środa, 14 maja 2014

Kresy poza Europą?



„Utrzymuje się koncepcja, że Ukraińcy nie są normalnymi istotami ludzkimi” – tak amerykański historyk Timothy Snyder w artykule dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” skomentował stanowisko niektórych niemieckich polityków wobec Ukrainy. Nie znam mocniejszej krytyki pod adresem Zachodu za traktowanie Ukrainy.
Snyder napisał to przed wystąpieniem premiera Węgier, domagającego się autonomii dla zakarpackich Węgrów. Victor Orban też uważa, że Ukraińcy nie są normalnym narodem europejskim, dlatego wymaga specjalnych praw dla swych współbraci.
W jakimś sensie wszystko bierze się od nazwy. Skąd pochodzą słowa „Ukraina”, „Ukraińcy”, pytają językoznawczynię słuchacze audycji „Co w mowie piszczy” w programie trzecim Polskiego Radia. „To rzadki przykład zjawiska, gdy nazwa pospolita staje się nazwą własną” – odpowiada prowadząca. I podaje popularną w Polsce etymologię – ziemie u kraju, na skraju, miejsce odległe, kraj leżący na granicy, kresy. I jeszcze w połowie XX wieku w jednej powieści można było przeczytać, że „zawsze mówiło się o tym polu – znowu muszę iść na tę ukrainę”. Wniosek może być tylko jeden – nazwę tej części kuli ziemskiej i jej mieszkańcom nadali sąsiedzi.
Natalia Jakowenko, wybitna ukraińska historyczka, twierdzi, że słowo „Ukraina”( po raz pierwszy użyte w ruskim latopisie w 1187 r.) jest synonimem pojęcia „kraina, kraj”,  pochodzącego od prasłowiańskiego *krajь czy *ukraj, czyli „wyodrębniony kawałek ziemi, oddzielona część terytorium”, szerzej – „pewna jednostka terytorialna”.  Niepodważalne według niej dowody takiej semantyki słowa „Ukraina” dał Serhij Szechułyn, zestawiając staroukraiński przekład Ewangelii Peresopnickiej (1561) z tekstem greckim, łacińskim i czeskim. Odpowiednikiem słowa „ukraina”, jakie często używał tłumacz (np. „I chodył po wsej ukraini Iordanskoj”), było greckie chora, łacińskie regio albo fines i czeskie krajina albo končina.
Ukraińcy sami się nazwali. I sami będą też musieli się wyzwolić od tych, którzy odmawiają im prawa do samostanowienia. Na szczęście mogą liczyć na głos Snydera i innych uczciwych badaczy dziejów i komentatorów spraw bieżących. Byli niemieccy kanclerze mają dużo petrowaluty, ale coraz mniej szacunku w oczach zwolenników demokracji i równych praw wszystkich narodów.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz