Za dwa dni w Rzymie biskup
tego miasta i pracownicy niektórych watykańskich dykasteriów rozmawiać będą ze
zwierzchnikiem i kilkoma hierarchami Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Jednym
z tematów będzie zapewne sprawa beatyfikacji Sługi Bożego metropolity Andreja
Szeptyckiego.
Papież Franciszek jest
kolejnym następcą św. Piotra, któremu
obydwie strony – zwolennicy i przeciwnicy beatyfikacji metropolity – przedkładają
swoje argumenty.
Wychodzące od kilku lat
drukiem pro memoria prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego ukazują,
jak sześćdziesiąt lat temu prymas przekonywał Jana XXIII, że „przynajmniej przez
sto lat” nie należy tego robić.
Na początku grudnia 1958
roku przebywający w Rzymie prymas, na wieczerzy z mons. Poggi, otrzymuje do
ręki „Osservatore Romano” z informacją o ogłoszeniu procesu beatyfikacyjnego. Jego
słowa: „Nazwałem to skandalem, gdyż może rzucić cień na stosunek papieża do
Polski. W społeczeństwie polskim będzie wrzenie”.
Kontekstem notatki z następnego
dnia jest spotkanie z abp. Gawliną i jakieś kontrowersje związane z kazaniem
prymasa z 16 XI „u św. Stanisława”. Jednak jemu „bardziej leży na sercu
skandaliczna sprawa wszczęcia postępowania w sprawie »sługi
bożego abp. Szeptyckiego«. Przygotowałem pro memoria dla Sekretariatu stanu
i dla Kongregacji Rytów. Arcybiskup jest zdania, że to pro memoria
powinno położyć kres sprawie na jakiś czas. Jestem zdania, że sprawa musi
czekać około 100 lat, aż ludzie zapomną o krwawych rzeziach, które wyrosły w
atmosferze »ducha
Szeptyckiego«.
Największym sprawdzianem wartości pracy rozpolitykowanego arcybiskupa było gromadne odstępstwo kleru greckokatolickiego do prawosławia w godzinie próby”.
Nadszedł dzień audiencji, 17
grudnia 1958 roku. Papież wie, że Szeptyccy „to rodzina polska”. Wiele słyszał o
działalności metropolity, gdy pracował jako nuncjusz w Bułgarii. Prymas scharakteryzował
działalność Szeptyckiego „jako zbyt drastycznie nacjonalistyczną”, i
powiedział, że „rodzina uważała go za renegata”.
Reszta notatki o audiencji
in extenso: „W czasie wojny myślał, że przyszła godzina na zjednoczenie Ukrainy, gdy Niemcy poszli na wschód. Wydawał wtedy odezwy nawołujące do
zjednoczenia. Otrzymał odpowiedź od biskupów prawosławnych, którzy dziwili się,
że arcybiskup katolicki milczy o podstawie zjednoczenia, jaką nie ma być
religia. Te odezwy są znane w Polsce. Wręczam Ojcu Świętemu pro memoria, które
wszystko wyjaśnia. Ojciec Święty ma obawy, czy my nie ujmujemy sprawy zbyt
narodowo – Polacy są znani z tego. Odpowiadam: to jest ratunek dla Kościoła w
Polsce, że łączymy życie religijne z patriotycznym, gdyż jedno broni drugiego,
ale przez to, że patrzymy na Zachód, ku Rzymowi. Nie egzagerujemy politycznie. Natomiast
kler greckokatolicki przez nadmierny politycyzm właściwie odpadł od Kościoła
greckokatolickiego i przeszedł na schizmę. Referuję, co się działo na Ziemiach
Wschodnich w czasie wojny. Nie pora jest na proces abp. Szeptyckiego, przynajmniej
przez sto lat”.
Zawodowi historycy zapewne
wyjaśnią, czy prawosławni biskupi jako pierwsi wskazywali na religię jako podstawę
zjednoczenia Ukrainy, czy zrobił to metropolita Szeptycki, pisząc do nich w
liście z 30 grudnia 1941 roku: „Między rozłamami, które dzielą Ukraińców, nie ostatnie
miejsce zajmują religijne sprawy, w których tak bardzo jesteśmy podzieleni. A
nie ulega wątpliwości, że religijna jedność była potężnym impulsem w osiągnięciu
jedności narodowej. Dlatego uważam, że każdy ukraiński patriota powinien zrobić
wszystko, co może pomóc w urzeczywistnieniu takiej religijnej jedności”.
W świadomości prymasa
funkcjonowało „gromadne odstępstwo kleru greckokatolickiego do prawosławia w
czasie próby” jako efekt „pracy rozpolitykowanego arcybiskupa”. Nie było cząstki jego zasługi w świadectwie męczenników
i wyznawców?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że
dla prymasa Wyszyńskiego pełnienie zleconego przez Rzym urzędu ordynariusza dla
pozbawionych w Polsce Ludowej swej hierarchii grekokatolików było dyskomfortem: „Przyjmuję kolejno księży greckokatolickich: ks. dr
Bałyk, wielki szowinista ukraiński, z ul. Miodowej, pozujący na naukowca,
wypisujący różne memoriały do Rzymu ze skargami na prymasa, ks. kanonik Hrynyk,
mało wyrobiony i niekrytyczny starzec”.
Uczciwość nakazuje zastanowić
się głęboko nad słowami prymasa o kapłanie, który „nie zdradza gotowości do
całkowitego poświęcenia się ludowi greckokatolickiemu”, i nad generalizującą diagnozą: „Tym ludziom brakuje zapału
apostolskiego; za wiele w nich siedzi »polityków«,
którzy biorą górę nad kapłanami”.
O łączeniu życia religijnego
i patriotyzmu przez Ukraińców i Polaków, o paradoksalnym usprawiedliwieniu
drogi Szeptyckiego przez prymasa Wyszyńskiego traktuje ten tekst http://seminarija.pl/archiwum/2-uncategorised/53-we-wrzesniowym-numerze-miesiecznika-historia
W poświęconym beatyfikacji
prymasa Wyszyńskiego wywiadzie dla KAI w maju 2011 roku o. Gabriel Bartoszewski,
odpowiedzialny za przygotowanie materiału o heroiczności cnót (Positio),
powiedział: „Są też tzw. »pro memoria« – codzienne zapiski
prowadzone w kalendarzu. Ciekawe o tyle, że spisywane były na bieżąco, żywo
oddają więc myśl Autora, który po całym dniu pracy spisywał swoje czynności i
refleksje. To delikatna materia, bo myśli te, przelewane na papier na bieżąco,
dotyczą wielu różnych osób, w tym żyjących. Lepiej więc, by przez jakiś czas
nie zostały opublikowane... Oczywiście, materiał ten został oceniony i
uwzględniony w materiałach procesowych, w których jest też cytowany”.
Rzadko chyba w Rzymie bywa
tak, że materiały przekazane przez jednego kandydata na ołtarze mają świadczyć przeciwko
innemu. To rzeczywiście delikatna sprawa. Dotyczy dwóch żyjących. U Boga. Tam metropolita
zapewne w spokojnej atmosferze wyjaśnia prymasowi, jakiego „ducha” chciał przekazać
swojemu Kościołowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz