W tygodniku katolickim
„Niedziela” z 22 maja 2016 r. ukazała się entuzjastyczna recenzja książki prof.
Andrzeja Nowaka zatytułowanej „Historia i polityka” autorstwa Pawła Stachnika.
To zbiór tekstów tego wybitnego znawcy historii i myśli politycznej Europy
Wschodniej XIX-XX wieku, opublikowanych w latach 1987-2016. W części recenzji zatytułowanej „Dość
samobiczowania!” czytamy, że prof. Nowak przekonuje, iż polityka wstydu zaaplikowana
Polakom po 1989 roku wyrządziła krajowi ogromne szkody, gdyż młode pokolenia
wychowywane w szkołach w latach 1990-2000 „wzrastały w przekonaniu, że Polacy
byli oprawcami, ciemiężycielami, mordercami, okupantami” i teraz muszą
nieustannie przepraszać „Żydów,
Litwinów, Ukraińców, a nawet Niemców…”. A prawda jest taka, że „to my
zasługujemy na przeprosiny ze strony wszystkich tych nacji, które nie zawsze
potrafiły docenić gościnność i tolerancję, z jakimi spotykały się w naszym
kraju”.
Brak słów, by opisać
niewdzięczność Ukraińców, których gościnnie przyjęto na Mazowszu i w
Wielkopolsce. A na poważnie, nie miałem jeszcze książki profesora Nowaka w
ręku. Nie wiem więc, które z opinii, wyrażone w recenzji bez cudzysłowu, wyszły
spod jego pióra. Ale czytałem rozmowę z nim, która ukazała się w „Nowej Europie
Wschodniej”(1/2016). W części poświęconej pamięci o zbrodniach imperializmów
niemieckiego i rosyjskiego wobec Polski, którą Polacy powinni „wprowadzić do
obiegu intelektualnego Europy”, padają słowa, że taka samo „Ukraińcy czy
Białorusini mają pełne prawo przypominać Polakom trudne kwestie związane z tą
częścią dziedzictwa Rzeczypospolitej, które w ich perspektywie jest postrzegane
jako imperialne czy nawet kolonialne”. O realistycznym podejściu krakowskiego
naukowca do drażliwych kwestii świadczą słowa o „bardzo niepokojącym zjawisku
rosnącego putinofilstwa wśród części Polaków”, które wiąże on „z infiltracją
przez rosyjskie służby polskich mediów i internetu”, gdzie „mówi się o «rezunach», którzy są podobno dla nas największym
obecnie zagrożeniem”.
O bezkompromisowym
podejściu do faktów i naukowej uczciwości prof. Nowaka świadczy zaś rozmowa z
Piotrem Zychowiczem opublikowana w „Rzeczypospolitej” (4-5. XI.2006) pod
znamiennym tytułem „Czy uratowaliśmy bolszewizm”. W archiwum Instytutu
Marksizmu i Leninizmu w Moskwie krakowski uczony odnalazł dokumenty, które
wyjaśniają dziwną bezczynność polskiego wojska po Bitwie Warszawskiej. W
archiwum politycznym Lenina znajduje się korespondencja głównego bolszewickiego
agenta w Berlinie Wiktora Koppa, który w liście z 28 września 1920 r. zdaje
relację z rozmowy z polskim wysłannikiem Ryszardem Kunickim w sprawie
„natychmiastowego przerwania działań wojennych”. Warunkami polskiej strony
było, „aby bolszewicy pozostawili nam Galicję Wschodnią oraz nie mieszali się
do rozwiązania kwestii litewskiej – Piłsudski szykował już «bunt»
Żeligowskiego”. Strona sowiecka natomiast „przede wszystkim zażądała, żeby nie
pomagać Wranglowi i Symonowi Petlurze. Czyli de facto wyrzec się wszelkiej
pomocy dla antybolszewickiej Rosji oraz ambicji oderwania Ukrainy od Sowietów”.
Według profesora jako mocodawca Kunickiego występował wicepremier Daszyński,
„aby – w wypadku bolszewickiej niedyskrecji – uchronić Marszałka przed
kompromitacją”.
A jak uchronić setki
tysięcy czytelników „Niedzieli” przed niechęcią do Ukraińców nie zawsze potrafiących
docenić gościnność i tolerancję w kraju Pawła Stachnika?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz