Nie pierwszy raz można odnieść
wrażenie, że biskup przemysko-gorlicki Polskiego Autokefalicznego Kościoła
Prawosławnego Paisjusz pełni rolę harcownika w stosunku do grekokatolików. O
jego wniosku na Soborze Panprawosławnym pisałem tu http://bogdanpanczak.blogspot.com/2016/06/destrukcja.html
Niedawno zaś w
kilkudziesięciominutowym wywiadzie dla rosyjskiego kanału Sojuz następca
biskupa Adama na katedrze przemyskiej powtórzył znane już opinie polskich prawosławnych
hierarchów o grekokatolikach, dodając rzeczy do tej pory niesłyszane. Nieodparcie
nasunęło mi się porównanie do pewnego rosyjskiego polityka, który, jak mówią
znawcy, wypowiadając niesłychane rzeczy, w istocie wyraża to, o czym myśli Kreml.
Dla metropolity Sawy Kościół greckokatolicki nie istnieje, biskup Paisjusz ma
jeszcze radykalniejsze zdanie.
Rosyjski kanał zrealizował
postawiony cel. Grekokatolicy ukazani zostali w demonicznym świetle, Rosyjski
Kościół Prawosławny jako Kościół miłości, a Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie to
jedna całość. Crescendo deprecjonujących sądów doprowadziło władykę Paisjusza
do kulminacji: tocząca się w sądzie sprawa o świętą górę Jawor rodzi
wątpliwości, czy unici są w ogóle chrześcijanami.
Dla biskupa
przemysko-gorlickiego Kościół greckokatolicki nie istnieje, jest tylko obrządek
w łonie Kościoła rzymskokokatolickiego. Minimum logiki każe tedy wątpić w
chrześcijańskość łacinników. Ale kto w czasach postprawdy przejmuje się logiką.
W rozmowie czterokrotnie
pada określenie „straszna unia”. Świętą Ruś odmienia się przez wszystkie
przypadki, jak i święte prawosławie. Raz
przywołuje się miłosiernego Pana Boga. Ani razu nie pada imię cieśli z Nazaretu.
Znak czasu. Eklezjocentryzm grozi wszystkim konfesjom. Kościół prawosławny jest
liderem w tym szaleńczym pędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz