"Widziałem te, te małpy z tych afrykańskich państw - a niech ich, oni wciąż źle się czują w butach!" - te słowa padły z ust Ronalda Reagana. W roku 1971, gdy był gubernatorem Kalifornii, w rozmowie telefonicznej z prezydentem USA R. Nixonem, po tym, jak status reprezentanta Chin w ONZ przyznano komunistycznej Chińskiej Republice Ludowej, zabierając go Republice Chińskiej, czyli Tajwanowi. Stany Zjednoczone były przeciw. "Małpami" byli dla Reagana delegaci Tanzanii, którzy po głosowaniu tańczyli na sali Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Dopiero w 2018 roku opublikowano cały zapis rozmowy.
Jedenaście lat później, już jako POTUS, Reagan mówił w brytyjskim parlamencie: "Musimy umacniać przekonanie, że wolność nie jest jedynie przywilejem wybranych, a niezaprzeczalnym i wspólnym prawem wszystkich ludzi. Zapisano to w Powszechnej deklaracji praw człowieka, uchwalonej przez ONZ, która między innymi zapewnia wolne wybory. Rozwiązanie, które proponuję, jest proste: pielęgnować infrastrukturę demokracji, system wolnej prasy, związki zawodowe, partie polityczne, uczelnie, gdyż dzięki temu wszystkiemu naród może wybrać własną drogę kulturowego rozwoju i godzić różnice za pomocą pokojowych środków.
Nie jest to imperializm kulturowy, a zapewnienie warunków do prawdziwego samostanowienia narodów oraz ochrony różnorodności. Demokracja rozkwita właśnie w krajach o zróżnicowanych kulturach i zróżnicowanej historii. Co najmniej protekcjonalne byłoby stwierdzenie, że istnieje naród, który woli dyktaturę od demokracji".
W roku 1971 Reagan dał dowód swojego rasizmu. Był biały, wysoki, sławny, bogaty. Zrobił to jednak w prywatnej, jak chyba sądził, rozmowie. W roku 1982 przemawiał jako prezydent najpotężniejszego państwa, które stanęło na czele walki demokracji z imperium zła.
Nie wierzyłem, że przelotnie usłyszane słowa o "krajach całujących..." są prawdziwe. Ale wystarczyło wpisać w wyszukiwarce "całują mnie" i...nihil novi. "Szczepienie" powtarzane od 20 stycznia zadziałało. Nie dziwi już to, że wypełzające ze zbyt płytkiego grobu imperium zła znalazło w POTUS pożytecznego - jak na razie - sprzymierzeńca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz