sobota, 11 listopada 2017

Apel



Na początku września 2017 roku, w kontekście eskalujących złych emocji w stosunku do Niemiec, episkopalny  Zespół ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec wystosował apel, w którym wzywał, by nie zmarnować kapitału dialogu i pojednania wypracowanego w minionych dziesięcioleciach.

Istnieje episkopalny Zespół ds. Kontaktów z Przedstawicielami Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie. Czy nie przyszedł czas, by zwrócić się z podobnym wezwaniem? Nie będzie chyba naruszeniem praw autorskich – w końcu oba zespoły to członki tego samego ciała – skorzystanie z wrześniowego apelu. Poniżej wybrane jego fragmenty, które niemal dosłownie można by wykorzystać. (Wytłuszczenie ode mnie).

„Pojednanie to słowo, które od ponad ćwierćwiecza określa relacje polsko-niemieckie. To wielka wartość, którą udało się osiągnąć i którą podtrzymujemy dzięki wysiłkowi nie tylko polityków, ale licznych ludzi dobrej woli po obu stronach granicy. Mamy jednak świadomość, że łatwo można ją utracić przez nieprzemyślane decyzje, a nawet przez zbyt pochopnie wypowiadane słowa. Równocześnie pamiętamy, że patriotycznym obowiązkiem jest »angażowanie się w dzieło społecznego pojednania poprzez przypominanie prawdy o godności każdego człowieka, łagodzenie nadmiernych politycznych emocji, wskazywanie i poszerzanie pól możliwej i niezbędnej dla Polski współpracy ponad podziałami oraz ochronę życia publicznego przed zbędnym upolitycznianiem« (»Chrześcijański kształt patriotyzmu«)”.

„Przebaczenie nie jest decyzją koniunkturalną, zależną od uwarunkowań, lecz nieodwracalnym aktem miłosierdzia, które nie zaprzecza sprawiedliwości, lecz ją dopełnia”.

„Zgromadzonego przez lata kapitału dobra we wzajemnych relacjach między społeczeństwami, narodami i państwami nie wolno zmarnować ani roztrwonić. Kapitał pojednania i więzi trzeba chronić, umacniać i pomnażać dla dobra naszych Ojczyzn, które mają misję do spełnienia – jest to misja dawania świadectwa pojednanych wobec niepojednanych w Europie i świecie. Dlatego ogromne znaczenie ma sposób, w jaki traktowane są niezałatwione sprawy w relacjach obu państw. Należy je podejmować na płaszczyźnie roztropnej dyplomacji, by podtrzymać z trudem osiągnięte zaufanie, a nie niweczyć poprzez wzbudzanie negatywnych emocji społecznych w którejkolwiek ze stron”.

„W tym kontekście wyrażamy nadzieję, że osoby odpowiedzialne za nasz kraj i relacje międzynarodowe, mając na uwadze dokonane już procesy pojednania, będą budowały na tym kapitale i w oparciu o jego wielopłaszczyznową wartość. Jesteśmy przekonani, że nadal mogą one być tworzone w dwustronnym dialogu pełnym troski o pokojową przyszłość naszych społeczeństw”.

„W tym duchu działa Kościół katolicki i inne Kościoły chrześcijańskie, głoszące Ewangelię przebaczenia, pojednania i pokoju. Papież Franciszek w orędziu na 50. Światowy Dzień Pokoju (1 stycznia 2017) zaapelował do zwierzchników politycznych i religijnych, zwierzchników instytucji międzynarodowych, szefów przedsiębiorstw oraz mediów całego świata o podjęcie w działaniach »stylu polityki na rzecz pokoju«. Zwrócił uwagę, że »wymaga to gotowości do ‘przyjęcia konfliktu, rozwiązania go i przemienienia w ogniwo nowego procesu‘. Działanie w ten sposób oznacza wybór solidarności jako stylu tworzenia historii i budowania przyjaźni społecznej«. W kontekście historycznym Polski, która szczyci się tym, że moralna cnota solidarności otworzyła nam drogę ku wolności, brzmi to jak szczególne zobowiązanie. Relacje polsko-niemieckie w ostatnich dziesięcioleciach stanowią dowód, że jest to możliwe i przynosi błogosławione skutki wszystkim”.

„Jesteśmy pełni nadziei, że na tej płaszczyźnie »styl działania na rzecz pokoju« będzie kontynuowany przez obydwie strony”.

Minęło trzydzieści lat od pamiętnego spotkania polskich i ukraińskich hierarchów w Rzymie, które zainicjowało dialog między polskimi łacinnikami i ukraińskimi grekokatolikami. Ta ważna rocznica mija w zasadzie bez echa. 

Pośrednio docierają natomiast głosy, które świadczą o zerowej recepcji owoców dialogu.

Tomasz Rzymkowski z partii Kukiz‘15 podczas sierpniowej wizyty we Lwowie rozmawiał z „jednym z przedstawicieli hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego”. Z Ukrainy wyjechał z takim bagażem: „Otrzymałem wprost taki przekaz, że Ukraińcy to są biali Azjaci i z nimi trzeba rozmawiać bardzo ostro. Oni co innego myślą, co innego robią, a jeszcze co innego mówią. Szanują tylko tego, kto patrzy na nich z pozycji siły”. Mógł to powiedzieć rzymskokatolicki hierarcha utożsamiający się z Ukrainą?

W Krakowie, podczas niedawnej prezentacji polskiego przekładu „Dwóch królestw”, padły słowa: „Jak twierdzi przewodniczący Konferencji Episkopatu Ukrainy ks. abp Mokrzycki, większość biskupów greckokatolickich w danej chwili znajduje się pod wpływem ideologii nacjonalizmu”. 

Dla biskupa pomocniczego diecezji charkowsko-zaporoskiej, absolwenta lubelskiego seminarium, urodzonego w Nisku Jana Sobiły, który pracuje w bezpośrednim sąsiedztwie terenów objętych wojną, obywateli Ukrainy niezależnie od przynależności konfesyjnej łączy miłość: „Dziś na wschodzie Ukrainy giną nasi chłopcy, wśród nich są i katolicy obydwu obrządków, prawosławni, protestanci i przedstawiciele innych religii oraz ludzie niereligijni. Ale wszystkich nas jednoczy miłość i ofiarność, bo ten, kto idzie na front jako żołnierz czy wolontariusz już w ten sposób służy swojemu narodowi, gotów jest na ofiarę w imię szczęśliwej przyszłości naszego państwa. Wojna na wschodzie jeszcze bardziej łączy nas w modlitwie do Boga i w miłości do naszego kraju”. 

A jednak można dostrzec u innych pozytywne źródła motywacji. To mimo wszystko napawa nadzieją.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz