Kilka tygodni temu
na prośbę redakcji periodyku „Nasz Sobor”, wydawanego przez kijowską eparchię
Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego(UKGK), napisałem krótki tekst pt. „Odpowiedzialność
i solidarność”, ukazujący reakcję Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce na dramatyczne
i tragiczne wydarzenia na Ukrainie. Kończyły go te słowa: „Kościół
rzymskokatolicki w Polsce słowem i czynem solidaryzuje się z Ukrainą w jej
najbardziej tragicznych miesiącach od ogłoszenia niepodległości. W każdym liście
solidarności polscy hierarchowie odwołują się do warszawskiej deklaracji w 70. rocznicę
Tragedii wołyńskiej. To potwierdza, jak dalekosiężną była decyzja UKGK, by
odważnie wziąć odpowiedzialność za historię własnego narodu”.
Nie wiem, czy dziś
wystukałbym na klawiaturze takie zdania.
Bo padły słowa i miało miejsce wydarzenie, które sprowadziło wszystko na
prowincjonalną ziemię. Kulisy odkrył rzymskokatolicki arcybiskup lwowski
Mieczysław Mokrzycki: „W 10. rocznicę wydania wspólnego listu pasterskiego
biskupów greckokatolickich Ukrainy i rzymskokatolickich Polski z okazji aktu
przebaczenia i pojednania, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego
(UKGK) arcybiskup większy Światosław Szewczuk poprosił Konferencję Episkopatu
Polski, żeby w sposób uroczysty obejść tę rocznicę, jednak przewodniczący
Konferencji bp. Gądecki w porozumieniu z Radą Stałą KEP ograniczyli się tylko
do prywatnego spotkania, i na to spotkanie zaprosili także mnie”. Powody
odmowy, według słów lwowskiego hierarchy były następujące: „Przewodniczący KEP
abp Stanisław Gądecki powiedział, że nie chce uroczyście obchodzić rocznicy ze
względu na to, że deklaracja pojednania sprzed 10 laty była podpisana bez
udziału Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie i nie widzi wielkich
rezultatów tego pojednania, także po podpisaniu wspólnej deklaracji w 70.
rocznicę tragedii wołyńskiej, w 2013 r. Zapytał, jakie są owoce tego
pojednania: «ażeby nie były to
tylko puste frazesy»”.
10 lat temu deklaracja
nie uwzględniała także grekokatolików z Polski. Krytykowałem to na łamach „Błahowista”.
Nie było jednak słychać, by abp Jan Martyniak oponował dziś przeciw propozycji
patriarchy Światosława. Ani zwierzchnik grekokatolików, ani żaden z łacińskich
arcybiskupów nie piastował 10 lat temu dzisiejszych stanowisk. Co stało na
przeszkodzie, by naprawić błąd sprzed dziesięciu laty?
Nasuwa się smutny wniosek,
że małostkowość, zawziętość, i poczucie wyższości. Chyba także odrealnienie
mieszkańców sytej, bezpiecznej i doganiającej dzięki hojnym funduszom starą
Europę RP. Jak można zarzucać brak „wielkich rezultatów pojednania”
deklaracji podpisanej w czerwcu 2013
roku od Kościoła, który w listopadzie tegoż roku razem z milionami Ukraińców
rozpoczął dramatyczną drogę do wolności, naznaczoną groźbą likwidacji UKGK w
styczniu 2014, ofiarą Niebiańskiej sotni, tysiącami zabitych w efekcie
rosyjskiej agresji, ponad milionem uchodźców, potężnym kryzysem ekonomicznym i
niekończącą się groźbą inwazji.
Abp Mokrzycki
wyliczył wszystkie żale pod adresem grekokatolików. Nie pierwszy raz. Moją
pierwszą reakcją był ten tekst: www.cerkiew.home.pl/CerkiewOld/Wiadomosci/wiadomoscjedna.php?polaczenie=wiad_1317661887&cerkiew=cerkiew
O spotkanie z
Episkopatem Polski prosił nie biskup Lwowa, gdzie tradycyjnie Polacy i Ukraińcy
drą koty, ale głowa UKGK, który kierując kijowską eparchią jest jednocześnie
zwierzchnikiem Kościoła na Ukrainie i na wszystkich kontynentach. Ukraińscy
grekokatolicy w Warszawie, Nowym Jorku, Toronto, Buenos Aires, Sydney, Monachium
i Rzymie wspominają go, razem z papieżem Franciszkiem, kilkakrotnie podczas
Boskiej Liturgii. Prywatne spotkanie z kilkoma czołowymi hierarchami zamiast rozmowy
na forum całego Episkopatu to zmarnowana szansa. A może doczekaliśmy się
czasów, że trzeba cieszyć się i z tego? Prezydent elekt Andrzej Duda w ogóle
nie zechciał spotkać się w Warszawie z głową państwa ukraińskiego, który miał
zamiar wziąć udział w finale Ligi Europy.
Okoliczności
zewnętrzne i wewnętrzne sprzyjają wzrastaniu w siłę i wpływy środowisk kresowych,
dla wielu spośród których Ukraina, jej Kościoły, a szczególnie greckokatolicki,
mają charakter tymczasowy. Episkopat Polski stał się ich zakładnikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz