wtorek, 23 lutego 2016

Deklaracja naiwności, cd.



Po podpisaniu przez papieża Franciszka i patriarchę Cyryla  wspólnej deklaracji przyszedł czas na praktyczne działania. Metropolita Hilarion, postać numer dwa w Patriarchacie Moskiewskim, w wywiadzie dla agencji Interfax mówi o wzajemnej wymianie relikwii między katolikami i prawosławnymi: „Myślę, że gdyby relikwie świętych czczonych w naszym Kościele, a znajdujące się u katolików, były przywożone do Rosji, to nasi wierni przyjęliby je z wielkim duchowym uniesieniem. I oczywiście możliwy jest tu ruch w przeciwnym kierunku – relikwie Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego mogą na jakiś czas trafiać na Zachód, by mogli uczcić je wierni Kościoła katolickiego”.

To racjonalne podejście. Koncentracja na relikwiach jest ekumenicznym fenomenem w naszej części Europy. Ekspansji tego zjawiska sprzyja także papież Franciszek, sprowadzając choćby ostatnio do Rzymu, doczesne szczątki świętego Ojca Pio. 

W sytuacji rosyjskiego prawosławia jest to szczególnie skuteczny i niezbędny środek wzbudzania duchowego uniesienia. Jak zauważył ukraiński komentator Anatolij Babinskyj, na najważniejsze muzułmańskie święto Kurban Bajram przychodzi w Moskwie więcej wiernych, niż prawosławnych na Paschę. W tej konkurencji można wygrać tylko dzięki relikwiom, co pokazało sprowadzenie do Rosji pasa Bogurodzicy w 2011 roku. Kilkaset tysięcy ludzi w Moskwie, kilometrowe kolejki, specjalne wejścia dla VIP-ów. I słowa zachwytu z ust hierarchów. 

Dla przeprowadzającego wywiad dziennikarza działania grekokatolików na Ukrainie są „głównym problemem w stosunkach między dwoma Kościołami”. Metropolita Hilarion nie wyklucza powołania wspólnej komisji, która „pomogłaby rozwiązać problem unii”. I wraca do początku lat 90., gdy działała Komisja Czterostronna, która miała rozwiązać konflikty o budynki cerkiewne na Zachodniej Ukrainie. Strona greckokatolicka, robi zarzut prawosławny hierarcha, zerwała te rozmowy. Według niego „wytłumaczeniem jest to, że oni w ogóle nie chcą podążać drogą, którą wytyczyli dziś papież i patriarcha we wspólnej deklaracji”.

W oświadczeniu z 19 marca 1990 roku strona greckokatolicka, biskupi z podziemnego Kościoła, napisała, że powodem zerwania rozmów była „stała odmowa ze strony Patriarchatu Moskiewskiego uznania jako niekanonicznego pseudosoboru z roku 1946 we Lwowie”. Greckokatoliccy władycy oświadczali, że „dopóki Rosyjski Kościół Prawosławny nie będzie gotów uznać Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego jako instytucji i osoby prawnej, a nie tylko jako grupy grekokatolików, i tak długo, jak Komisja Czterostronna nie będzie gotowa rozwiązywać istotne kwestie, tak długo nie widzimy potrzeby kontynuowania prac”.

Charakterystyczne, że rosyjski hierarcha wraca do czasów, gdy istniał jeszcze Związek Radziecki, do epoki, w której totalitarne państwo gnębiło chrześcijan, którzy nie chcieli ukorzyć się przed świecką władzą. 

We wspólnej deklaracji z Hawany mówi się o prawie do istnienia „wspólnot kościelnych” powstałych w efekcie oderwania „od swego Kościoła”. Wykorzystany tu dokument Międzynarodowej Komisji Mieszanej do dialogu teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym  z Balamand z roku 1993 mówi w punkcie trzecim: „Jeśli chodzi o wschodnie Kościoły katolickie, jest rzeczą jasną, że mają one jako część wspólnoty katolickiej, prawo do istnienia i działania, aby zaspokajać duchowe potrzeby swoich wiernych”.  Dla kogoś z zewnątrz to może wydawać się nadwrażliwością, ale dla grekokatolików „wspólnoty kościelne” w roku 2016 zbyt mocno kojarzą się z „grupą grekokatolików” z roku 1990,  z czasów, gdy watykańscy delegaci podróżowali na Ukrainę jedynym dostępnym wówczas połączeniem lotniczym. Przez Moskwę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz