niedziela, 11 grudnia 2016

Ortodoksyjna postprawda



Nie pierwszy raz można odnieść wrażenie, że biskup przemysko-gorlicki Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego Paisjusz pełni rolę harcownika w stosunku do grekokatolików. O jego wniosku na Soborze Panprawosławnym pisałem tu http://bogdanpanczak.blogspot.com/2016/06/destrukcja.html
 
Niedawno zaś w kilkudziesięciominutowym wywiadzie dla rosyjskiego kanału Sojuz następca biskupa Adama na katedrze przemyskiej powtórzył znane już opinie polskich prawosławnych hierarchów o grekokatolikach, dodając rzeczy do tej pory niesłyszane. Nieodparcie nasunęło mi się porównanie do pewnego rosyjskiego polityka, który, jak mówią znawcy, wypowiadając niesłychane rzeczy, w istocie wyraża to, o czym myśli Kreml. Dla metropolity Sawy Kościół greckokatolicki nie istnieje, biskup Paisjusz ma jeszcze radykalniejsze zdanie. 

Rosyjski kanał zrealizował postawiony cel. Grekokatolicy ukazani zostali w demonicznym świetle, Rosyjski Kościół Prawosławny jako Kościół miłości, a Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie to jedna całość. Crescendo deprecjonujących sądów doprowadziło władykę Paisjusza do kulminacji: tocząca się w sądzie sprawa o świętą górę Jawor rodzi wątpliwości, czy unici są w ogóle chrześcijanami. 

Dla biskupa przemysko-gorlickiego Kościół greckokatolicki nie istnieje, jest tylko obrządek w łonie Kościoła rzymskokokatolickiego. Minimum logiki każe tedy wątpić w chrześcijańskość łacinników. Ale kto w czasach postprawdy przejmuje się logiką. 

W rozmowie czterokrotnie pada określenie „straszna unia”. Świętą Ruś odmienia się przez wszystkie przypadki, jak i święte prawosławie.  Raz przywołuje się miłosiernego Pana Boga. Ani razu nie pada imię cieśli z Nazaretu. Znak czasu. Eklezjocentryzm grozi wszystkim konfesjom. Kościół prawosławny jest liderem w tym szaleńczym pędzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz