niedziela, 21 czerwca 2020

Woda a sprawa polska


 Chełm miał mieć własne H2O o nazwie „Woda Króla Daniela”. Nie spodobało się to „historykom i osobom chełmskiej przestrzeni publicznej”. W liście otwartym do prezydenta miasta dostrzegają wagę przedsięwzięcia w wymiarze ekonomicznym i życzą pomysłodawcom powodzenia. Tyle łyżki miodu. W beczce dziegciu mowa jest o konsternacji wywołanej nazwą produktu. Oburzenie rodzi nazywanie Daniela Romanowicza założycielem miasta, które jest co najmniej o dwa stulecia starsze. Daniel był bowiem agresorem ze wschodu,  kontynuującym najazdy zainicjowane w roku 981, a pół wieku później Jarosław Mądry „deportował miejscową ludność (aż w okolice Kijowa), a na jej miejsce sprowadził rusińską, by w ten sposób zmienić oblicze etniczne tej ziemi”. 

Autorzy listu pytają: „W imię jakich przesłanek polskiej polityki historycznej z agresora czynić teraz dobroczyńcę i jego imieniem znaczyć jeden z chełmskich produktów?”. Obawiają się, że nazwa wody „wprowadzi jeszcze głębszy zamęt pojęciowy i relatywizowanie przeszłości naszego miasta”. Formułują zarzut, który powinien zapalić czerwoną lampkę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego: „Zamiast kształtowania naturalnych skojarzeń z łacińską i polską tradycją Chełma, pojawi się poważny dysonans poznawczy, zwłaszcza w kontekście lansowanych narracji historycznych, obcych naszej tożsamości kulturowej. Konsekwencje tego zamysłu będą zatem bardzo poważne i zdecydowanie nie mieszczące się w interesie polskiej państwowości”. 

Chełmscy  historycy i osoby przestrzeni publicznej nie powinni poprzestać na liście do prezydenta miasta. Powodowani troską o „naturalne skojarzenia z łacińską i polską tradycją Chełma” powinni zwrócić się do metropolity lubelskiego ks. abp. Stanisława Budzika z apelem o rozważenie celowości oddawania w Sanktuarium Maryjnym na Górze Chełmskiej czci ikonie, która niewątpliwie pochodzi z Bizancjum. Bo do ikony można odnieść to, co napisali protestując przeciw „Wodzie Króla Daniela”: „Nie bez znaczenia pozostawał fakt, że Ruś przyjęła chrzest w obrządku bizantyjskim (988), co pogłębiało różnice religijne i kulturowe tych terenów”. Trudno odpędzić myśl, że dla autorów listu w interesie polskiej państwowości leży ujednolicenie oblicza tej ziemi pod względem etnicznym, religijnym i kulturowym. 

„Matka Boska Chełmska spogląda dziś na nas z otchłani wieków, pamiętająca splendor cesarskiego Konstantynopola i książęcego Kijowa oraz jego odblask w staroruskim Chełmie…Modlili się przed nią Rusini – Ukraińcy i Białorusini, modlili się Polacy i Rosjanie. Broniła na zmianę jednych przed drugimi. Kto dziś ma do niej prawo? Matka Boska Chełmska, cała w ranach i bliznach, jak tutejsza ziemia, jak ziemie narodów tragicznie bratnich, Hodegetria, cierpliwie, nieustannie wskazująca wszystkim Chrystusa”. Tak w roku 2008 pisał w monumentalnym albumie „Ikony w Polsce. Od średniowiecza do współczesności” ks. Michał Janocha, od kilku lat biskup pomocniczy warszawski. Jeśli dziś Matka Boska Chełmska ma stanąć w obronie, to zdrowego rozsądku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz