W tekście pt. „Walka
o duszę Ukrainy” („PCH” 59, XI-XII 2017) ukazał Pan postać znajomego kapłana
greckokatolickiego, proboszcza jednej z ukraińskich parafii, którego za
procesje z figurą Matki Bożej Fatimskiej, propagowanie Różańca i adoracji
Najświętszego Sakramentu „spotkały szykany i ataki ze strony unickiego biskupa,
który wyrzucał mu, iż sprowadza łacińskie
śmiecie”. Według Pana wiedzy „nieżyjącego już biskupa nie spotkała za te bluźniercze
słowa żadna reprymenda z Rzymu”, a zacny kapłan zmarł nagle na atak serca.
Abstrahując od określeń
użytych przez biskupa, których już nie zweryfikujemy, w świetle wszystkiego, co wiemy o nauczaniu Rzymu
odnośnie Katolickich Kościołów Wschodnich, należy stwierdzić, że nie było
merytorycznych podstaw do udzielenia mu reprymendy. Wręcz przeciwnie. Zasłużył na
słowa uznania. Za co? Za wierność Magisterium.
Nie wdając się w dłuższe wywody, zacytuję fragment „Instrukcji
stosowania przepisów liturgicznych Kodeksu Kanonów Kościołów Wschodnich”, którą
opublikowała Kongregacja Kościołów Wschodnich w roku 1996: „Sobór [ Vaticanum II – B.P] stwierdza niemożność
wprowadzania zmian w rytach i
dyscyplinie Kościołów Wschodnich, jeśli nie znajdują one uzasadnienia w ich
organicznym rozwoju. Dodaje również, że gdyby zmiany te, ze względu na
okoliczności odnoszące się do czasu bądź osób, były niewłaściwe, należy dążyć
do powrotu do odziedziczonej tradycji. Papież Jan Paweł II widzi w tym
wskazaniu »znak zdecydowanej postawy Stolicy Apostolskiej, którą potwierdził Sobór prosząc Kościoły
Wschodnie pozostające z nią w pełnej komunii, by z odwagą odkrywały na nowo
swoje własne, autentyczne tradycje, przywracając, jeśli to konieczne, ich
pierwotną czystość«”.
Rzymski
dokument cytuje dalej słowa Jan Paweł II z przemówienia do Synodu Patriarchatu
Ormiańskiego w 1989 roku: "Jeśli zatem trzeba będzie zrezygnować z
przypadkowych form i naleciałości biorących początek z innych niż wasza
tradycji liturgicznych czy paraliturgicznych, możliwe jest, że tak czyniąc będziecie
musieli skorygować także niektóre z elementów pobożności ludowej".
Pana
pismo, jak i środowisko, którego jest ono drukowanym organem, szczyci się
wiernością nauce Kościoła, z wyjątkowym akcentem na trosce o
niesprzeniewierzenie się dziedzictwu św. Jana Pawła II. Pozostaje wyrazić
pragnienie, by dziedzina Katolickich Kościołów Wschodnich, a przede wszystkim
to, co dotyczy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, nie była w tym
chwalebnym nastawieniu wyjątkiem.
Współczując
zmarłemu proboszczowi i innym „greckokatolickim papistom”, którzy poddawani są
wyjątkowej presji, przywołuje Pan postać św. Jozafata Kuncewicza, „ich głównego
patrona”. Tak, św. Jozafat jest patronem tych grekokatolików, którzy akceptują
nauczanie papieży o misji i tożsamości wschodnich katolików. Nikt dotychczas
nie zgłębił duszy tego świętego lepiej od Tadeusza Żychiewicza: „Jozafatowi
miły jest rzymski ład i porządek, miła nauka i wiedza stróżująca wierze. Lecz i
on duszę ma wschodnią. Żeby szczerym być przed sobą i przed krestem: jest w nim
ta iskra niepokoju, chociaż wie, że Bożą drogą idzie. Jest ta iskra. Bo wie i
to także, że nie o samo zwierzchnictwo Piotrowe chodzi. Tak naprawdę, to są dwa
odmienne światy duchowości i pojmowań. Są sprawy, które rozumie Skarga i
poniektórzy jego, Kuncewicza, jezuiccy przyjaciele, lecz cały zachód i sam Rzym
chyba nie do końca może zrozumieć. Jako i kler polski, łaciński”. Dlatego też
zjawia się to aktualne przez wieki
pytanie: »Czymże więc okaże się Unia? Trudną, lecz ubogacającą wszystkich
jednością w słusznej i sprawiedliwej wielości – czy tylko wschodnią z imienia
przybudówką do potężnego Rzymskiego Kościoła, która poprzez poddaństwo
hierarchiczne skazana zostanie z czasem na wchłonięcie i uniformizację wedle
ducha łacińskiego świata?«”(„Jozafat Kuncewicz”, Wydawnictwo Bernardynów „Calvrianum”, 1986).
Swój
tekst kończy Pań wyrazami radości z opublikowania także po polsku „Dwóch królestw”
błogosławionego bpa Grzegorza Chomyszyna, które niosą przesłanie o „potrzebie
wierności Rzymowi i sprawie katolickiej na Ukrainie”. Współczuje Pan zaangażowanemu
w to i represjonowanemu przez różne czynniki ks. Pełechatemu, by dojść do
konkluzji: „Jednak katolicka bomba błogosławionego biskupa Chomyszyna wybuchła
i walka o katolicką duszę Ukrainy trwa.”
Brak
słów, by opisać ten front wojny hybrydowej otwarty przez „Polonia Christiana”. Skąd
u niektórych katolików ten niepohamowany pęd do militaryzacji Ewangelii? Mieszanie
w to błogosławionego Grzegorza, który był ukraińskim patriotą, jest niczym
innym jak świętokradztwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz