Przed wizytą
papieża Franciszka do Parlamentu Europejskiego i Rady Europy w Strasburgu 25
listopada 2014 r. zarówno hierarchowie, jak i politycy zgodnie oczekiwali słów
odnoszących się do Ukrainy. Jak podał tygodnik „Niedziela”, „przewodniczący
Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE), metropolita Monachium i
Fryzyngi kard. Reinhard Marx liczy na papieskie wezwania do pokoju i pojednania
w naszej części świata”. W rozmowie z
niemiecką agencją katolicką KNA purpurat stwierdził: „Ojciec Święty musi zabrać
głos także wobec wojny, która toczy się na naszym kontynencie”. Niemiecki
kardynał, kontynuował częstochowski tygodnik, „podkreślił, że zwłaszcza teraz,
gdy Moskwa wspiera zbrojne działania separatystów w regionie Doniecka i
Ługańska, wizyta papieża w Radzie Europy, której członkami są też Rosja i
Ukraina, ma szczególne znaczenie”.
Natomiast
przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, pytany przez KNA o
ewentualny wpływ przemówienia papieskiego w Radzie Europy na konflikt między
Ukrainą a Rosją, powiedział, że w ostatnim okresie Moskwa ciągle łamie prawa
narodów, mimo iż jako członek Narodów Zjednoczonych zobowiązała się ich strzec
i przestrzegać. Niemiecki socjalista skonstatował: „To jest bardzo przykre i
dlatego orędzie Franciszka może być bardzo ważne nie tylko dla katolików, ale
też prawosławnych na Ukrainie i w Rosji”.
Francuski eurodeputowany Jean-Marie Cavada z
Ruchu Europejskiego-Francja ( ME-F) oczekiwał, „iż papież przedstawi w
Strasburgu orędzie pokoju, a nawet, że pójdzie dalej i zaangażuje się w swego
rodzaju konferencję pacyfistów”. Zdaniem polityka obecnie „jesteśmy otoczeni
walkami religijnymi”, płynącymi z chęci rozszerzenia władzy. Francuzowi chodziło o prezydenta Rosji Putina i jego projekt Eurazji,
który „dziś rzuca się szponami i kłami na niepodległość i gospodarkę Ukrainy”.
Nie tylko
cytowane osobistości mogły czuć się rozczarowane brakiem w papieskich
wystąpieniach odniesień do sytuacji na Ukrainie. Na szczęście kilka dni
później, we wspólnej deklaracji biskupa Rzymu i patriarchy ekumenicznego, padły
słowa: „Pamiętamy również o wszystkich narodach cierpiących z powodu wojny.
Modlimy się szczególnie o pokój na Ukrainie - kraju o dawnej tradycji
chrześcijańskiej, i apelujemy do zaangażowanych w konflikt stron o poszukiwanie
drogi dialogu i poszanowania prawa międzynarodowego, aby położyć kres
konfliktowi i pozwolić wszystkim Ukraińcom żyć w zgodzie”.
W opublikowanym
już Liście Bożonarodzeniowym Świętego Soboru Biskupów Świętego Polskiego Autokefalicznego
Kościoła Prawosławnego hierarchowie
piszą, że z przyjściem Jezusa Chrystusa nastała „epoka pokoju i radości”, która
„jako podstawa duchowego spokoju” daje człowiekowi możliwość „odradzania się
dzięki tajemnicy objawionej w Betlejem”. Biskupi wzywają do wdzięczności za
łaski dane Kościołowi w 2014 roku, wymieniając peregrynacje relikwii cząstki
świętego Krzyża Pańskiego i ręki świętej Marii Magdaleny. „Ich pobyt ożywił duchowo wielu wiernych naszego Kościoła i przyczynił się
do jednoczenia się wokół Kościoła. Świętym relikwiom oddało pokłon około sto
tysięcy ludzi”, piszą prawosławni biskupi. Z wydarzeń roku 2014 w Liście
wspomniano także stulecie męczeńskiej śmierci świętego kapłana męczennika
Maksyma Sandowicza, obchody „nie bez znaczenia dla jedności kościelnej”.
List kończy się
ogólnymi życzeniami „pomocy Bożej w
każdym dobrym zamiarze, pokoju, miłości i wzajemnego zrozumienia”.
Pod listem
stoją podpisy wszystkich biskupów PAKP w Polsce. Trudno uwierzyć mi w to, że
hierarchowie utożsamiający się z mniejszością
ukraińską w Polsce są usatysfakcjonowani treścią listu. Wiedzą przecież,
czym żyją ich wierni w Przemyślu, Sanoku czy Lublinie. Oczywiście, hierarchowie
utożsamiający się z „rosyjskim światem” nie podpisaliby listu, którego wymowa
jednoznacznie wskazywałaby Rosję jako agresora, winnego przelewowi krwi na
Ukrainie. Kompromisowym wyjściem byłoby wezwanie do gorącej i nieustannej
modlitwy o pokój na Ukrainie, jak by nie
patrzeć, w części objętej wojną, strefie konfliktu między ludźmi należącymi
przynajmniej teoretycznie do prawosławia. W efekcie o największym dramacie
ostatnich lat nie ma ani słowa. Czyżby „wzajemnego zrozumienia”, którego
hierarchowie życzą wiernym, zabrakło im samym w tak oczywistej, zdawałoby się,
kwestii, jak wezwanie do modlitwy o pokój na Ukrainie?
Jeden z
uciekinierów z Donbasu wyznał dziennikarzowi, że „codziennie walczy z poczuciem
zbędności”. Słowa hierarchów różnych Kościołów nie są wszechmocne, ale ich
milczenie „zbędni” ludzie (i narody?) mogą odebrać jako dowód obojętności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz