Rozstrzelanie Majdanu,
agresja Rosji na Ukrainę, śmierć już
ponad dwóch tysięcy osób i cierpienie żyjących przywołują ewangeliczne „a twoją
duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”(Łk 2, 35). Na jaw
wychodzą myśli, przekonania i plany tych, którzy z istnieniem ukraińskiego
państwa i narodu nie mogą się pogodzić. Nie brakuje takich i w Polsce. Niemcy mają
swoich „Putin Versteher”, polskich sympatyków gospodarza Kremla portal
fronda.pl nazywa „klakierami”, inni mówią o jego „pomocnikach”.
Gdy na pomniku
partyzantów UPA w podprzemyskich Hruszowicach zjawił się napis „Śmierć katom
Wołynia i Donbasu”, ktoś niezorientowany w niuansach prawicowych nurtów mógł
pomyśleć, że celem nieznanych sprawców było szydzenie z polskich ofiar. W
rzeczywistości jest to credo tej części polskiej prawicy, którą określa się mianem
neoendecji. Tworzące ją partie i ruchy – piszą publicyści fronda.pl Tadeusz Grzesik i
Paweł Chmielewski – głoszą, że „rosyjska polityka wobec Ukrainy jest słuszna, a
Majdan to twór zachodniej agentury i ukraińskich faszystów; że Władimir Putin
to ostatni obrońca chrześcijańskiej cywilizacji; że Rosja w ostateczności wcale
nie jest taka groźna, a o wiele bardziej strzec się musimy Zachodu”. Tymczasem –
zwracają uwagę autorzy fonda.pl – według
ideologa euroazjatyzmu Aleksandra Dugina „Rosja nie jest zainteresowana istnieniem
państwa polskiego w żadnej formie”. Grzesik i Chmielewski konkludują: „Tej
prawdy środowiska neoendecji nie chcą zaakceptować. Dlaczego? Odpowiedź na
pytanie, czy to tylko zaślepienie, czy po prostu wpływy moskiewskiej agentury,
zostawmy kolejnym pokoleniom historyków. Nie dajmy się jednak omamić tej
wulgarnej prorosyjskiej, antyzachodniej propagandzie”.
Aktywnym
reprezentantem nurtu neondeckiego w Lublinie jest Konrad Rękas. Dla tego
działacza i publicysty w polskim interesie leży „dalsze kontynuowanie przez
Rosję takiej aktywności międzynarodowej, która ostatecznie stanie się
alternatywą dla niewydolnego i szkodliwego systemu zachodniego, z korzyścią
także dla Polski”. Niedawno pan Rękas, wspólnie z przedstawicielem środowisk
kresowych, wystosował list otwarty do arcybiskupa lubelskiego i rektora MSD w
Lublinie z apelem o wprowadzenie zajęć z historii dla alumnów
greckokatolickich, uświadamiających ich o skali zbrodni popełnionej przez
ukraińskich nacjonalistów. Innymi słowy kursu denazyfikacji. Impulsem dla tej
inicjatywy były teksty mego autorstwa, które według zasady „ciemny lud to kupi,
nie czytając”, Rękas i inni neoendecy określają jako antypolskie. Czy nikt z
kresowiaków w Lublinie nie rozumie, że działanie ręka w rękę ze zwolennikiem „dalszego
kontynuowania” przez Rosję jej aktywności międzynarodowej przekreśla szanse na
dialog z Ukraińcami?
Redaktor Marcin
Przeciszewski w tekście „Lawirowanie Cyryla wokół Ukrainy” (http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x80776/lawirowanie-cyryla-wokol-ukrainy)
zwrócił uwagę na „geopolityczny” aspekt relacji polsko-rosyjskich: „Mało znany
jest fakt, że ideologii "Ruskiego Świata" przeciwstawili się też
polscy biskupi, którzy uczestniczyli w przygotowaniu Wspólnego Przesłania do
Narodów Polski i Rosji z 2012 r. Metropolita Hilarion, który w imieniu
Patriarchatu Moskiewskiego uczestniczył w tych rozmowach, zaproponował, aby od
strony rosyjskiej orędzie to zostało ogłoszone także w imieniu narodów Ukrainy
i Białorusi. Abp Henryk Muszyński odpowiedział, że polskiego Episkopatu to nie
interesuje, gdyż z tamtymi narodami prowadzone są odrębne dialogi”. Ten fakt przywołałem
w jednym z komentarzy opublikowanych podczas wizyty patriarchy Cyryla w Polsce
(http://seminarija.pl/archiwum/2-uncategorised/44-cyryl-i-papiez-prawoslawnych).
Reakcją Konrada Rękasa na ten tekst było sięgnięcie po określenie „neo-banderowcy”
w stosunku do greckokatolickich krytyków polsko-rosyjskiej deklaracji, teza o zazdrosnym
strzeżeniu przez grekokatolików „wyłączności” na reprezentowanie Ukraińców i
zarzut: „Czyżby więc to uniacki opór utrudnił rozszerzenie idei pojednania na
pozostałe słowiańskie narody wschodnie? Jeśli tak, byłby to kolejny przejaw
szkodliwości działania ukraińskiej Cerkwi uniackiej dla całego obszaru Europy
Środkowej i Wschodniej, zwłaszcza, że przecież prawosławni stanowią większość
wśród wierzących mieszkańców Ukrainy. Tylko w Małopolsce Wschodniej, a także
(niestety) w przypadku mniejszości ukraińskiej w Polsce – dominującym wyznaniem
jest grekokatolicyzm, utożsamiany i utożsamiający się z ukraińskim
nacjonalizmem i szowinizmem”.
Jak lekko zostać „neo-banderowcem”!
Wystarczy pamiętać o odrębności Ukraińców i Białorusinów, i nie godzić się, by „przy
okazji” dialogu z Moskwą dorzucić „pozostałe słowiańskie narody wschodnie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz