niedziela, 9 sierpnia 2015

Pomost zamiast buforu. Walickiego wizja Ukrainy



W Magazynie Świątecznym „Gazety Wyborczej”(8-9 sierpnia 2015) prof. Andrzej Walicki polemizuje z krytyczną opinią Mirosława Czecha („Profesor opiewa Putina”, „GW” 18-19 lipca 2015) o zamieszczonym w „Przeglądzie Politycznym” (2015, nr 130) jego tekście pt. „Czy Władimir Putin może stać się ideowym przywódcą światowego konserwatyzmu”. 

Polemika ogranicza się do pięciu aspektów skrytykowanych przez publicystę „GW”.  Emerytowany profesor Uniwersytetu Notre Dame pisze na wstępie ostatniej części artykułu: „I wreszcie punkt piąty, zapewne najważniejszy. Czech przedstawia mnie jako człowieka nieprzyjaznego Ukrainie jako takiej, przeciwnego jej niepodległości, życzącego sobie w gruncie rzeczy, aby Rosja napadła na Ukrainę już ćwierć wieku temu. Są to insynuacje niczym niepoparte, całkowicie sprzeczne z moimi poglądami i drogą życiową”.

Przedstawiwszy historię swych wieloletnich kontaktów z ukraińskimi badaczami z diaspory, Walicki konstatuje: Muszę dodać, że problematyka ukraińska, podobnie jak rosyjska, miała dla mnie charakter nie akademicki tylko, lecz ideowy, przekładający się nieraz na konkretne wybory polityczne. W przeciwieństwie (jak miało się okazać) do większości Polaków nie próbowałem rozgrywać karty ukraińskiej przeciwko Rosji. Przeciwnie: widziałem w Ukrainie nie kraj buforowy, mający oddzielać Zachód od Rosji, lecz pomost między słowiańskim Wschodem i Zachodem, czyli kraj zdolny do wykorzystywania pozytywnych impulsów czerpanych z kultury polskiej (opisywanych przez Szporluka i jego starszego kolegę Ihora Szewczenkę) do wywierania konstruktywnego wpływu na europeizację Rosji. Tak samo oceniałem wspaniały list apostolski Jana Pawła II «Orientale lumen», widząc w nim wielki krok w stronę wzajemnego uznania rzymskiego katolicyzmu i prawosławia jako «dwóch płuc chrześcijańskiej Europy»".
 
 O „konstruktywnym wpływie na europeizację Rosji” można chyba mówić w kontekście oceny, jaką dał Walicki dążeniom do utworzenia rosyjskiego Kościoła greckokatolickiego.  W studium „Myśliciele rosyjscy wobec wyzwania katolickiego. Od Czadajewa do Sołowjowa”, razem z dwoma innymi zamieszczonym  w książce „Rosja, katolicyzm i sprawa polska” (Prószyński i S-ka, Warszawa 2002), polski historyk idei, ukazawszy historię tworzenia rosyjskiego Kościoła greckokatolickiego przez trzech ludzi zainspirowanych przez W. Sołowjowa – o. Mikołaja Tołstoja, metropolitę A. Szeptyckiego i ks. Leonida Fiodorowa, – napisał: „Tak oto powstał pierwszy rosyjski egzarchat greckokatolicki. Spotkał się on niestety z oporem rosyjskiego kleru rzymskokatolickiego, złożonego głównie z Polaków, przekonanych, że prawdziwą katolickość Kościoła gwarantuje tylko obrządek łaciński – aczkolwiek w celu «nawrócenia» Rosji można posługiwać się również metodą birytualizmu, czyli wykorzystywaniem w roli pomocniczej obrządku wschodniego. Niestety, poglądom takim patronował francuski monografista Sołowjowa biskup Michel d‘Herbigny, reprezentujący wobec Rosji postawę «konkwistadorską». Podkopywało to Sołowjowowską koncepcję «prawosławnego katolicyzmu» i szerzyło nieufność wobec wszelkich wysiłków zjednoczeniowych. W roku 1922 egzarcha Fiodorow uznał za konieczne zareagować na to interwencją u papieża Benedykta XV, domagając się ustalenia kanonicznej reguły, iż Rosjan chcących przejść na katolicyzm przyjmuje się wyłącznie do Kościoła greckokatolickiego”. 

Próby odrodzenia Kościoła greckokatolickiego w byłych krajach Zawiązku Sowieckiego po roku 1991 także spotkały się z oporem. Oprócz innych także z tej samej strony, która nie chciał tego po roku 1917. Mówił o tym tekst w „Tygodniku Powszechnym” 14/1998 (http://www.grekokatolicy.pl/artykuly/ekumenizm/o-kilka-mostow-za-daleko.html).

Słusznie krytykując Walickiego za niedostrzeganie tych niebezpieczeństw ze strony Putina, o których zaczynają mówić już sami Rosjanie, warto czerpać z jego dorobku to, co ostatecznie może służyć prawdziwemu dobru wszystkich narodów. Słowa z roku 2000 entuzjasty listu Jana Pawła II „Światło Wschodu” o tym, że „trudno  jest akceptować coraz mocniejszą dziś tendencję do wytyczania nieprzekraczalnej «cywilizacyjnej»  granicy między krajami prawosławnymi, głównie Rosją, a światem «cywilizacji łacińskiej»" nic nie straciły na aktualności.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz