W „Nowej Europie Wschodniej”
(5/2014) lwowski historyk Wasyl Rasewycz w artykule „Kiełbasa to kiełbasa” analizuje przyczyny antagonizmu między wschodnią
(dziś przede wszystkim Donbasem) i zachodnią Ukrainą. Pisząc o próbach
zbliżenia stwierdza, że „organizowanie tysiącom donieckich uczniów wycieczek do
Lwowa i kwaterowanie ich przy tamtejszych rodzinach także nie przyniosło
rezultatu”. Po pierwsze dlatego, że była to tylko akcja jednostronna – Lwów nie
jechał z rewizytą do Doniecka. Po drugie, „cepeliowy charakter obchodów Bożego
Narodzenia we Lwowie nie kojarzył się z nowoczesnością, w związku z czym
mieszkańcy uprzemysłowionego wschodu nie byli tym zainteresowani”.
Zachodziłem w głowę, jakiego słowa użył
ukraiński autor – szarowarszczyna? „Cepelię” podkreśliłem, a na marginesie
postawiłem znak zapytania. Zagadkę rozwikłał sam Rasewycz, publikując na zaxid.net tekst w oryginale. Okazało się, że
to, co dla tłumacza było „cepeliowe”, w rzeczywistości jest „rustykalne”. A
jakie mają być obchody Bożego Narodzenia? Wielkomiejskie? Przecież „cała
Jerozolima” przeraziła się razem z Herodem na wieść, że narodził się król
żydowski (por. Mt 2, 1-3). Z woli Wszechmogącego Logos narodził się w lichej
mieścinie, w rustykalnym środowisku. Trzeba by dokonać gwałtu na literze
Ewangelii, by mieszkańcom industrialnego Donbasu, postindustrialnych Nowego
Jorku, Londynu, Berlina czy Tokio ukazać Boże Narodzenie inaczej niż ze żłobem
i pasterzami w polu, którzy trzymali straż nad swoją trzodą (por. Mt 2, 7-8).
Mistagogię donbaskich
gości w tajemnicę Rizdwa warto rozpoczynać od kolędy „Dywnaja nowyna”, w której
podkreśla się „rustykalność” wcielenia: „Nyni Diwa Syna porodyła w Wyfłejemi,
Marija jedyna. Ne w carśkij pałati, a meży bydliaty, u pustyni, u jaskini, ce
treba wsim znaty”. A nad tym jak zainteresować współczesnych nie tylko z
poradzieckiego Donbasu Jezusem, który „zbawi swój lud od jego grzechów”(Mt1,
21), głowią się najtęższe umysły różnych Kościołów. Bez nadzwyczajnych recept.
P.S. Rasewycz konkluduje: „Rzadkie
wyprawy młodzieży do Doniecka «z
misją kulturowo-wychowawczą»
często kończyły się zwyczajnymi nieporozumieniami: na przykład życzeniem
przyjazdu z szopką wielkanocną (sic! w oryg. „z Wertepom”) latem, bo wtedy jest
ciepło i kwitną róże”. Jeśli nadal trzymać się będziemy kalendarza
juliańskiego, to nastanie czas świętowania Bożego Narodzenia latem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz