Ten pomysł w porównaniu z
włączeniem Cmentarza Orląt we Lwowie i wileńskiej Ostrej Bramy do listy obiektów,
które mogą stanowić szatę graficzną nowych polskich paszportów, nie wywołuje aż tylu kontrowersji, ale już objawił
swój potencjał inspirowania dyskusji. Lublin ma największe szanse, by stać się siedzibą
instytucji roboczo nazywanej Muzeum Kresów.
W lubelskim dodatku „Gazety
Wyborczej” (11.08.2017) redaktor Małgorzata Bielecka-Hołda krytykuje ten
zamysł. Jej wątpliwości wzrosły po wywiadzie z wojewodą lubelskim Przemysławem
Czarnkiem („Dziennik Wschodni”, 13.06.2017), według którego muzeum „w pierwszej
kolejności powinno pokazywać, jaki wpływ na dawne ziemie RP zamieszkane przez
przeróżne narody miało chrześcijaństwo, które zostało przeniesione z ziem
zachodnich”. „W takim razie jak ma być pokazana historia i konsekwencje Unii
Brzeskiej?” – pyta Bielecka-Hołda.
Wszystko zależeć będzie od
tego, kto to zrobi, czyja opinia stanie się wiążącą. Jeśli, na przykład,
podstawą stanie się pogląd prof. Zbigniewa Mikołejki, filozofa i historyka
religii, to grekokatolik w przyszłym lubelskim muzeum czuć się będzie jak
oskarżony na sali sądowej. Dla pochodzącego z Lidzbarka Warmińskiego naukowca „Unia
Brzeska – trzeba to powiedzieć twardo i jednoznacznie – była zmarnowaniem,
roztrwonieniem wielu szans religijnych, politycznych i kulturowych, jakie
zarysowały się na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej po zjednoczeniu Polski z
Litwą. Była brutalnym ciosem w ekumenę i w promocję polskości na tamtych
ziemiach, ku której przychylało się nawet ruskie prawosławie”. Ten wniosek
zawarł autor w tekście poświęconym św. Jozafatowi Kuncewiczowi, którego razem z
innymi świętymi na nowo odkrywał w książce będącej „zbiorem opowieści z dziejów
polskiego Kościoła” („Żywoty świętych poprawione ponownie”, Iskry 2017). To symptomatyczne
nie tylko dla świeckich badaczy w Polsce. Dla Mikołejki, świadomego, że „polscy
święci tak często – z etnicznego punktu widzenia – nie byli wcale Polakami”, bo
wśród nich „mamy domowych Niemców i Włochów, Rusinów i Węgrów, Litwinów i Czechów”,
chrześcijanie wschodni, którzy Unią Brzeską odnowili jedność z biskupem Rzymu,
nie są jednak Kościołem, ale „domowymi”, co ich, jak św. Jozafata, można
zaliczyć, jako praktykujących inny obrządek, do polskiego Kościoła.
Bardziej jednak
prawdopodobny jest wariant, którego realizacji grekokatolicy nie muszą się
obawiać. Inicjatorem utworzenia w Lublinie placówki, która miałaby nosić nazwę
Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej RP, wystąpił historyk z KUL prof. Andrzej Gil,
dla którego „Unia brzeska okazała się – w ówczesnych uwarunkowaniach – udaną próbą
wpisania Cerkwi w nurt przemian kulturowo-religijnych z jednoczesnym
zachowaniem podstawowych elementów kijowskiego dziedzictwa”(Andrzej Gil, Ihor
Skoczylas, „Kościoły Wschodnie w państwie polsko-litewskim w procesie przemian
i adaptacji: metropolia kijowska w latach 1458-1795”, Lublin-Lwów 2014). Według
lubelsko-lwowskiego duetu naukowców, choć koniec XVI wieku był dla metropolii
kijowskiej okresem strukturalnego rozwoju i otwarcia na nowe prądy kulturowe,
to „jak nigdy wcześniej, odczuła realne zagrożenie utraty swej wewnętrznej
spójności i eklezjalnej tożsamości, aż do groźby zupełnego unicestwienia”. W
takim kontekście „komunia z Kościołem łacińskim stała się dla części hierarchii
i wiernych metropolii jedyną drogą do zachowania tradycji kijowskiego
chrześcijaństwa”.
A jakie konsekwencje miało
zniszczenie Unii dla Białorusinów, najlepiej posłuchać ich samych: „Główną
zasługą Unii było to, że w specyficznych warunkach historii białoruskiej była
ona faktycznie jedyną instytucją zjednoczenia narodowego. Przez swoje środki, w
tym sztukę, kształtowała ona główne cechy charakteru narodowego: tolerancję,
miłość do Ojczyzny, szczerość, szacunek do pracy i nauki, a przede wszystkim –
głęboką wiarę. Dlatego zniesienie Unii było tragedią narodową. Doprowadziło do
zatracenia przez naród białoruski swej godności i swej świadomości narodowej.
Ciężkie rany zadane zniesieniem Unii pozostają nie zaleczone do dziś”(Jury
Chadyka, „Kulturotwórcza rola Unii Brzeskiej na Białorusi”, w: „Unia Brzeska z
perspektywy czterech stuleci”, red.wyd. KUL, Lublin 1998). Katastrofa roku 1839
dotknęła nie tylko Kościoła unickiego, lecz miała wszechobejmujący charakter: „Białoruś w swej historii jeszcze nie zaznała na tak
wielką skalę jednoczesnej i radykalnej zmiany swej wyznaniowej mapy. Było to nie
tylko zniszczenie jednej z instytucji religijnych, ale i wielki cywilizacyjny
odwrót. Na białoruskim doświadczeniu duchowno-religijnej integracji Wschodu i Zachodu
została postawiona ostateczna kropka. Naczelnik Świętego Synodu Protasow
wydarzenie to określił z kolei jako: «Olbrzymie
przedsięwzięcie, ważne zarówno w politycznym, jak i w religijnym znaczeniu,
które zajmie lśniącą stronicę w latopisach imperium»”. (Swietłana Marozawa, „Białoruś, jesień 1838 – wiosna
1839: ostatni akt unickiej tragedii”, w: „Rocznik Instytutu Europy
Środkowo-Wschodniej”, Rok (4) 2006).
Oprócz kompetentnych historyków Lublin w kwestii Unii Brzeskiej może
poszczycić się także wyjątkowym teologicznym autorytetem. To miejsce życia i działalności
najwybitniejszego polskiego ekumenisty, którego entuzjastą unijnej metody
odbudowywania jedności Kościoła nikt jednak nie nazwie. Ale spod pióra ks. prof.
Wacława Hryniewicza wyszły te słowa o Unii Brzeskiej: „Względy
religijne skłaniające do unii były jednak ważniejsze niż wszelkie nadzieje
kulturowe i społeczno-polityczne”. Badacz, bez uprzedzeń studiując
źródła, dochodzi do wniosku, że biskupi ruscy chcieli „po przywróceniu jedności
z Rzymem, nie tylko zachować swoje wschodnie dziedzictwo i własną tożsamość,
ale również pozostać we wspólnocie z innymi Kościołami prawosławnymi”. Nie
udało się tego zrealizować, bo doszło do „zderzenia się dwóch różnych
eklezjologii. Sakramentalne rozumienie Kościoła musiało ustąpić przed
dominującą eklezjologią instytucjonalną, skoncentrowaną wokół prymatu papieża”.(„Przeszłość
zostawić Bogu. Unia i uniatyzm w perspektywie ekumenicznej”, Opole 1995).
Wojewoda lubelski stawia
akcent na wpływie, jaki na dawne ziemie RP miało chrześcijaństwo, które zostało
„przeniesione z ziem zachodnich”. Gdy zwiedzający muzeum Kresów zawitają
do Kaplicy Trójcy Świętej na Zamku lubelskim , to przekonają się, że ziemie
wschodnie nie były krainą barbarzyńców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz