niedziela, 23 kwietnia 2017

Zażenowanie



Już pierwsza myśl władyki Paisjusza, prawosławnego biskupa przemysko-gorlickiego, wypowiedziana po Liturgii na Świętej Górze Jawor w trzeci dzień paschalnych świąt zmusza szare komórki do intensywnej pracy:  „W 1947 roku zło wygnało naszych ludzi z rodzinnej ziemi – po tułaczce wielu powróciło aby od nowa zaczynać życie poprzez odbudowę struktur naszej Cerkwi zniszczonych przez unię”. Wroga chrześcijaństwu, przede wszystkim temu w czystej postaci, czyli prawosławnemu, Unia Europejska już w 1947 roku podniosła rękę na prawosławne struktury w Polsce? Na pięć lat przed powstaniem Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali to jednak niemożliwe.

Może więc kapłan relacjonujący wystąpienie hierarchy źle go zrozumiał? Liturgię sprawowano pod namiotem, szalała śnieżyca, było zimno, przemawianie z dobrą dykcją i słuchanie w takich warunkach jest nie lada wyzwaniem. Wielce prawdopodobne jest, że władyka, nie tylko modląc się w Duchu i prawdzie, ale i tak przemawiając do wiernych, w kolokwialnej formie wskazał sprawców nieszczęścia, mówiąc o strukturach „zniszczonych  przez komunę”? Aparat słuchowy, do którego nieustannie sączy się jad krytyki różnych postaci unii, nieświadomie mógł  transformować „komunę” w „unię”. 

Lektura drugiego zdania: „Wąż będący symbolem zła w raju, przyjął dzisiaj postać  «naszego brata»…pozbawił możliwości użytkowania kaplicy lecz nie pozbawił nas Góry Jawor – Bóg nie w sile a w Prawdzie!” rozwiewa wszelkie wątpliwości. Prawosławny hierarcha, u którego niedawno zjawiały się wątpliwości odnośnie tego, czy grekokatolicy są w ogóle chrześcijanami (http://bogdanpanczak.blogspot.com/2016/12/ortodoksyjna-postprawda.html), kilka dni po okresie Wielkiego Postu, w którym powtarzał wielokrotnie słowa modlitwy św. Efrema Syryjczyka „O Panie, Królu, pozwól mi widzieć moje grzechy i nie osądzać brata mego”, grekokatolików porównał do szatana.

Nieustanne powtarzanie frazy o „Unii Brzeskiej jako największej tragedii dla chrześcijaństwa”, sprawiło, że prawosławni hierarchowie w Polsce przeoczają nawet zbrodnie komunistycznego reżimu. Można wymyślić coś bardziej „termobarycznego” od unii niszczącej prawosławne struktury w 1947 roku?

W roku 2005, na jednym z posiedzeń sejmowej  Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych  poświęconych spornym kwestiom majątkowym między prawosławnymi i grekokatolikami,  posłanka SLD Krystyna Łybacka powiedziała: „Chciałabym zgłosić wniosek formalny o zakończenie dyskusji. Na pewno nie czujemy się upoważnieni do rozstrzygania sporu pomiędzy kościołami. Muszę stwierdzić, że czuję się zażenowana będąc świadkiem tego sporu”. Chichot historii. Spadkobiercy systemu, który zgotował nam – prawosławnym i grekokatolikom  – powojenny deportacyjny los,  dają wyraz swego zniesmaczenia naszym brakiem zdolności do porozumienia.

Jeśli zażenowanie było adekwatnym określeniem sytuacji z roku 2005, jak nazwać progresującą deprecjację grekokatolików ze strony biskupa Paisjusza?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz