W
modlitwie ordynacyjnej w obrzędzie święceń prezbiteratu w liturgii Kościoła
rzymskokatolickiego biskup modli się za święconych: „Niech przez ich posługiwanie wszystkie narody zjednoczą się w Chrystusie i staną się jednym ludem, który osiągnie
pełnię doskonałości w Twoim królestwie”. Czyżby braciom łacinnikom chodziło o
jakieś zlanie się narodów w jeden byt, coś czego, Bogu niech będą dzięki, nie
udało się osiągnąć w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich? Co robić
wówczas z przekazem Apokalipsy, według której do nowego Jeruzalem, czyli do
królestwa niebieskiego, „narody wniosą chwałę i dostojeństwo”, będą tam „chodzić
w świetle miasta, a królowie ziemi wniosą do niego swą chwałę”(21, 24.26).
Bez obaw. „Jeden lud” z modlitwy ordynacyjnej to
Kościół powszechny, który w ludzkiej historii ciągle daleki jest niestety od
ideału uniwersalnej jedności wyznawców Chrystusa. Że katolikom nie chodzi o
jakąś narodową urawniłowkę, na
gruncie polskiej teologii potwierdzenie nadchodzi, by tak rzec, z przeciwległych biegunów. Dla ks. prof.
Wacława Hryniewicza Apokalipsa opisuje nowe Jeruzalem „w zaskakujący sposób”, i „nie bez powodu”, a narody wniosą do
niebieskiego Jeruzalem „to wszystko, co zbliża ducha ludzkiego do prawdy,
piękna i dobra”. Zaś według ks. prof. Czesława Bartnika „obecnie zapomina się nieraz,
że chrześcijaństwo – poza pierwotną relacją do osoby ludzkiej – posiada istotną
relację do narodu i do narodów. Nawet zresztą jednostka występuje w jakimś
sensie na scenie »między narodami«(Łk 1,49). Kategoria narodu ma
charakter korelacyjny względem ewangelizacji. Całe dzieje również mają się
zakończyć »sądem nad
narodami« (Mt 25,32nn;
Ap 21,26). Cała idea królestwa Bożego koreluje z pojęciem rodziny narodów.
Rodzina narodów jest głównym podmiotem dziejów zbawienia. Dzieje zbawienia
również toczą się głównie przez poszczególne narody”.
W modlitwę ordynacyjną włączyłem się w sobotnie
przedpołudnie podczas święceń tegorocznych rzymskokatolickich absolwentów MSD w
lubelskiej katedrze. Od weczirni Pięćdziesiątnicy
wg kalendarza juliańskiego słyszę nieustannie, jak dar Ducha Świętego położył
kres wywołanemu budową wieży babilońskiej rozbratowi między narodami. Kontakion
święta w liturgii bizantyńskiej obwieszcza: „Kiedy zstąpiłeś mieszając języki,
Najwyższy, rozdzieliłeś narody, kiedy zaś rozdawałeś ogniste języki, wszystkich
wezwałeś do jedności i zgodnie sławimy Najświętszego Ducha”.
Anno Domini 2018, patrząc na Europę, a szczególnie na
Polskę i Ukrainę, także na Węgry, i przywołując znaną w teologii frazę „już i jeszcze
nie”, ze smutkiem trzeba skonstatować, że adekwatnie opisuje naszą
rzeczywistość druga jej część.
By pojednały się narody, wzajemnie muszą się za takie
uważać. Muszą uznać swą podmiotowość, prawo do istnienia, wreszcie, dla
wierzących nie zabrzmi to patetycznie, palec Boży w ich etnogenezie.
Sądzę, że nie tylko mnie intryguje od dawna pytanie, skąd u ks. Tadeusza
Isakowicza-Zaleskiego taka, oględnie mówiąc, niechęć do Ukraińców i Ukrainy.
Częściową przynajmniej odpowiedź daje jego reakcja na twitterowy wpis
ambasadora Ukrainy w Polsce, w którym dziękował on ukraińskim studentom
Kolegium Europejskiego w Natolinie za promocję swego kraju podczas dnia Ukrainy
i Austrii. Krakowski kapłan, duszpasterz katolickich Ormian, lider środowisk
kresowych stwierdził: „Co
by nie mówić, to właśnie Austria w myśl zasady »dziel i rządź« przerobiła w XIX w. Rusinów na Ukraińców,
szczując ich przeciwko Polakom. To samo w XX w. czyniła III Rzesza i jej agenci
(Bandera, Szuchewycz). Skutki tego są do dziś. I wbrew naiwnym oczekiwaniom
"giedroyciowców" Kijowowi zawsze było, jest i będzie bliżej nie do
Warszawy, ale do Wiednia i Berlina”.
Jeśli sąsiednia grupa ludzi
jest dla ciebie rezultatem „przeróbki” dokonanej przez innych, milionami homo artificialis, do tego stworzonymi w
imię szczucia przeciw tobie, to jak można prowadzić z nimi dialog, traktować jako
chcianą przez Boga wspólnotę, która też miałaby coś wnieść do nowego Jeruzalem?
Do 75. rocznicy wołyńskiego
koszmaru pozostały 42 dni. Kto może zapobiec pogłębieniu przepaści?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz