Na początku
września 2017 roku, w kontekście eskalujących złych emocji w stosunku do
Niemiec, episkopalny Zespół ds.
Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec wystosował apel, w którym wzywał, by
nie zmarnować kapitału dialogu i pojednania wypracowanego w minionych
dziesięcioleciach.
Istnieje
episkopalny Zespół ds. Kontaktów z Przedstawicielami Kościoła
Greckokatolickiego na Ukrainie. Czy nie przyszedł czas, by zwrócić się z
podobnym wezwaniem? Nie będzie chyba naruszeniem praw autorskich – w końcu oba
zespoły to członki tego samego ciała – skorzystanie z wrześniowego apelu. Poniżej
wybrane jego fragmenty, które niemal dosłownie można by wykorzystać.
(Wytłuszczenie ode mnie).
„Pojednanie to
słowo, które od ponad ćwierćwiecza określa relacje polsko-niemieckie. To wielka
wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie
tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy
jednak świadomość, że łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a
nawet przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa. Równocześnie pamiętamy, że patriotycznym
obowiązkiem jest »angażowanie się w dzieło społecznego pojednania poprzez
przypominanie prawdy o godności każdego człowieka, łagodzenie nadmiernych
politycznych emocji, wskazywanie i poszerzanie pól możliwej i niezbędnej dla
Polski współpracy ponad podziałami oraz ochronę życia publicznego przed zbędnym
upolitycznianiem« (»Chrześcijański kształt patriotyzmu«)”.
„Przebaczenie nie
jest decyzją koniunkturalną, zależną od uwarunkowań, lecz nieodwracalnym aktem
miłosierdzia, które nie zaprzecza sprawiedliwości, lecz ją dopełnia”.
„Zgromadzonego
przez lata kapitału dobra we wzajemnych relacjach między społeczeństwami,
narodami i państwami nie wolno zmarnować ani roztrwonić. Kapitał pojednania i
więzi trzeba chronić, umacniać i pomnażać dla dobra naszych Ojczyzn, które mają
misję do spełnienia – jest to misja dawania świadectwa pojednanych wobec
niepojednanych w Europie i świecie. Dlatego
ogromne znaczenie ma sposób, w jaki traktowane są niezałatwione sprawy w
relacjach obu państw. Należy je podejmować na płaszczyźnie roztropnej
dyplomacji, by podtrzymać z trudem osiągnięte zaufanie, a nie niweczyć poprzez
wzbudzanie negatywnych emocji społecznych w którejkolwiek ze stron”.
„W tym kontekście
wyrażamy nadzieję, że osoby odpowiedzialne za nasz kraj i relacje
międzynarodowe, mając na uwadze dokonane już procesy pojednania, będą budowały
na tym kapitale i w oparciu o jego wielopłaszczyznową wartość. Jesteśmy
przekonani, że nadal mogą one być tworzone w dwustronnym dialogu pełnym troski
o pokojową przyszłość naszych społeczeństw”.
„W tym duchu
działa Kościół katolicki i inne Kościoły chrześcijańskie, głoszące Ewangelię
przebaczenia, pojednania i pokoju. Papież Franciszek w orędziu na 50. Światowy
Dzień Pokoju (1 stycznia 2017) zaapelował do zwierzchników politycznych i
religijnych, zwierzchników instytucji międzynarodowych, szefów przedsiębiorstw
oraz mediów całego świata o podjęcie w działaniach »stylu polityki na rzecz
pokoju«. Zwrócił uwagę, że »wymaga to gotowości do ‘przyjęcia konfliktu,
rozwiązania go i przemienienia w ogniwo nowego procesu‘. Działanie w ten sposób
oznacza wybór solidarności jako stylu tworzenia historii i budowania przyjaźni
społecznej«. W kontekście historycznym Polski, która szczyci się tym, że moralna
cnota solidarności otworzyła nam drogę ku wolności, brzmi to jak szczególne
zobowiązanie. Relacje polsko-niemieckie w ostatnich dziesięcioleciach stanowią
dowód, że jest to możliwe i przynosi błogosławione skutki wszystkim”.
„Jesteśmy pełni
nadziei, że na tej płaszczyźnie »styl działania na rzecz pokoju« będzie
kontynuowany przez obydwie strony”.
Minęło
trzydzieści lat od pamiętnego spotkania polskich i ukraińskich hierarchów w
Rzymie, które zainicjowało dialog między polskimi łacinnikami i ukraińskimi
grekokatolikami. Ta ważna rocznica mija w zasadzie bez echa.
Pośrednio docierają
natomiast głosy, które świadczą o zerowej recepcji owoców dialogu.
Tomasz Rzymkowski
z partii Kukiz‘15 podczas sierpniowej wizyty we Lwowie rozmawiał z „jednym z
przedstawicieli hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego”. Z Ukrainy wyjechał z
takim bagażem: „Otrzymałem wprost taki przekaz, że Ukraińcy to są biali Azjaci
i z nimi trzeba rozmawiać bardzo ostro. Oni co innego myślą, co innego robią, a
jeszcze co innego mówią. Szanują tylko tego, kto patrzy na nich z pozycji
siły”. Mógł to powiedzieć rzymskokatolicki hierarcha utożsamiający się z
Ukrainą?
W Krakowie, podczas
niedawnej prezentacji polskiego przekładu „Dwóch królestw”, padły słowa: „Jak twierdzi
przewodniczący Konferencji Episkopatu Ukrainy ks. abp Mokrzycki, większość biskupów
greckokatolickich w danej chwili znajduje się pod wpływem ideologii
nacjonalizmu”.
Dla biskupa
pomocniczego diecezji charkowsko-zaporoskiej, absolwenta lubelskiego seminarium,
urodzonego w Nisku Jana Sobiły, który pracuje w bezpośrednim sąsiedztwie terenów
objętych wojną, obywateli Ukrainy niezależnie od przynależności konfesyjnej
łączy miłość: „Dziś na wschodzie Ukrainy giną nasi chłopcy, wśród nich są i
katolicy obydwu obrządków, prawosławni, protestanci i przedstawiciele innych
religii oraz ludzie niereligijni. Ale wszystkich nas jednoczy miłość i
ofiarność, bo ten, kto idzie na front jako żołnierz czy wolontariusz już w ten
sposób służy swojemu narodowi, gotów jest na ofiarę w imię szczęśliwej przyszłości
naszego państwa. Wojna na wschodzie jeszcze bardziej łączy nas w modlitwie do
Boga i w miłości do naszego kraju”.
A jednak można
dostrzec u innych pozytywne źródła motywacji. To mimo wszystko napawa nadzieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz