„Sztuka kłamstwa jest
stara jak sama Rosja. Custine i Michelet traktowali ją jako jej cechę
fundamentalną” – tak rozpoczyna się pierwszy rozdział „Świętej Rusi” Alaina
Besançona
(wyd. polskie Teologia Polityczna, W-wa 2012). Francuski filozof i historyk,
wybitny znawca Rosji, pomaga zrozumieć, że kłamiący w żywe oczy Putin, Ławrow i
Czaplin są po prostu wiernymi synami swojego narodu. Za carskich czasów „okłamywano,
aby zamaskować klęski. Najpierw cudzoziemców («okłamywanie ich
to profesja» –
zauważa Custine), następnie siebie samych. Znajdowano sobie rekompensaty: czystość prawosławia, szeroka dusza, duchowość
– i zawsze w ramach rekompensaty pogardzano Europą, zawstydzano ją za jej
nieczyste chrześcijaństwo, wąską duszę i materializm”. Dwudzieste stulecie
przyniosło nową, „bardziej skomplikowaną wersję tego kłamstwa: kłamstwo
komunistyczne. Nie jest ono domeną wyłącznie rosyjską. Jednak to wyszło z Rosji
i rozprzestrzeniło się na terenach opanowanych przez komunizm”. Upadł komunizm
w Europie. Ale w Rosji „u władzy
pozostają ci sami ludzie co wcześniej”. Niemcy zgodzili się być born again. W Rosji „zrobiono wszystko,
aby tak się nie stało. Zamiast uczciwie powrócić do piramidy zbrodni i
niegodziwości, po prostu je anulowano. Przykryto je wielkim przedstawieniem carskiego
dworu i prawosławnych obrzędów – już dawniej częściowo zanurzonych w kłamstwie,
a teraz całkowicie w nim pogrążonych”.
Prawda, według
francuskiego filozofa, jest w Rosji ofiarą języka. Z dwóch jej desygnatów, „pravda oznacza nie tylko prawdę, ale i sprawiedliwość
oraz posłuszeństwo Bogu, który jest najpierwszym źródłem prawdy i sprawiedliwości”.
Natomiast „istina oznacza prawdę
pozytywną, faktyczną, taką, która jawi się przed oczami i może być zweryfikowana”.
Zniekształcenia tej prawdy potocznej nie mają większego znaczenia, „gdyż ponad
nią lśni pravda jako schronienie”. I właśnie
to „pozwala Rosjanom kłamać szczerze, z całego serca (co często zauważają
cudzoziemcy)”.
Ostatni rozdział swej
pracy Besançon
zatytułował „Francuskie złudzenia”. Wspomina, że pod wpływem Maritain‘a,
uważającego, że „pod lodem sowietyzmu nadal płynie nurt duchowości – rezerwa łaski
dla chrześcijaństwa przyszłości” – papież Paweł VI zdecydował, że podczas II Soboru
Watykańskiego nie będzie się mówiło o komunizmie, i to „drugie milczenie Kościoła”
trwało dwadzieścia lat. Pisze – i ciarki człowieka przechodzą – że Francja, która
„napiła się krwi w czasie rewolucji i nie straciła na nią apetytu”, w „ograniczonej,
ale wciąż żywej części społeczeństwa”, nie popierała komunizmu „mimo masakr,
ale właśnie z ich powodu. Rosja, a następnie Chiny, Wietnam, Kuba, Kambodża,
były w ich oczach miejscami świętymi ze względu na przelaną krew”.
„Nie ma żadnego powodu do
bycia rusofilem ani rusofobem. Nie jestem ani jednym, ani drugim. Denerwują mnie
za to nasze łatwowierność, naiwność i ignorancja” – stwierdza w zakończeniu Besançon.
Czy „pokojowa i cywilizacyjna”, według protojereja Czaplina z Patriarchatu
Moskiewskiego, misja Rosji na ukraińskim Krymie otrzeźwi bezkrytycznych
miłośników „szerokiej duszy”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz