poniedziałek, 3 lipca 2017

Klęska i utrata. Rzecz o grekokatolikach




Jak na pewne szczepy wirusa grypy uodpornieni są ludzie w średnim i starszym wieku, tak główna teza rozmowy prof. Andrzeja Zięby z redaktorem portalu Kresy.pl nie szokuje grekokatolika, który pamięta wniosek, do jakiego doszedł Bohdan Cywiński prawie czterdzieści lat temu. Według Zięby, „swoisty flirt UKG [UKGK] ze skrajnym, integralnym nacjonalizmem ukraińskim poszedł tak daleko, że momentami wydaje się, że kościół ten utracił więź z istotą wiary chrześcijańskiej i postawił na swoich ołtarzach świeckich bohaterów. Mało tego, że świeckich, to jeszcze z grzeszną przeszłością”. Dla Cywińskiego „dwudziestowieczne dzieje tego Kościoła, wpisane – przyznajmy – w wyjątkowo dramatyczne koleje historii narodowej małopolskich Ukraińców, doprowadziły jednak, jak sądzę, do deformacji eklezjalnego charakteru tej wspólnoty, w której sprawa integracji politycznej wyodrębniającego się narodu przeważyła nad wartościami religijnymi Kościoła”, w wyniku czego „Kościół greckokatolicki poniósł klęskę wyższego rzędu: okazał się niezdolny do przekonywającego zaświadczenia o podstawowych wartościach moralnych chrześcijaństwa – wtedy, gdy to świadectwo było nieszczęsnemu narodowi najbardziej potrzebne”( „Ogniem próbowane”, Papieski Instytut Studiów Kościelnych, Rzym 1982, t.1, s. 131).

Zdumiewa lekkość, z jaką polscy badacze wypowiadają opinie o utracie ewangelicznego charakteru przez Kościół ukraińskich grekokatolików. Odpowiedzią na sąd Cywińskiego było beatyfikowanie przez Jana Pawła II 27 czerwca 2001 roku we Lwowie greckokatolickich męczenników obydwu totalitarnych reżimów. Zięba, po rewolucyjnej przemianie (zob. http://seminarija.pl/archiwum/2-uncategorised/53-we-wrzesniowym-numerze-miesiecznika-historia), w sprzyjającej zewnętrznej i wewnętrznej koniunkturze, kontynuuje misję demonizowania Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. 

Odpowiedzią na jego opinię o „nieprzemijającej niechęci i wrogości” hierarchów UKGK wobec katolików obrządku łacińskiego niech będą głosy samych rzymskich katolików z Ukrainy i Polski: https://risu.org.ua/ua/index/blog/~firemark/64273/, https://risu.org.ua/ua/index/all_news/community/religion_and_policy/67292/, https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2879,huzar.html.

Sprawdzają się przewidywania greckokatolickich komentatorów, że wydanie w Polsce wspomnień błogosławionego władyki Hryhorija Chomyszyna  „Dwa carstwa”, zostanie wykorzystane jako dowód przeciwko beatyfikacji Sługi Bożego Andrzeja Szeptyckiego. Według Zięby to „bardzo silne argumenty przeciwko beatyfikacji. Logicznie rzecz biorąc, powinny one teraz stać się obiektem starannej analizy w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Pytanie, czy się staną?”.

Oryginalną propozycją jest wyniesienie ukraińskich „spraw międzyobrządkowych” na forum Stolicy Apostolskiej, „być może synodu wszystkich obrządków katolickich Ukrainy, prowadzonego osobiście przez papieża w Watykanie”. Mieliby w nim brać udział „obserwatorzy z episkopatów w krajach sąsiednich (Polska, Słowacja, Węgry, Białoruś, Rosja)”. Celem takiego zgromadzenia miałoby być ułożenie nowej Concordii i „pasterskie pouczenie ze strony najwyższego autorytetu Kościoła katolickiego o niewłaściwości stosowania praktyk niechęci, żeby nie powiedzieć wrogości, wobec współbraci w katolicyzmie”. Jeśli pomysł tej kościelnej Norymbergii nad grekokatolikami zrodził się w głowie krakowskiego profesora, to pół biedy. Gorzej, jeśli marzą o tym bardziej wpływowe w Watykanie osoby. Gdyby już to tego doszło, to obserwator z Polski, w drażliwej kwestii własności budowli kościelnych,  miałby okazję powiedzieć ile-set dawnych cerkwi wykorzystuje w Polsce Kościół rzymskokatolicki. 

Zbliża się trzydziesta rocznica dialogu pojednania między episkopatem Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce i hierarchią Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Zainicjowany w Rzymie, po cudownych przemianach lat 1989-1991, kontynuowany był w Polsce i na Ukrainie. Paradoksem jest to, że właśnie teraz pada propozycja, by Rzym tym razem był miejscem strofowania jednej strony przez najwyższy kościelny autorytet, do tego w obecności przedstawicieli sąsiednich episkopatów.  Po zeszłorocznym ataku na greckokatolicką procesję w Przemyślu do dziś świdrującym milczeniem rozbrzmiewa reakcja współbraci. Przygnębiający obraz tegorocznej, w pancernym kokonie stróżów prawa, stanie się symbolem zachodzącej zmiany. Co dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz