Szokujący wielu pomnik
rzezi wołyńskiej, który ma stanąć w Parku Pamięci Narodowej przy Sanktuarium NMP
Gwiazdy Nowej Ewangelizacji w Toruniu, odbieram jako naturalną ekspresję
estetyczno-ideologiczną środowiska, któremu przewodzi o. Rydzyk.
Byliśmy tam całym
seminarium na początku kwietnia bieżącego roku. Wrażeniami nie dzieliłem się z innymi
zbyt otwarcie w obawie, że powodować mną mogą uprzedzenia, wywołane
zdumiewającą zbyt często symfonią poglądów tego środowiska odnośnie Ukraińców z
tym, co rozsiewa po świecie kremlowska propaganda.
Do czasu. Do momentu
lektury tekstu Andrzeja Horubały („Do Rzeczy”, 10-17. 04.2017) pt. „Do Torunia
po sacrum”. Autora, ani chyba tym bardziej tygodnika, nikt trzeźwy nie oskarży
o antykościelne nastawienie. Intuicja i jakieś wyczucie estetyczne –
ostatecznie codziennie obcuję ze sztuką Nowosielskiego – mnie nie zawiodły.
„Nie ma, więc nie ma
usprawiedliwienia. Kościół Ojca Dyrektora to kicz. Kicz mentalny i kicz
estetyczny. I z tego gwałtu na smaku, na oczach nie jestem w stanie wyprowadzić
niczego sensownego. W ogóle budowla jest kuriozalna. Zaufano estetyce jakiegoś
cukierniczego zdobnictwa, połączonego z żenującym realizmem” – na tym wyznaniu
Horubały można by zakończyć, gdyby nie pomnikowe dziecko nabite na widły(tryzub).
Obejrzawszy ponadnaturalnej
wielkości brązową statuę papieża na dziedzińcu, po wejściu przez złociste drzwi
„bardziej pasujące do jakiegoś prowincjonalnego centrum kongresowego niźli do
świątyni”, zaskoczony new age‘owym nastrojem kaplicy adoracji, przeżywszy na
górze szok – „walący po oczach żywymi kolorami fresk z Janem Pawłem”, Horubała
dochodzi do głównej kaplicy. A „tam kuriozum: w prezbiterium za ołtarzem
klęcznik, a na nim naturalnej wielkości modlący się Jan Paweł II jak żywy albo
jak z gabinetu figur woskowych madame Tussaud! Wyciąga dłoń w kierunku
wizerunku Maryi (ta część obiektu stanowi – jak się dowiadujemy – wierną kopię
prywatnej watykańskiej kaplicy papieża). Efekt niesamowity. Gdy później
uczestniczę w mszy, co chwila zza pleców kapłana wyłania się fragment
papieskiej postaci, skutecznie wybijając mnie ze skupienia”.
W tym miejscu, w tym
czasie – także masowego, zdumiewającego swym ekumenizmem, kultu relikwii krwi,
kości, włosów etc. – nie mógł powstać inny pomnik poświęcony ofiarom mordów niż
naturalistyczny monument dziecka przebitego trzema ostrzami. To było
nieuniknione. Jeśli świętego papieża uobecnia się jak żywego figurą woskową, to
jak agonii dziecka nie oddać w skali
jeden do jeden?
Mamy problem. Jako
Ukraińcy. Ma problem Kościół rzymskokatolicki. Z kiczem. Biskup Michał Janocha
szczerze na pytanie o to, jak się przed nim bronić: „Nie widzę tego zbyt
optymistycznie. Jestem przewodniczącym rady architektoniczno-artystycznej przy
kurii i wiem, jak często ta rada jest bezradna. Jej rola jest dosyć ograniczona.
Księża proboszczowie, bo głównie oni są inwestorami, czują się często bardzo
samodzielnie. Oczywiście, w duszpasterstwie to może być wielka zaleta, ale
kiedy ta samodzielność idzie w parze z brakiem wyczucia w dziedzinie plastycznej
i jeszcze w dodatku nie ma się świadomości tego braku, więc nie korzysta się z konsultacji,
to wtedy powstają rzeczy złe. Tym większa radość, kiedy uda się zrobić coś
dobrego” („A piękno świeci w ciemności. Z biskupem Michałem Janochą rozmawia
Ewa Kiedio”, Biblioteka „Więzi” tom 332, s. 213).
Zamiast podsumowania
zacytuję ostatnie zdanie z tekstu Andrzeja Horubały: „Tyle pieniędzy władowano
w toruńską świątynię, a ona zamiast być klarownym zwieńczeniem dzieła Tadeusza Rydzyka,
zdaje się jego karykaturą”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz