sobota, 18 listopada 2017

List otwarty do Sławomira Skiby, redaktora naczelnego „Polonia Christiana”



W tekście pt. „Walka o duszę Ukrainy” („PCH” 59, XI-XII 2017) ukazał Pan postać znajomego kapłana greckokatolickiego, proboszcza jednej z ukraińskich parafii, którego za procesje z figurą Matki Bożej Fatimskiej, propagowanie Różańca i adoracji Najświętszego Sakramentu „spotkały szykany i ataki ze strony unickiego biskupa, który wyrzucał mu, iż sprowadza łacińskie śmiecie”. Według Pana wiedzy „nieżyjącego już biskupa nie spotkała za te bluźniercze słowa żadna reprymenda z Rzymu”, a zacny kapłan zmarł nagle na atak serca. 

Abstrahując od określeń użytych przez biskupa, których już nie zweryfikujemy, w świetle  wszystkiego, co wiemy o nauczaniu Rzymu odnośnie Katolickich Kościołów Wschodnich, należy stwierdzić, że nie było merytorycznych podstaw do udzielenia mu reprymendy. Wręcz przeciwnie. Zasłużył na słowa uznania. Za co? Za wierność Magisterium. 

Nie wdając się w dłuższe wywody, zacytuję fragment „Instrukcji stosowania przepisów liturgicznych Kodeksu Kanonów Kościołów Wschodnich”, którą opublikowała Kongregacja Kościołów Wschodnich w roku 1996: „Sobór [ Vaticanum II – B.P] stwierdza niemożność wprowadzania zmian w rytach i dyscyplinie Kościołów Wschodnich, jeśli nie znajdują one uzasadnienia w ich organicznym rozwoju. Dodaje również, że gdyby zmiany te, ze względu na okoliczności odnoszące się do czasu bądź osób, były niewłaściwe, należy dążyć do powrotu do odziedziczonej tradycji. Papież Jan Paweł II widzi w tym wskazaniu »znak zdecydowanej postawy Stolicy Apostolskiej, którą potwierdził Sobór prosząc Kościoły Wschodnie pozostające z nią w pełnej komunii, by z odwagą odkrywały na nowo swoje własne, autentyczne tradycje, przywracając, jeśli to konieczne, ich pierwotną czystość«.

Rzymski dokument cytuje dalej słowa Jan Paweł II z przemówienia do Synodu Patriarchatu Ormiańskiego w 1989 roku: "Jeśli zatem trzeba będzie zrezygnować z przypadkowych form i naleciałości biorących początek z innych niż wasza tradycji liturgicznych czy paraliturgicznych, możliwe jest, że tak czyniąc będziecie musieli skorygować także niektóre z elementów pobożności ludowej".
Pana pismo, jak i środowisko, którego jest ono drukowanym organem, szczyci się wiernością nauce Kościoła, z wyjątkowym akcentem na trosce o niesprzeniewierzenie się dziedzictwu św. Jana Pawła II. Pozostaje wyrazić pragnienie, by dziedzina Katolickich Kościołów Wschodnich, a przede wszystkim to, co dotyczy Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, nie była w tym chwalebnym nastawieniu wyjątkiem.
Współczując zmarłemu proboszczowi i innym „greckokatolickim papistom”, którzy poddawani są wyjątkowej presji, przywołuje Pan postać św. Jozafata Kuncewicza, „ich głównego patrona”. Tak, św. Jozafat jest patronem tych grekokatolików, którzy akceptują nauczanie papieży o misji i tożsamości wschodnich katolików. Nikt dotychczas nie zgłębił duszy tego świętego lepiej od Tadeusza Żychiewicza: „Jozafatowi miły jest rzymski ład i porządek, miła nauka i wiedza stróżująca wierze. Lecz i on duszę ma wschodnią. Żeby szczerym być przed sobą i przed krestem: jest w nim ta iskra niepokoju, chociaż wie, że Bożą drogą idzie. Jest ta iskra. Bo wie i to także, że nie o samo zwierzchnictwo Piotrowe chodzi. Tak naprawdę, to są dwa odmienne światy duchowości i pojmowań. Są sprawy, które rozumie Skarga i poniektórzy jego, Kuncewicza, jezuiccy przyjaciele, lecz cały zachód i sam Rzym chyba nie do końca może zrozumieć. Jako i kler polski, łaciński”. Dlatego też zjawia się  to aktualne przez wieki pytanie: »Czymże więc okaże się Unia? Trudną, lecz ubogacającą wszystkich jednością w słusznej i sprawiedliwej wielości – czy tylko wschodnią z imienia przybudówką do potężnego Rzymskiego Kościoła, która poprzez poddaństwo hierarchiczne skazana zostanie z czasem na wchłonięcie i uniformizację wedle ducha łacińskiego świata?«”(„Jozafat Kuncewicz”, Wydawnictwo Bernardynów „Calvrianum”, 1986).
Swój tekst kończy Pań wyrazami radości z opublikowania także po polsku „Dwóch królestw” błogosławionego bpa Grzegorza Chomyszyna, które niosą przesłanie o „potrzebie wierności Rzymowi i sprawie katolickiej na Ukrainie”. Współczuje Pan zaangażowanemu w to i represjonowanemu przez różne czynniki ks. Pełechatemu, by dojść do konkluzji: „Jednak katolicka bomba błogosławionego biskupa Chomyszyna wybuchła i walka o katolicką duszę Ukrainy trwa.”
Brak słów, by opisać ten front wojny hybrydowej otwarty przez „Polonia Christiana”. Skąd u niektórych katolików ten niepohamowany pęd do militaryzacji Ewangelii? Mieszanie w to błogosławionego Grzegorza, który był ukraińskim patriotą, jest niczym innym jak świętokradztwem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz