sobota, 2 września 2017

Księga 700 błędów?



Za nami kulminacja świętowania 700-lecia Lublina. Frekwencja na jubileuszowych obchodach zaskoczyła organizatorów. O wzrastającej popularności miasta nad Bystrzycą najlepiej świadczą nowe hotele, budowane także blisko historycznego centrum miasta. 

Z chwilą uruchomienia portu lotniczego Lublin stał się łatwiej dostępny dla zagranicznych gości. Część z nich, zdecydowanie ci starszej daty, na pewno szuka drukowanych źródeł informacji o mieście i regionie.

Co znajdują w aktualnie chyba bezkonkurencyjnym wydaniu oferowanym przez wydawnictwo Gaudium („Lublin. The Guidebook”, Lublin 2012). Chodzi mi tu, w myśl powiedzenia o koszuli bliższej ciału, o ukraińskim – w historycznym rozwoju – i wschodniochrześcijańskim wątku w dziejach miasta i regionu.

Zacznijmy od toponimii. Droga E72 prowadzi „from Warsaw to Lvov”(s.7), Lublin jest „sister city of Lvov”(s.8), ale w drugiej połowie XVI wieku Lublin był jednym z najważniejszych ośrodków miejskich „in the Commonwealth of Two Nations, apart from Vilnius, Gdańsk, Elblg, Toruń, Poznań, Cracow and Lviv”.

Ulica Ruska w okresie staropolskim „was part of the commercial tract to Rutland (towards Lvov)”. Znani są   „Anglicy z Kołomyi”, ale o podróżujących z Lublina do Lwowa leżącego w hrabstwie w środkowej Anglii nikt do chwili wydania „Lublin. The Guidebook” nie słyszał.

Kim byli zakłócający mir domowy Lublinian w XIII wieku? Na stronie jedenastej to „Yotvingian and Prussian raids – oraz – Mongolian and Russian expansion”, na trzydziestej natomiast  „Jadźwings, Lithuanians and Ruthenian princes Daniel and Roman”.

Kto i w jakim stylu stworzył freski w kaplicy na Zamku? „Russian painter Andrei”(s.37) kierował pracami nad „Russo-Byzantine wall paintings”(s.12), które pod koniec przewodnika stają się „Russian Byzantine frescoes”(s.515, 535).

Podpisanie w roku 1596 Unii w Brześciu spowodowało wzrost znaczenia bytu o nazwie „Unitarian Church”(s.14), ulica Bazylianówka przypomina „the presence of Unitarians”(s.15), prawosławna lubelska katedra to „originally a Unitarian church”, a w Chełmie oprócz „Barroque Orthodox and Unitarian church”(s.524) jest „former Unitarian Orthodox Church of St. Michael”(s.499). I pomyśleć, że jednym z głównych motywów powodujących prawosławnymi biskupami metropolii kijowskiej, którzy zainicjowali proces unijny, była obrona wiary w Trójcę Świętą. Unitarianie, zwani w Polsce braćmi polskimi albo socynianami, odrzucali bóstwo Syna Bożego i Ducha Świętego. W XXI wieku dzięki Gaudium doczekali się symbolicznego zwycięstwa: chwycili dusze milionów grekokatolików.

Tłumaczem z języka polskiego jest jedna osoba. W duecie z wykonawcą „English editor‘s revision” miał wahania formy jak polscy piłkarze. Nie chodzi tylko o „Lvov” i „Lviv”. Przede wszystkim o znajomość poprawnej terminologii: „Uniate Church”(s.224), „Uniates”(s.441), „Uniate monks, the Basilians”(s.71).

Przymiotnik „ruski” też potrafił oddać adekwatnie: „the most famous Ruthenian families”(s.14), „Lithuanian and Ruthenian roadside”(s.71). Rusinów nie rusyfikował: „Apart from numerous Jewish minority, Ruthenians […] also populated and influenced the development of the city”. 

Całość, z bezkonkurencyjną „Rutlandią”, trudno nazwać inaczej jak edytorskim niechlujstwem. Przykro, że ten chaos firmuje kościelne wydawnictwo.

Marnym pocieszeniem jest to, że chodzi o zjawisko powszechne. Na stronie lublin.eu kaplicę na Zamku upiększają „Russian and Byzantine paintings”. Na stronie Muzeum na Zamku są to co prawda malowidła „Byzantine-Ruthenian”, ale już „master painters Russians led by Andrzej” byli ich autorami. 

Zakładka o wielokulturowości na lublin.eu ma potencjał łamigłówkowy. Na przełomie XVII i XVII wieku „the Russian community found here since the Middle Ages was flourishing”. W roku 1588 powstało prawosławne bractwo. Wreszcie „The size of the Orthodox population rose at the time of the loss of Polish independence and the Russian occupation”. Aż dziw bierze, że autor przekładu, niewątpliwie ktoś z jakimś dyplomem, nie miał żadnych intelektualnych problemów z tym, co napisał. Ci na R byli tu od Średniowiecza, rozkwitali, ale okupację udało im się uskutecznić dopiero w czasach rozbiorów. To jakaś forma masochizmu: wymienić „Russians – obok - Germans, Jews, Armenians, Turks, as well as French, Scottish, Greek, Dutch and English nationals” i stwierdzić: „integrated well with the community of Lublin”. Occupation jako dowód dobrej integracji?

W Polsce prawie już zanikło rozumienie słów Rusin, ruski, ruthenus. Gdy ktoś używa słowa ruski w historycznym znaczeniu, młody korektor go poprawia, sądząc, że chodzi o kolokwializm. I tak czytamy w recenzji filmu o Lwowie, że rozmawiano tam przed wojną po rosyjsku, a według Encyklopedii Katolickiej na Słowacji żyje mniejszość ros., i Piotr Mohyła kierował Rosyjskim Kościołem Prawosławnym. Słowo cerkiew to prawie wszędzie orthodox church. I wychodzi potworek: „former Unitarian Orthodox Church of St. Michael”(s.499), co miało oddać „dawną cerkiew unicką św. Mikołaja”. 

Sprawa tu poruszona to niekończąca się historia. Inaczej syzyfowa praca

 Corocznie jednak, w dzień Pięćdziesiątnicy, wschodni chrześcijanin dostaje szczególny zastrzyk nadziei, że jeden Duch z wielości języków uczyni narzędzie jedności.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz