piątek, 14 października 2016

Kicz obrotowy



Opinia, że pojednanie polsko-ukraińskie jest pierwszą ofiarą filmu „Wołyń”, nie oddaje pełnego obrazu rzeczywistości. Słowa Zbigniewa Parafianowicza, że film Smarzowskiego „zabije pojednanie, którego nigdy nie było”, odbiły się entuzjastycznym echem wśród wielu, co do których zwolennicy dialogu między Polakami i Ukraińcami  i tak nie mieli złudzeń.

Dużym zaskoczeniem jest natomiast zmiana o sto osiemdziesiąt stopni podejścia do aktów pojednania intelektualistki, która do niedawna traktowała je jako kiepski spektakl. W cennej z naukowego punktu widzenia pracy „Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki” (Scholar/Muzeum II Wojny Światowej, Gdańsk-Warszawa 2011), Karolina Wigura dochodzi do wniosku, ze uroczystość w Pawłokomie 13 maja 2006 roku „można zinterpretować w kategoriach politycznego kiczu”(s.99). (Pisałem o tym tu:  http://www.nasze-slowo.pl/примирення-кітч-чи-перепустка-в-майбу/; wersja bez skrótów: http://www.soborcerkiew.net/aktualnosci,230/prymyrennja--kitcz-czy-perepustka-w-majbutnje.html)

Dziś, w napisanej razem z Jarosławem Kuiszem na portalu „Kultury liberalnej” recenzji „«Wołyń». Kicz zła”, trzykrotnie  przywołuje uroczystość w podkarpackiej wsi jako pozytywny przykład wysiłku prezydentów obu państw. Wpisuje je w szereg wydarzeń z ostatnich lat: „W imię pojednania między narodami odbyło się także kilka uroczystości: w Pawłokomie, Hucie Pieniackiej, na Cmentarzu Orląt Lwowskich itd. Brali w nich udział tacy politycy, jak Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko. Stanowią one dorobek nie jakichś państw na Księżycu, ale także III RP”. To już nie kicz, ale wydarzenie, które odbudowuje humanizm i wiarę w człowieka, „który przezwycięża swoje słabości i uczy się na błędach poprzednich pokoleń – jak choćby deklarowali prezydenci Kaczyński i Juszczenko w Pawłokomie”, a których w filmie „nie ma ani na jotę”. Czy to naturalna ewolucja poglądów badaczki dzieł przebaczenia i pojednania, czy też efekt obawy przed wpływem filmu na świadomość widzów? 

Kończąc przemówienie w Pawłokomie – jedne z trzech w życiu odczytanych przez niego ze względu na wagę wydarzenia – prezydent Lech Kaczyński powiedział: „Tutaj, przed krzyżami Pawłokomy, tak jak przed krzyżami Wołynia, Podola i tylu tragicznych miejsc naszej przeszłości, łączymy pamięć i nadzieję. To powinność, którą wspólnie wypełniamy, którą przekazujemy młodszym pokoleniom. Nieśmy – Polacy i Ukraińcy – to dziedzictwo w przyszłość, zawsze odnajdujmy w sobie to, co najlepsze. Umiejmy z miłosierdziem i odwagą modlić się do Boga słowami: «Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom». O to proszę”. Trudno uwierzyć, że to było zaledwie dziesięć lat temu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz