wtorek, 11 marca 2014

Biada zbieraczom ziem



W ostatnich dniach popularność zdobyła anegdota o sąsiadach Rosji: „Z kim graniczy Rosja? Z kim chce. A z kim chce? Z nikim”. Alain Besançon w „Świętej Rusi” (wyd. polskie: Teologia Polityczna, W-wa 2012) pisze, że petersburscy cesarze pielęgnowali dwie rzeczy: władzę absolutną oraz mesjanizm o charakterze niereligijnym – „panowanie nad nieograniczonym terytorium”. Według francuskiego badacza „rosyjski imperializm, czy też raczej gigantyczne terytorium, które to państwo zajmuje, stał się główną wartością transcendentną, jaką zaproponowano narodowi rosyjskiemu”. Swą myśl wspiera poglądem E.M. Ciorana, że „Rosja, zjawisko nieporównywalne, musiała uzasadniać swe ekspansywne zamiary ogromem swej przestrzeni. Jeśli mam jej wystarczająco, dlaczego nie mieć jej zbyt wiele”.
W ciągu dwóch stuleci mapa imperium się powiększa. Tę „niewiarygodnie szybką ekspansję w Rosji uważa się za coś naturalnego, oczywistego. Nie jest podbojem, lecz zjednoczeniem” – stwierdza Besançon. Najpierw ziem ruskich, potem prawosławnych, w końcu innych, których „naturalnym przeznaczeniem była przynależność do cesarstwa”. A ich spoiwem – „zgodnie z imperialistycznymi marzeniami – nie miał być strach, lecz miłość”.
Dziś, gdy krymscy separatyści potwierdzili swą wolę przyłączenia do Rosji, w cerkwiach czytało się proroctwo Izajasza: „Biada tym, którzy zagarniają dom za domem, i przyłączają sobie pole do pola, aż nie będzie już wolnego miejsca i sami będziecie mieszkać w kraju”( Iz 5,8).
Prezydent Putin, kontynuując dzieło petersburskich cesarzy, przyłączanie kolejnych ziem zrobił „główną wartością transcendentną” proponowaną współczesnym Rosjanom. Co zaproponują ci liderzy, którzy przez pełnione funkcje zobowiązani byli wysłuchać dziś Izajasza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz