sobota, 13 czerwca 2015

Episkopat jako zakładnik



Kilka tygodni temu na prośbę redakcji periodyku „Nasz Sobor”, wydawanego przez kijowską eparchię Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego(UKGK), napisałem krótki tekst pt. „Odpowiedzialność i solidarność”, ukazujący reakcję Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce na dramatyczne i tragiczne wydarzenia na Ukrainie. Kończyły go te słowa: „Kościół rzymskokatolicki w Polsce słowem i czynem solidaryzuje się z Ukrainą w jej najbardziej tragicznych miesiącach od ogłoszenia niepodległości. W każdym liście solidarności polscy hierarchowie odwołują się do warszawskiej deklaracji w 70. rocznicę Tragedii wołyńskiej. To potwierdza, jak dalekosiężną była decyzja UKGK, by odważnie wziąć odpowiedzialność za historię własnego narodu”.
Nie wiem, czy dziś wystukałbym na klawiaturze takie  zdania. Bo padły słowa i miało miejsce wydarzenie, które sprowadziło wszystko na prowincjonalną ziemię. Kulisy odkrył rzymskokatolicki arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki: „W 10. rocznicę wydania wspólnego listu pasterskiego biskupów greckokatolickich Ukrainy i rzymskokatolickich Polski z okazji aktu przebaczenia i pojednania, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego (UKGK) arcybiskup większy Światosław Szewczuk poprosił Konferencję Episkopatu Polski, żeby w sposób uroczysty obejść tę rocznicę, jednak przewodniczący Konferencji bp. Gądecki w porozumieniu z Radą Stałą KEP ograniczyli się tylko do prywatnego spotkania, i na to spotkanie zaprosili także mnie”. Powody odmowy, według słów lwowskiego hierarchy były następujące: „Przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki powiedział, że nie chce uroczyście obchodzić rocznicy ze względu na to, że deklaracja pojednania sprzed 10 laty była podpisana bez udziału Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie i nie widzi wielkich rezultatów tego pojednania, także po podpisaniu wspólnej deklaracji w 70. rocznicę tragedii wołyńskiej, w 2013 r. Zapytał, jakie są owoce tego pojednania:  «ażeby nie były to tylko puste frazesy»”.
10 lat temu deklaracja nie uwzględniała także grekokatolików z Polski. Krytykowałem to na łamach „Błahowista”. Nie było jednak słychać, by abp Jan Martyniak oponował dziś przeciw propozycji patriarchy Światosława. Ani zwierzchnik grekokatolików, ani żaden z łacińskich arcybiskupów nie piastował 10 lat temu dzisiejszych stanowisk. Co stało na przeszkodzie, by naprawić błąd sprzed dziesięciu laty?
Nasuwa się smutny wniosek, że małostkowość, zawziętość, i poczucie wyższości. Chyba także odrealnienie mieszkańców sytej, bezpiecznej i doganiającej dzięki hojnym funduszom starą Europę  RP. Jak można zarzucać brak „wielkich rezultatów pojednania” deklaracji  podpisanej w czerwcu 2013 roku od Kościoła, który w listopadzie tegoż roku razem z milionami Ukraińców rozpoczął dramatyczną drogę do wolności, naznaczoną groźbą likwidacji UKGK w styczniu 2014, ofiarą Niebiańskiej sotni, tysiącami zabitych w efekcie rosyjskiej agresji, ponad milionem uchodźców, potężnym kryzysem ekonomicznym i niekończącą się groźbą inwazji.
Abp Mokrzycki wyliczył wszystkie żale pod adresem grekokatolików. Nie pierwszy raz. Moją pierwszą reakcją był ten tekst: www.cerkiew.home.pl/CerkiewOld/Wiadomosci/wiadomoscjedna.php?polaczenie=wiad_1317661887&cerkiew=cerkiew
O spotkanie z Episkopatem Polski prosił nie biskup Lwowa, gdzie tradycyjnie Polacy i Ukraińcy drą koty, ale głowa UKGK, który kierując kijowską eparchią jest jednocześnie zwierzchnikiem Kościoła na Ukrainie i na wszystkich kontynentach. Ukraińscy grekokatolicy w Warszawie, Nowym Jorku, Toronto, Buenos Aires, Sydney, Monachium i Rzymie wspominają go, razem z papieżem Franciszkiem, kilkakrotnie podczas Boskiej Liturgii. Prywatne spotkanie z kilkoma czołowymi hierarchami zamiast rozmowy na forum całego Episkopatu to zmarnowana szansa. A może doczekaliśmy się czasów, że trzeba cieszyć się i z tego? Prezydent elekt Andrzej Duda w ogóle nie zechciał spotkać się w Warszawie z głową państwa ukraińskiego, który miał zamiar wziąć udział w finale Ligi Europy.
Okoliczności zewnętrzne i wewnętrzne sprzyjają wzrastaniu w siłę i wpływy środowisk kresowych, dla wielu spośród których Ukraina, jej Kościoły, a szczególnie greckokatolicki, mają charakter tymczasowy. Episkopat Polski stał się ich zakładnikiem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz