roli Rosji w trwającym już trzeci rok dramacie.
Przemawiając w Zaporożu do
przedstawicieli Kościołów i organizacji religijnych kardynał Parolin złamał
pierwsze watykańskie tabu. Powiedział tam: „Dobrze wiemy, że ta wojna jest
czymś o wiele większym niż przeciągającym się konfliktem: to nieustanne
zagrożenie, znak konfrontacji cywilizacji, historii i narodów, wychodzące
daleko poza granice Ukrainy, co może mieć poważne konsekwencje dla równowagi,
która i tak jest ciągle naruszana w wielu regionach świata. Ta «wojna w kawałkach», jak nazywa ją papież Franciszek, dowodzi,
że nie można igrać z prowokacjami, bo wystarczy drobiazg,
by wybuchnął zgubny konflikt na szeroką skalę”.(Tłumaczenie z dostępnego tekstu
w języku ukraińskim).
Wielu w Polsce, zarówno z
prawa, jak i z lewa, choćby Leszek Miller w niedawnym wywiadzie dla jednego z
dzienników, straszących Polaków „banderyzacją” Ukrainy i wyrażających
zrozumienie dla działań Rosji, rzekomo zagrożonej ekspansją świata zachodniego
na jej terytorium i wartości, z irytacją przyjmie słowa watykańskiego wysłannika
o konfrontacji cywilizacji, historii i narodów. Że o to chodzi, nie ma wątpliwości
Jerzy Wójcicki, działacz mniejszości polskiej na Ukrainie: „Dużo Polaków
walczyło na Donbasie z rosyjskim okupantem. Na przykład mój młodszy brat Jarek
Wójcicki, który też posiada Kartę Polaka, pełnił służbę w Straży Granicznej
jako snajper. Traktował swoją misję przede wszystkim jak obronę granic
cywilizacji zachodniej przed rosyjskim agresorem. Tak samo robili inni Polacy w
szeregach armii ukraińskiej. Część z nich zginęła, inna część została ranna”.
Wywiad, zamieszczony przez
„Politykę Narodową (Nr 15, wiosna 2016), z pochodzącym z Sądowej Wiszni
absolwentem Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie, a dziś prezesem
Stowarzyszenia „Kresowiacy” w Winnicy, może zepsuć humor samozwańczym obrońcom polskości
na Ukrainie. Okazuje się, że „polska mniejszość narodowa potraktowała Majdan
jako możliwość obalenia reżimu Janukowycza i zbliżenia z Polską i Unią
Europejską”, a na pytanie, czy warte to było śmierci kilku Polaków z Podola i
okolic Lwowa, pada odpowiedź: „Oczywiście, że tak. Tak robili Polacy podczas
powstania listopadowego, styczniowego, tak samo robili Polacy i Ukraińcy
podczas rewolucji godności”.
Pochodzący z Galicji
winnicki działacz widzi różnicę między Polakami z okolic Lwowa i tymi zza
Zbrucza. Ci ostatni „są bardziej autonomiczni i krzewią swoją polskość
rozumiejąc, że jutro nie można będzie uciec do wujka w Krakowie czy ciotki w
Przemyślu. Czują się gospodarzami na ukraińskiej ziemi w równym stopniu jak i
Ukraińcy”.
O roli portalu kresy.pl w
kreowaniu obrazu Ukraińców w części środowiska narodowego w Polsce Wójcicki
mówi bez ogródek: „Najważniejsze, by w tworzenie portali prawicowych nie
mieszała się Rosja, a Polacy, którzy tam piszą, czasami naradzali się ze swoimi
rodakami na południowo-wschodnich
Kresach zanim wrzucą kolejny kontrowersyjny tekst”. Dla Polaka z Ukrainy nie
ulega wątpliwości, że „Rosja czyha i próbuje przez cały czas wnieść rozbrat w
polsko-ukraińskie stosunki”.
Co jeszcze musi się stać,
by Watykan złamał drugie tabu i expressis verbis określił cywilizacje, historie
i narody, między którymi toczy się wojna na Ukrainie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz