poniedziałek, 20 czerwca 2016

Tabu



Wizyta Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej na Ukrainie, która jest etapem w realizacji zainicjowanej przez papieża Franciszka pomocy europejskich katolików dla ofiar wojny, oprócz znacznego aspektu materialnej pomocy, istotnego moralnego wsparcia, ma także wymiar symboliczny. Dotychczas Watykan jak ognia unikał słowa „wojna” i nie odważył się na mówienie o bezpośredniej roli Rosji w trwającym już trzeci rok dramacie.

Przemawiając w Zaporożu do przedstawicieli Kościołów i organizacji religijnych kardynał Parolin złamał pierwsze watykańskie tabu. Powiedział tam: „Dobrze wiemy, że ta wojna jest czymś o wiele większym niż przeciągającym się konfliktem: to nieustanne zagrożenie, znak konfrontacji cywilizacji, historii i narodów, wychodzące daleko poza granice Ukrainy, co może mieć poważne konsekwencje dla równowagi, która i tak jest ciągle naruszana w wielu regionach świata. Ta «wojna w kawałkach», jak nazywa ją papież Franciszek, dowodzi, że nie można igrać z prowokacjami, bo wystarczy drobiazg, by wybuchnął zgubny konflikt na szeroką skalę”.(Tłumaczenie z dostępnego tekstu w języku ukraińskim).

Wielu w Polsce, zarówno z prawa, jak i z lewa, choćby Leszek Miller w niedawnym wywiadzie dla jednego z dzienników, straszących Polaków „banderyzacją” Ukrainy i wyrażających zrozumienie dla działań Rosji, rzekomo zagrożonej ekspansją świata zachodniego na jej terytorium i wartości, z irytacją przyjmie słowa watykańskiego wysłannika o konfrontacji cywilizacji, historii i narodów. Że o to chodzi, nie ma wątpliwości Jerzy Wójcicki, działacz mniejszości polskiej na Ukrainie: „Dużo Polaków walczyło na Donbasie z rosyjskim okupantem. Na przykład mój młodszy brat Jarek Wójcicki, który też posiada Kartę Polaka, pełnił służbę w Straży Granicznej jako snajper. Traktował swoją misję przede wszystkim jak obronę granic cywilizacji zachodniej przed rosyjskim agresorem. Tak samo robili inni Polacy w szeregach armii ukraińskiej. Część z nich zginęła, inna część została ranna”. 

Wywiad, zamieszczony przez „Politykę Narodową (Nr 15, wiosna 2016), z pochodzącym z Sądowej Wiszni absolwentem Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie, a dziś prezesem Stowarzyszenia „Kresowiacy” w Winnicy, może zepsuć humor samozwańczym obrońcom polskości na Ukrainie. Okazuje się, że „polska mniejszość narodowa potraktowała Majdan jako możliwość obalenia reżimu Janukowycza i zbliżenia z Polską i Unią Europejską”, a na pytanie, czy warte to było śmierci kilku Polaków z Podola i okolic Lwowa, pada odpowiedź: „Oczywiście, że tak. Tak robili Polacy podczas powstania listopadowego, styczniowego, tak samo robili Polacy i Ukraińcy podczas rewolucji godności”.

Pochodzący z Galicji winnicki działacz widzi różnicę między Polakami z okolic Lwowa i tymi zza Zbrucza. Ci ostatni „są bardziej autonomiczni i krzewią swoją polskość rozumiejąc, że jutro nie można będzie uciec do wujka w Krakowie czy ciotki w Przemyślu. Czują się gospodarzami na ukraińskiej ziemi w równym stopniu jak i Ukraińcy”. 

O roli portalu kresy.pl w kreowaniu obrazu Ukraińców w części środowiska narodowego w Polsce Wójcicki mówi bez ogródek: „Najważniejsze, by w tworzenie portali prawicowych nie mieszała się Rosja, a Polacy, którzy tam piszą, czasami naradzali się ze swoimi rodakami  na południowo-wschodnich Kresach zanim wrzucą kolejny kontrowersyjny tekst”. Dla Polaka z Ukrainy nie ulega wątpliwości, że „Rosja czyha i próbuje przez cały czas wnieść rozbrat w polsko-ukraińskie stosunki”. 

Co jeszcze musi się stać, by Watykan złamał drugie tabu i expressis verbis określił cywilizacje, historie i narody, między którymi toczy się wojna na Ukrainie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz