Ks.
prof. Wacław Hryniewicz w artykule analizującym grudniową deklarację Synodu
Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, dotyczącą prymatu jurysdykcji biskupa Rzymu
i roli patriarchy Konstantynopola w prawosławiu („Tygodnik Powszechny”, 7/2014),
napisał, że „trudno dziwić się wnioskom komentatorów, że rosyjska deklaracja
synodalna na temat prymatu w Kościele zrodziła się z desperackiej niepewności i
lęku przed przyszłością”. Trudno czym innym niż desperacją przed utratą wpływu
na Ukrainę wytłumaczyć słowa protojereja Wsiewołoda Czaplina, przewodniczącego
Synodalnego Wydziału ds. Stosunków Kościoła ze Społeczeństwem Patriarchatu
Moskiewskiego, wyrażającego nadzieję, że „pokojowa misja” rosyjskich wojsk na
Ukrainie „w obronie wolności i odrębności tych ludzi i samego ich życia nie
napotka ostrego sprzeciwu, który doprowadzi do starć na wielką skalę. Nikt nie
chce przelewu ani pogłębienia tych podziałów, które już istnieją wśród
prawosławnych na obszarze historycznej Rusi”.
Teologię
zaprezentowaną przez Synod RKP prof. Hryniewicz nazywa desperacką, twierdzenia
dotyczące historii rosyjskich struktur hierarchicznych określa jako absurdalne,
a wniosek, że nic się nie zmieniło w prawosławiu ocenia jako naginanie
przeszłości, „aby potwierdziła dzisiejsze interesy kościelne”. Strach przed
dialogiem i porozumieniem odnośnie prymatu biorą się stąd, że „gdyby doszło do zjednoczenia, roszczenia
Patriarchatu Moskiewskiego do bycia ośrodkiem władzy i szczególnego znaczenia
staną się bezpodstawne”. Zgadza
się z opinią greckiego metropolity Elpidoforosa, że rosyjski dokument lansuje
ideę „prymatu liczb”, który jest czymś „całkowicie nowym w dziejach
prawosławia”. Ten nowy prymat opiera się na zasadzie – „tam, gdzie jest
Rosjanin, tam również sięga jurysdykcja Kościoła rosyjskiego”. Kościół to
specyficzny, bo według lubelskiego ekumenisty „wskutek wprowadzonych w
dokumencie rosyjskim rozróżnień życie Kościoła, oderwane od wymiarów
teologicznych i chrystologicznych narażone jest na redukcję do rangi zwyczajnej
instytucji i administracji”. Ks. Hryniewicz konstatuje, że „konflikt między
Moskwą a Konstantynopolem niepomiernie szkodzi dialogowi”.
Trudno
uciec od myśli, że konflikt – jakkolwiek nieadekwatne jest to słowo – między
Ukrainą a Rosją, zaszkodzi nie tylko dialogowi teologicznemu. Kościół
rzymskokatolicki w Polsce prowadzi dialog pojednania z Rosyjskim Kościołem
Prawosławnym, którego zwierzchnik, na prośbę kierującego aktualnie ukraińskim
prawosławiem w jedności z Moskwą metropolity Onufrija o zapobieżenie przelewowi
krwi na terytorium Ukrainy odpowiedział, że uczyni wszystko, „aby przekonać tych, w których rękach
znajduje się władza, że nie wolno dopuścić do śmierci ludności cywilnej” na
drogiej jego sercu ziemi Ukrainy. Wobec wyrażonej w tej sposób milczącej zgody
patriarchy Cyryla na rozlew krwi
żołnierzy, metropolita Onufrij napisał list bezpośrednio do prezydenta Putina.
Z patriarchą Cyrylem w ramach dialogu trzeba będzie wymienić uścisk dłoni. Brak
eucharystycznej jedności ustrzeże przed wymianą znaku pokoju.
Tak
czy inaczej, prowadząc dialog z Moskwą, za interlokutora ma się protojereja
Czaplina, według którego Rosja „w
najlepszych okresach swych dziejów występowała w obronie ludzi, których życie i
wolność były zagrożone”. Dokonywało się to w obronie osób bliskich Rosjanom pod
względem „wiary i ducha, chcących żyć nie pod władzą zewnętrzną, której ludzie
ci sobie nie wybierali, ale zachowywać swą wolność światopoglądową i
cywilizacyjną”. Co ma zrobić ze swoim sumieniem polski biskup, by uznać, że 17
września 1939 r. był jednym z najlepszych okresów w historii Rosji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz