środa, 21 sierpnia 2013

Listy o Wołyniu. Biskupi wobec zbrodni

List pasterski rzymskokatolickiego episkopatu Ukrainy w 70. rocznicę Tragedii Wołyńskiej, opublikowany 24 czerwca i przeznaczony do odczytania w niedzielę 30 czerwca, w porównaniu z wypowiedziami przewodniczącego episkopatowi metropolity lwowskiego jest dokumentem stonowanym, teologicznym,  momentami hermetycznym nie tylko dla przeciętnego katolika. Już lektura pierwszego zdania w obu wersjach językowych wskazuje, że został napisany po polsku.
Otwierają go słowa o „spotkaniu się” trudnych i „obciążonych winą wspomnień z przeszłości, z marzeniami o szczęśliwej przyszłości”. Zręczniej brzmiałoby „zderzenie”, „konfrontacja”, co pozwoliłoby uniknąć  niejasnego w ukraińskim wariancie „spotkania z ciężkimi, obciążonymi winą wspomnieniami z przeszłości, a także z marzeniami o szczęśliwej przyszłości”. Ale to w zasadzie kwestia stylu. Inaczej gdy chodzi o słowa z ostatniego rozdziału, mówiące o „ofiarach obłędnej ideologii” i „masowych mordach”. „Pomyłkowa ideołohija” i „masowe nasylstwo” zmiękczają wymowę tekstu, tak jak „kilka desiatkiw” represjonowanych przez nacjonalistów greckokatolickich i prawosławnych kapłanów zdecydowanie różni się od „kilkunastu”.
By nie być gołosłownym w materii hermetyczności, przytoczmy następujący akapit z piątego  rozdziału listu: „Wola Boża znajduje również swój wyraz w prawie ludzkim, które organizuje życie społeczne. Dzieli się je zasadniczo na dwie części: prawo kościelne i prawo państwowe. Pierwsze obowiązuje wszystkich, którzy przez chrzest zostali włączeni w społeczność Kościoła. Drugie – obowiązuje tylko poddanych danemu prawodawcy. W obu przypadkach nie jest to jednak – zakresowo – prawo obowiązujące powszechnie, jak prawo Boże – naturalne czy pozytywne”.
Nie ulega wątpliwości, że najbardziej „polemikogennym” jest ten fragment z drugiego rozdziału: „Reakcją na te zjawiska ze strony polskiej były podejmowane akcje obronne i sporadyczne akcje odwetowe, w których także zginęli niewinni Ukraińcy. Nie były to wszakże działania proporcjonalne ani pod względem liczby ofiar, ani barbarzyńskich metod. Warto dodać, iż próby położenia tamy fali eksterminacji podjął natychmiast Kościół rzymskokatolicki, interweniując u pasterzy Cerkwi greckokatolickiej, jednak bez pozytywnego skutku”. W ukraińskim wariancie nie ma „sporadycznych” i „natychmiast”.
Reakcja Kościołów na eskalację zła to problem, który badają historycy, nie tylko polscy i ukraińscy. Grzegorz Motyka przedstawił swoją wizję w pracy pt. „Od rzezi wołyńskiej do akcji »Wisła«”, w rozdziale zatytułowanym „Metropolita Andrzej Szeptycki: katecheza w czasach pogardy”. Arcybiskup Bolesław Twardowski napisał pierwszy list do metropolity Szeptyckiego 30 lipca 1943 roku, apelując o wydanie listu pasterskiego potępiającego zbrodnie. W prywatnej korespondencji greckokatolicki hierarcha przesłał swoje dwa listy pasterskie nawołujące wiernych do przestrzegania piątego przykazania. Publicznie zabrał głos w sierpniu 1943 roku w liście do wiernych, w którym jednoznacznie potępił łamanie piątego przykazania i wezwał do ratowania życia bliźnich. Motyka konstatuje: „Daleki byłbym jednak od uznania, że korespondencja z arcybiskupem Twardowskim nie przyniosła żadnego efektu. Jak przypuszczam, właśnie pod jej wpływem w ogłoszonym w listopadzie 1943 roku »Wspólnym posłaniu wszystkich ukraińskich ordynariuszy, koadiutorów metropolii, wszystkich biskupów pomocniczych, administratorów i wizytatorów apostolskich«, przestrzegając wiernych przed grzechem nienawiści, znalazły się te słowa: »Jest oczywiste, że osądzamy każde zabójstwo, ktokolwiek by je popełnił, osądzamy zarówno te przestępstwa, których ofiarami jesteśmy my sami, jak i te, których dopuścili się nasi ludzie. Krew niewinnie przelana zawsze i wszędzie woła o pomstę do nieba«.

 Bolesny, ale chrześcijański realizm nakazuje przyjąć niemiłą prawdę, jest ten wniosek polskiego historyka: „Jakkolwiek było, nie należy zapominać, że nawet gdyby przywódca Cerkwi greckokatolickiej otwarcie potępił działania UPA, nie zmieniłoby to raczej ówczesnej sytuacji. Nauki moralne metropolity Szeptyckiego nie mogły zatrzymać fali zbrodni, gdyż jego słowa nie znajdowały posłuchu, szczególnie wśród działaczy OUN-B”.  

Według innego polskiego badacza, Andrzeja Zięby, w wielu wypowiedziach Szeptyckiego z lat 40-ych „pojawia się przekonanie, że demoralizacja ludności cywilnej jest jednym z najgroźniejszych skutków polityki okupanta” i dlatego „przeciw tym mordom wypowiadał się Szeptycki w wielu listach”. Co więcej, myślał o wspólnym działaniu z Polakami. Krakowski historyk napisał (gwoli ścisłości chodzi o poglądy Zięby przed tajemniczą transformację z kogoś, kto uważał Szeptyckiego za „wybitnego pasterza”, w propagandystę demonizującego go jako „upiora”): „Proponował też szefowi polskiej Rady Głównej Opiekuńczej Adamowi Ronikerowi, i to już w połowie listopada 1941, wydanie wspólnej odezwy do Polaków i Ukraińców wzywającej do zgody, z podpisami ich oraz Wincentego Witosa i abp. Krakowskiego Adama Sapiehy. Czynniki polskie tę propozycję odrzuciły”(„Ewangelia, Ukraina”, „Gazeta Wyborcza”, 4-5 listopada 2000).
List rzymskokatolickich biskupów Ukrainy nie nawiązuje w żaden sposób do dopełnionych już aktów dialogu i pojednania między Polakami Ukraińcami, grekokatolikami i rzymskimi katolikami.  Kończy się jednak przypomnieniem słów Jana Pawła II, wypowiedzianych we Lwowie 26 czerwca 2001 roku: : „Niech przebaczenie, udzielone i uzyskane, rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy gotowi będą stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, braterskiej współpracy i autentycznej solidarności”. I to daje podstawę do nadziei.
27.06.2013
Ks. Bogdan Pańczak



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz