czwartek, 14 sierpnia 2014

"Neo-banderowcy" w polskim episkopacie



Rozstrzelanie Majdanu, agresja Rosji na Ukrainę,  śmierć już ponad dwóch tysięcy osób i cierpienie żyjących przywołują ewangeliczne „a twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”(Łk 2, 35). Na jaw wychodzą myśli, przekonania i plany tych, którzy z istnieniem ukraińskiego państwa i narodu nie mogą się pogodzić. Nie brakuje takich i w Polsce. Niemcy mają swoich „Putin Versteher”, polskich sympatyków gospodarza Kremla portal fronda.pl nazywa „klakierami”, inni mówią o jego „pomocnikach”.
Gdy na pomniku partyzantów UPA w podprzemyskich Hruszowicach zjawił się napis „Śmierć katom Wołynia i Donbasu”, ktoś niezorientowany w niuansach prawicowych nurtów mógł pomyśleć, że celem nieznanych sprawców było szydzenie z polskich ofiar. W rzeczywistości jest to credo tej części polskiej prawicy, którą określa się mianem neoendecji. Tworzące ją partie i ruchy –  piszą publicyści fronda.pl Tadeusz Grzesik i Paweł Chmielewski – głoszą, że „rosyjska polityka wobec Ukrainy jest słuszna, a Majdan to twór zachodniej agentury i ukraińskich faszystów; że Władimir Putin to ostatni obrońca chrześcijańskiej cywilizacji; że Rosja w ostateczności wcale nie jest taka groźna, a o wiele bardziej strzec się musimy Zachodu”. Tymczasem – zwracają uwagę autorzy fonda.pl –  według ideologa euroazjatyzmu Aleksandra Dugina  „Rosja nie jest zainteresowana istnieniem państwa polskiego w żadnej formie”. Grzesik i Chmielewski konkludują: „Tej prawdy środowiska neoendecji nie chcą zaakceptować. Dlaczego? Odpowiedź na pytanie, czy to tylko zaślepienie, czy po prostu wpływy moskiewskiej agentury, zostawmy kolejnym pokoleniom historyków. Nie dajmy się jednak omamić tej wulgarnej prorosyjskiej, antyzachodniej propagandzie”.
Aktywnym reprezentantem nurtu neondeckiego w Lublinie jest Konrad Rękas. Dla tego działacza i publicysty w polskim interesie leży „dalsze kontynuowanie przez Rosję takiej aktywności międzynarodowej, która ostatecznie stanie się alternatywą dla niewydolnego i szkodliwego systemu zachodniego, z korzyścią także dla Polski”. Niedawno pan Rękas, wspólnie z przedstawicielem środowisk kresowych, wystosował list otwarty do arcybiskupa lubelskiego i rektora MSD w Lublinie z apelem o wprowadzenie zajęć z historii dla alumnów greckokatolickich, uświadamiających ich o skali zbrodni popełnionej przez ukraińskich nacjonalistów. Innymi słowy kursu denazyfikacji. Impulsem dla tej inicjatywy były teksty mego autorstwa, które według zasady „ciemny lud to kupi, nie czytając”, Rękas i inni neoendecy określają jako antypolskie. Czy nikt z kresowiaków w Lublinie nie rozumie, że działanie ręka w rękę ze zwolennikiem „dalszego kontynuowania” przez Rosję jej aktywności międzynarodowej przekreśla szanse na dialog z Ukraińcami?
Redaktor Marcin Przeciszewski w tekście „Lawirowanie Cyryla wokół Ukrainy” (http://ekai.pl/wydarzenia/temat_dnia/x80776/lawirowanie-cyryla-wokol-ukrainy) zwrócił uwagę na „geopolityczny” aspekt relacji polsko-rosyjskich: „Mało znany jest fakt, że ideologii "Ruskiego Świata" przeciwstawili się też polscy biskupi, którzy uczestniczyli w przygotowaniu Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji z 2012 r. Metropolita Hilarion, który w imieniu Patriarchatu Moskiewskiego uczestniczył w tych rozmowach, zaproponował, aby od strony rosyjskiej orędzie to zostało ogłoszone także w imieniu narodów Ukrainy i Białorusi. Abp Henryk Muszyński odpowiedział, że polskiego Episkopatu to nie interesuje, gdyż z tamtymi narodami prowadzone są odrębne dialogi”. Ten fakt przywołałem w jednym z komentarzy opublikowanych podczas wizyty patriarchy Cyryla w Polsce (http://seminarija.pl/archiwum/2-uncategorised/44-cyryl-i-papiez-prawoslawnych). Reakcją Konrada Rękasa na ten tekst było sięgnięcie po określenie „neo-banderowcy” w stosunku do greckokatolickich krytyków polsko-rosyjskiej deklaracji, teza o zazdrosnym strzeżeniu przez grekokatolików „wyłączności” na reprezentowanie Ukraińców i zarzut: „Czyżby więc to uniacki opór utrudnił rozszerzenie idei pojednania na pozostałe słowiańskie narody wschodnie? Jeśli tak, byłby to kolejny przejaw szkodliwości działania ukraińskiej Cerkwi uniackiej dla całego obszaru Europy Środkowej i Wschodniej, zwłaszcza, że przecież prawosławni stanowią większość wśród wierzących mieszkańców Ukrainy. Tylko w Małopolsce Wschodniej, a także (niestety) w przypadku mniejszości ukraińskiej w Polsce – dominującym wyznaniem jest grekokatolicyzm, utożsamiany i utożsamiający się z ukraińskim nacjonalizmem i szowinizmem”.
Jak lekko zostać „neo-banderowcem”! Wystarczy pamiętać o odrębności Ukraińców i Białorusinów, i nie godzić się, by „przy okazji” dialogu z Moskwą dorzucić „pozostałe słowiańskie narody wschodnie”.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz