niedziela, 29 października 2017

Między Scyllą strachu a Charybdą obaw

W kwestii masowej ukraińskiej imigracji zarobkowej Polacy są dziś między Scyllą strachu przed przejęciem władzy przez banderowców (zob. http://bogdanpanczak.blogspot.com/2017/02/widmo-i-komfort.html) a Charybdą obaw, że osłabiona wskutek exodusu młodych i aktywnych obywateli, Ukraina ostatecznie padnie pod naporem Putina, który stanie wtedy nad Bugiem i Sanem. 

Publicystą, który ma na koncie chyba najwięcej tekstów apelujących o otwarcie na oścież drzwi do Polski Ukraińcom, jest Andrzej Talaga. Z każdym następnym wyzwalał się z krępujących więzów empatii w stosunku do Ukrainy, by w ostatnim na łamach „Rzeczypospolitej” (24.10.2017) bez ceregieli wezwać: „Wydrenujmy Ukrainę jako pierwsi”. Trzeba się spieszyć, „bo już dziś chętnie witają ich Niemcy i Szwecja”. 

Choć Talaga nie ma wątpliwości, że „dla nas najkorzystniejszą opcją są łatwo asymilujący się Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie” („Rz”, 16.06.2012) , to to i tak za mało dla radykalnych krytyków otwarcia na imigrantów. Jeden z nich pisał: „Polska powinna akceptować tylko tych Ukraińców i Rosjan, którzy w oficjalnych papierach imigracyjnych poświadczą, że są gotowi na asymilację, że nie będą zaśmiecać zachodniego charakteru Polski cerkwiami (bo sam Stalin mówił Aliantom, że dokąd sięgają cerkwie tam jest Ruś!) i swoimi organizacjami nacjonalistycznymi. Po prostu, że chcą zostać Polakami i sprawy ukraińskie czy rosyjskie zostawiają za sobą, z chwilą przekroczenia granicy polskiej. I powinni być świadomi tego, że za jakąkolwiek antypolską działalność mogą być w każdej chwili deportowani tam skąd przybyli. Obywatelstwo polskie powinno być przyznawane dopiero po 10 latach i uwarunkowane pewnymi postulatami, jak np. dobrą znajomością języka polskiego, pozytywnym zaangażowaniem się w sprawy polskie itd.”.

Co mówi Kościół katolicki na temat imigrantów i uchodźców? W adhortacji „Kościół w Europie” (28.06.2003), podsumowującej Synod Biskupów z roku 1999, Jan Paweł II w podrozdziale „O kulturę otwartą na drugiego człowieka” pisze, że należy „podjąć wysiłek znalezienia możliwych form autentycznej integracji imigrantów — przyjętych zgodnie z prawem — w środowisku społecznym i kulturowym różnych krajów europejskich” i że „ze swej strony Kościół ma za zadanie nadal prowadzić dalej swą działalność, tworząc i coraz bardziej ulepszając swoją służbę przyjmowania i opiekę duszpasterską nad imigrantami i uchodźcami, by zapewnić poszanowanie ich godności i wolności oraz umożliwić ich integrację”. 

„Integracja” jest tu słowem kluczowym. Nie wszyscy katolicy chcą jednak je usłyszeć i okazać posłuch. Może nie czas na sentymenty? Ukraiński analityk pisze o ewidentnym dziś w rozwiniętym świecie wabieniu imigrantów jako o „swego rodzaju aneksji, zagarnianiu zasobów ludzkich”. A wtedy asymilację zdobywca traktuje jako akt łaski.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz