wtorek, 19 grudnia 2017

Dwugłos



Powiedzieć, że stosunki między środowiskiem kresowian a Ukraińcami, w szczególności tymi należącymi do Kościoła greckokatolickiego, są napięte, to znaczy uciec się do eufemizmu. O stosunkach można mówić, gdy obie strony uznają swą podmiotowość i prawo do swobodnego decydowania o najistotniejszych dla nich sprawach. 

Świeżą okazją do zintensyfikowania awersji do grekokatolików są promocje „Dwóch Królestw” błogosławionego biskupa Hryhorija Chomyszyna, połączone z wykładem profesora KUL, który jest spiritus movens wydania zapisków męczennika ze Stanisławowa. 

Już pierwsze słowa działacza kresowego prowadzącego spotkanie w Kędzierzynie-Koźlu potwierdzają wnioski ukraińskich historyków, którzy dostrzegli w wydaniu „Dwóch Królestw” próbę dyskredytacji greckokatolickiego hierarchy-symbolu. Błogosławiony Hryhorij to „nie taki biskup jak abp Szeptycki, to biskup, który opowiadał się za prawdą, który nie chciał żeby dokonywało się ludobójstwo, żeby Ukrainiec mordował Polaka, nie chciał żeby doszło do mordów w rodzinach”. To skłoniło, kontynuował mówca, Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich do napisania listu do papieża z apelem o odrzucenie beatyfikacji metropolity Szeptyckiego, który, choć pochodził z zacnej rodziny i miał brata, polskiego generała, „niestety Polski się wyparł”. 

W wykładzie profesora KUL padły słowa o „sekcie, która w Kościele greckokatolickim sączy jad banderyzmu”, o Kościele greckokatolickim, który „w Ukrainie i jeszcze bardziej w Polsce jest wylęgarnią nacjonalizmu”, o Cerkwi, „która głosi Banderę i nie jest już Cerkwią z założenia”. A ukraińskie Kościoły doprowadziły do tego, że największy tytuł wzbudzający powagę od czasów biblijnych, patriarcha, jest czymś śmiesznym: „Mamy pseudopatriarchów: greckokatolicki bezprawny patriarcha, prawosławny bezprawny patriarcha, tam jeszcze we wsi jest patriarcha, czyli profanacja. To jest działanie tych sił wywrotowych, diabelstwa, by powagę  Kościoła, państwa, narodu obalić”. 

Po przygnebiającym kędzierzyńskim spektaklu obowiązkowo, w imię ocalenia obrazu kresowianina otwartego na innych, trzeba sięgnąć do przedśmiertnych zapisków ks. prof. Mieczysława Brzozowskiego („Ethos’, 15/16, 1991), wybitnego homilety, rektora Seminarium Lubelskiego w latach 1983-1991. Urodził się we Lwowie w roku 1933. Wyznał: „cieszyłem się miastem, kochałem moje miasto. Nie byłem o nie zazdrosny, choć wiedziałem, że było to również miasto mojej koleżanki Mirki – Ukrainki, i mojej pierwszej w życiu, dziesięcioletniej sympatii – Rysi, Żydówki”. Wychowywany w religijnej atmosferze doszedł do przekonania, że „Kościół w jakiejś swojej postaci towarzyszy każdemu narodowi. Wszak gdy Ukraińcom odbierano ostatnią iskrę nadziei na wolną ojczyznę – zamykano cerkwie unickie”. 

Zaznawszy doli repatrianta uważał, że „nigdy nie wolno pozbawiać ludzi ich rodzinnej ziemi. Jałta to symbol usankcjonowanej zbrodni”. Ten wielki polski patriota pod wpływem światłych nauczycieli w jeleniogórskim liceum i osobistej lektury dojrzał do konstatacji: „szczególnym obrzydzeniem napawał mnie nacjonalizm o zabarwieniu pozornie katolickim. Wydawał mi się on o tyle groźniejszy od innych dewiacji, że głosił nienawiść w imię Krzyża”. 

I jeszcze tylko jedno wyznanie, w którym jest jakaś cząstka doświadczenia greckokatolickich absolwentów lubelskiego seminarium z lat jego rektorowania: „Dla ludzi innych wyznań żywiłem duży respekt, zwłaszcza dlatego, że potrafią zachować tożsamość żyjąc w diasporze”.

W przededniu 100-lecia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II  wierzę, że z profesorskiego dwugłosu o Ukrainie i grekokatolikach mocniejsze echo wzbudzą wyznania księdza Mieczysława.


1 komentarz:

  1. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Czytam właśnie Dwa Królestwa. To dla mnie ciekawa lektura jako Polaka i łacinnika. Mam trochę mieszane uczucia. Nie czas jeszcze na wnioski bo została mi połowa książki. Irytują mnie przypisy. Niemniej uważam, że portret Metropolity wyłaniający się z książki jest trochę wykrzywiony.

    OdpowiedzUsuń