„Utrzymuje się koncepcja,
że Ukraińcy nie są normalnymi istotami ludzkimi” – tak amerykański historyk
Timothy Snyder w artykule dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” skomentował stanowisko
niektórych niemieckich polityków wobec Ukrainy. Nie znam mocniejszej krytyki pod
adresem Zachodu za traktowanie Ukrainy.
Snyder napisał to
przed wystąpieniem premiera Węgier, domagającego się autonomii dla zakarpackich
Węgrów. Victor Orban też uważa, że Ukraińcy nie są normalnym narodem
europejskim, dlatego wymaga specjalnych praw dla swych współbraci.
W jakimś sensie wszystko
bierze się od nazwy. Skąd pochodzą słowa „Ukraina”, „Ukraińcy”, pytają
językoznawczynię słuchacze audycji „Co w mowie piszczy” w programie trzecim
Polskiego Radia. „To rzadki przykład zjawiska, gdy nazwa pospolita staje się nazwą
własną” – odpowiada prowadząca. I podaje popularną w Polsce etymologię – ziemie
u kraju, na skraju, miejsce odległe, kraj leżący na granicy, kresy. I jeszcze w
połowie XX wieku w jednej powieści można było przeczytać, że „zawsze mówiło się
o tym polu – znowu muszę iść na tę ukrainę”. Wniosek może być tylko jeden –
nazwę tej części kuli ziemskiej i jej mieszkańcom nadali sąsiedzi.
Natalia Jakowenko,
wybitna ukraińska historyczka, twierdzi, że słowo „Ukraina”( po raz pierwszy
użyte w ruskim latopisie w 1187 r.) jest synonimem pojęcia „kraina, kraj”, pochodzącego od prasłowiańskiego *krajь czy *ukraj, czyli „wyodrębniony kawałek ziemi,
oddzielona część terytorium”, szerzej – „pewna jednostka terytorialna”. Niepodważalne według niej dowody takiej
semantyki słowa „Ukraina” dał Serhij Szechułyn, zestawiając staroukraiński przekład
Ewangelii Peresopnickiej (1561) z tekstem greckim, łacińskim i czeskim. Odpowiednikiem
słowa „ukraina”, jakie często używał tłumacz (np. „I chodył po wsej ukraini
Iordanskoj”), było greckie chora, łacińskie regio albo fines i czeskie krajina
albo končina.
Ukraińcy sami się nazwali.
I sami będą też musieli się wyzwolić od tych, którzy odmawiają im prawa do
samostanowienia. Na szczęście mogą liczyć na głos Snydera i innych uczciwych
badaczy dziejów i komentatorów spraw bieżących. Byli niemieccy kanclerze mają
dużo petrowaluty, ale coraz mniej szacunku w oczach zwolenników demokracji i
równych praw wszystkich narodów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz