wtorek, 21 października 2014

Papież Franciszek plagiatorem?




19 października 2014 roku w Sądowej Wiszni niedaleko Lwowa odbyły się uroczystości związane z 100. rocznicą urodzin  Sługi Bożego Biskupa Stefana Czmila, ukraińskiego salezjanina, którego określa się jako wychowawcę papieża Franciszka. W liście napisanym z tej okazji Biskup Rzymu wspomina: „W latach nauki miałem możliwość poznać tego kapłana, pierwszego ukraińskiego salezjanina, który przybył do Buenos Aires w roku 1949 i pracował w kolegium Wilfrid Baron de los Santos Angeles w Ramos Mexia. Zazwyczaj służyłem mu codziennie do mszy i już wtedy byłem pod wrażeniem jego umiłowania Boskiej Liturgii i apostolskiego zapału, których potwierdzeniem było jego życie całkowicie poświęcone ewangelii i umiłowanemu narodowi ukraińskiemu”. Okazuje się, że z jeszcze jednym nietuzinkowym Ukraińcem łączy coś papieża Franciszka.

Wśród chwytliwych metafor, którymi nowy pontyfik wywołał żywe zainteresowanie wiernych i mass mediów, chyba najbardziej popularnym było porównanie Kościoła do szpitala polowego. „Postrzegam Kościół jak szpital polowy po walce. Nie ma sensu pytać się ciężko rannego czy ma wysoki poziom cholesterolu bądź cukru. Trzeba leczyć jego rany. Później zajmiemy się resztą” – powiedział papież w wywiadzie dla „Civiltà cattolica”. To obrazowe porównanie wraca często w jego wypowiedziach.

Nie byłem zaskoczony tą metaforą. Znałem ją od 2003 roku, z książki pt. „Ukraińska idea i chrześcijaństwo albo kiedy harcują kolorowe konie apokalipsy” Mirosława Marynowycza,  ukraińskiego dysydenta, wieloletniego więźnia sowieckich łagrów, wicerektora Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie. Na pięciuset stronach jako chrześcijanin analizuje on ukraińską historię, ocenia teraźniejszość i kreśli wizje przyszłości. W rozdziale pt. „Religijne procesy w Ukrainie”, który jest do bólu szczerą krytyką hierarchii i duchowieństwa, Marynowycz pisze: „Czasem powstaje wrażenie, że Kościół stał się szpitalem polowym, który rozbił swe namioty niedaleko miejsca wielkiej katastrofy, a duchowieństwo pełni obowiązki  sanitariuszy, którzy usiłują wynieść z niebezpiecznej strefy wszystkich rannych. Ale podobieństwo na tym się chyba wyczerpuje. Bo nie wszyscy ranni spieszą do tego szpitala, i nie wszyscy, którzy go odwiedzają, wracają do zdrowia”.

Choć kontekst użycia metafory szpitala jest odmienny – u Marynowycza jest nim krytyka bliskich do autorytaryzmu duszpasterskich metod – to sam obraz jest identyczny z Franciszkowym. Ukraiński myśliciel nie pozwie oczywiście Biskupa Rzymu o plagiat. Za to warto wezwać do lektury przemyśleń jednego z największych autorytetów moralnych współczesnej Ukrainy, który choćby ostatnio, po fali „śmietnikowej” lustracji, pyta swych rodaków, czy „Rewolucja godności zamieni się w rewolucję linczu?”. http://ucu.edu.ua/library/17356/
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz