niedziela, 13 kwietnia 2014

Leniwi nacjonaliści



Irracjonalny  strach wielu mieszkańców wschodniej Ukrainy przed „benderowcami”, wywołany i podtrzymywany przez rosyjską i prorosyjską propagandę, nie dziwi. Tak samo jak ich lęki przed złowrogim Zachodem, czyhającym na zagarnięcie kwitnących na powierzchni i przepełnionych wewnętrznym bogactwem ziem. Dziewięćdziesiąt procent mieszkańców wschodnich obwodów nigdy tam nie było. Za to dziwi, wręcz zdumiewa to, co mówi ks. dr Michał Bajcar, sędzią Sądu Arcybiskupiego we Lwowie, proboszcz parafii rzymskokatolickiej pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Gródku Jagiellońskim na Ukrainie. Na oryginalnie zadane pytanie dziennikarza „Naszego Dziennika”   Z tego, co Ksiądz mówi, idee nacjonalizmu ukraińskiego zwłaszcza na zachodniej Ukrainie przeżywają renesans. Czy tak…?” pada odpowiedź: „Wydawałoby się, że wraz z odejściem pokolenia przesiedleńców po Akcji Wisła nacjonalizm zacznie się wykruszać, tymczasem nic bardziej mylnego, palono urzędy państwowe, nawiasem mówiąc – spłonęło siedem budynków, w tym prokuratura i siedziba policji, pokazały, że nacjonalizm wciąż głęboko tkwi w sercach wielu Ukraińców, mało tego – niebezpiecznie rozwija się w młodym pokoleniu”. Tej ignorancji księdza doktora można zaradzić lekturą uczciwie napisanej pracy historycznej, która odróżnia deportacje od tak zwanych repatriacji.
Trudniej będzie przezwyciężyć w sobie poczucie wyższości w stosunku do Ukraińców, którzy, znowu w odpowiedzi na pytanie-majstersztyk: „Można  zatem powiedzieć, że w pojęciu Ukraińców UE ma być prezentem, który im się należy?”, według kapłana „dokładnie tak myślą” i  „chcieliby, żeby ktoś wykonał za nich całą pracę, a samo członkostwo w strukturach miałoby dla nich być właśnie prezentem, który sprawi, że z dnia na dzień poprawi się materialny poziom ich życia”. Można zrozumieć zmęczenie ks. Bajcara nierozstrzygniętymi sprawami własności kościołów i budynków parafialnych, ale twierdzenie, że  „Czynnikiem, który wyzwala i potęguje wrogie nastawienie do Polaków i wszelkich przejawów polskości, jest Cerkiew Greckokatolicka. W tym środowisku tkwi i jest podtrzymywane centrum nacjonalizmu ukraińskiego, a więc to, co my, Polacy, zamieszkujący na Ukrainie uważamy za najbardziej groźne” , brzmi jak spolszczenie wypowiedzi któregoś z dyżurnych propagandystów Patriarchatu Moskiewskiego.
Wewnętrznie sprzeczne jest krytykowanie braku w społeczeństwie ukraińskim instynktu państwowotwórczego i zarzut, że w „żadnym dokumencie ukraińskim nie jest napisane, jakiej kto jest narodowości”.
Szokuje stawianie przez księdza Bajcara Rosji jako przykładu kraju dbającego o swoją mniejszość: „Moje odczucia nie są wcale odosobnione, bo dotyczy to także innych Polaków, ale także przedstawicieli innych mniejszości narodowych jak chociażby: Węgrów, Słowaków czy nawet Rosjan. Owszem Rosjanie mogą sobie pozwolić na więcej, bo mają za sobą Moskwę, która w każdej chwili może wkroczyć z działaniami wojennymi i wymusić odpowiednie traktowanie. Za nami niestety nie ma kto stanąć, w tej sytuacji jesteśmy zdani sami na siebie”. Receptą na rozwiązanie problemów polskiej mniejszości ma być zdecydowana postawa polskich władz, wręcz postawienie Ukraińców pod ścianą: „Gdyby polskie władze postawiły sprawę jasno i zdecydowanie, Ukraińcy nie mieliby wyjścia, w pewnych kwestiach musieliby się podporządkować i pójść na ustępstwa”. Czy mówienie o „interesach obywateli mieszkujących także poza granicami kraju, w tym wypadku na Kresach dawnej Rzeczypospolitej” jest przejęzyczeniem, figurą retoryczną czy nieświadomym nawoływaniem do kopiowania metod Kremla, rozdającego rosyjskie paszporty obywatelom „bliskiej zagranicy”.
Cały wywiad, przedrukowany przez portale postrzegające Ukrainę jako największe zło współczesnej Europy, musiał uradować pewien sąsiedni kraj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz