19 października
2014 roku w Sądowej Wiszni niedaleko Lwowa odbyły się uroczystości związane z
100. rocznicą urodzin Sługi Bożego
Biskupa Stefana Czmila, ukraińskiego salezjanina, którego określa się jako wychowawcę
papieża Franciszka. W liście napisanym z tej okazji Biskup Rzymu wspomina: „W
latach nauki miałem możliwość poznać tego kapłana, pierwszego ukraińskiego
salezjanina, który przybył do Buenos Aires w roku 1949 i pracował w kolegium Wilfrid
Baron de los Santos Angeles w Ramos Mexia. Zazwyczaj służyłem mu codziennie do
mszy i już wtedy byłem pod wrażeniem jego umiłowania Boskiej Liturgii i
apostolskiego zapału, których potwierdzeniem było jego życie całkowicie
poświęcone ewangelii i umiłowanemu narodowi ukraińskiemu”. Okazuje się, że z
jeszcze jednym nietuzinkowym Ukraińcem łączy coś papieża Franciszka.
Wśród chwytliwych
metafor, którymi nowy pontyfik wywołał żywe zainteresowanie wiernych i mass
mediów, chyba najbardziej popularnym było porównanie Kościoła do szpitala
polowego. „Postrzegam Kościół jak szpital polowy po walce. Nie ma sensu pytać
się ciężko rannego czy ma wysoki poziom cholesterolu bądź cukru. Trzeba leczyć
jego rany. Później zajmiemy się resztą” – powiedział papież w wywiadzie dla „Civiltà cattolica”. To obrazowe porównanie wraca
często w jego wypowiedziach.
Nie byłem
zaskoczony tą metaforą. Znałem ją od 2003 roku, z książki pt. „Ukraińska idea i
chrześcijaństwo albo kiedy harcują kolorowe konie apokalipsy” Mirosława Marynowycza,
ukraińskiego dysydenta, wieloletniego
więźnia sowieckich łagrów, wicerektora Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego
we Lwowie. Na pięciuset stronach jako chrześcijanin analizuje on ukraińską
historię, ocenia teraźniejszość i kreśli wizje przyszłości. W rozdziale pt. „Religijne
procesy w Ukrainie”, który jest do bólu szczerą krytyką hierarchii i
duchowieństwa, Marynowycz pisze: „Czasem powstaje wrażenie, że Kościół stał się
szpitalem polowym, który rozbił swe namioty niedaleko miejsca wielkiej
katastrofy, a duchowieństwo pełni obowiązki sanitariuszy, którzy usiłują wynieść z
niebezpiecznej strefy wszystkich rannych. Ale podobieństwo na tym się chyba
wyczerpuje. Bo nie wszyscy ranni spieszą do tego szpitala, i nie wszyscy, którzy
go odwiedzają, wracają do zdrowia”.
Choć kontekst użycia
metafory szpitala jest odmienny – u Marynowycza jest nim krytyka bliskich do
autorytaryzmu duszpasterskich metod – to sam obraz jest identyczny z Franciszkowym.
Ukraiński myśliciel nie pozwie oczywiście Biskupa Rzymu o plagiat. Za to warto
wezwać do lektury przemyśleń jednego z największych autorytetów moralnych współczesnej
Ukrainy, który choćby ostatnio, po fali „śmietnikowej” lustracji, pyta swych
rodaków, czy „Rewolucja godności zamieni się w rewolucję linczu?”. http://ucu.edu.ua/library/17356/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz