czwartek, 12 września 2019

Własna droga



2 września drogą elektroniczną wysłałem do redakcji „Polityki” list takiej oto treści: 

„Jako czytelnik «Polityki» utożsamiający się z tradycją bizantyńską z radością przyjąłem «Pomocnik Historyczny» 1/2019 «Dzieje Bizancjum. Zaginione cesarstwo». Reakcja na postępowanie marszałka Kuchcińskiego potwierdziła słowa redaktora Jerzego Baczyńskiego ze wstępu do wydania, mówiące o krzywdzącym stereotypie: «Na co dzień przywołuje się Bizancjum dla (krytycznego) zobrazowania orientalnego przepychu, mianem bizantyńskiego określa się coś nadmiernie kosztownego». Z tym większym zdziwieniem zareagowałem na przywoływanie Bizancjum przez redaktorów «Polityki» już w tytułach artykułów: «PISancjum», «Bizantyjskie zwyczaje i autokratyczne praktyki». Szczególnie zaskakujące było odwołanie się do tego stereotypu przez zastępcę szefa, red. Mariusz Janickiego, który możliwość porażki PIS widzi wtedy, gdy ta partia «zacznie przesadzać z bizantyjskim stylem». Jak ulał pasują tu niestety słowa z ostatniego artykułu w «Dziejach Bizancjum», autorstwa Andrzeja Kompy, współredaktora tego wydania «Pomocnika Historycznego»: «Z niemałą dawką autokrytycyzmu trzeba powiedzieć, że próby docierania do szerszej publiczności, o ile podniosły zainteresowanie, nijak mają się do potocznych wyobrażeń, a rytm stereotypów i etykietek bizantyńskich idzie zupełnie własną drogą. Ich obserwowanie jest samo w sobie fascynujące». «Własna droga» autorów «Polityki» wywołuje raczej więcej zdumienia niż fascynacji”.

Było już zdziwienie, zaskoczenie, zdumienie. Nie ma stopniowania rzeczowników, ale są synonimy. Słowo „konsternacja” będzie odpowiednie. By opisać wrażenie wywołane tym passusem ze wstępniaka red. Baczyńskiego z ostatniego numeru „Polityki” (11.09-17.09.2019): „Nie chodzi tylko o porównywanie skali i rozmachu skromnych konwencji KO czy PSL z megaspektaklem  za miliony złotych przygotowanym przez bizantyjską partię władzy”.

To, że redaktor naczelny największego (poza kościelnymi) tygodnika opinii nie czyta wszystkich listów od czytelników, można jeszcze zrozumieć. Ale jak wytłumaczyć to, że nie zna głównej myśli tekstu, pod którym stawia swój podpis?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz