piątek, 8 czerwca 2018

Lublin. Od "Spotkań" do "hybrydy"


Wśród kilku referatów, jakie 2 czerwca wygłoszono w Kędzierzynie-Koźlu na sesji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Kresowian, jeden przykuwał uwagę sensacyjnym tytułem: „Hybryda banderowsko-giedroyciowska na wojnie hybrydowej. Alians przeciwko Polsce”.

Trwające dwadzieścia klika minut wystąpienie jest dostępne w Internecie,  i kto chce poznać stan świadomości tej części prawej strony polskiej sceny politycznej, dla której nie ma różnicy między TVP i TVN, „Gazetą Polską” i „Gazetą Wyborczą”, ma po temu dobrą okazję. 

O co chodzi? Generalnie o spisek przeciw Polsce, który korzeniami sięga do roku 1918, gdy nie pozwolono odrodzonemu państwu na stanie się potęgą. Kto to uczynił? Generalnie świat zachodni, który później instrumentalnie traktował Polskę w swej walce z Rosją. W krytycznym momencie Polska miała stać się narzędziem do „ucywilizowania antysowieckich rębajłów pośpiesznie ewakuowanych ze schronów wołyńskich czy kniei litewskich”, bo w przyszłej konfrontacji przydatne mogły być wszystkie niedobitki. 

Rzeczona hybryda to połączenie „emigracyjnych »postępowych« intelektualistów z kręgu Giedroycia, a mniej inteligentnych banderowców, uchowanych na Zachodzie na wszelki wypadek przez zwycięskie mocarstwa”. Misja hybrydy? Miała doprowadzić do upadku Związku Sowieckiego, ale ten rozpadł się sam. Większe sukcesy osiągnęła  „na odcinku demoralizacji polskich elit, społeczeństwa polskiego,  tworzenia niby-państwa bez godności, świadomości historii, pamięci”. Gdzie snuto już takie plany? W Magdalence.

Z państw powstałych po upadku ZSRR w zasadzie tylko Bałtowie tego pragnęli. Białoruś, a przede wszystkim Ukraina, to miejsca, gdzie większość utożsamiała się sowieckością, a do niepodległości parły banderowskie elity. 

Autor referatu, profesor KUL, przygotowuje w swoim miejscu pracy konferencję naukową: „Wołyń’43: Walka o Pamięć – Walka o Polskę”, która zaplanowana jest  na koniec czerwca. 

KUL w latach 70. XX wieku, jak pisze badacz wydawnictw drugiego obiegu Jan Olaszek, był miejscem gdzie zajęto „się relacjami Polski z sąsiadami i narodami tworzącymi mozaikę kulturową dawnej Rzeczypospolitej”. Było to dziełem, które zainicjowało kilku studentów historii. Na przemyconym z Francji powielaczu zaczęli wydawać „Spotkania. Niezależne Pismo Młodych Katolików”. Na tle innych czasopism zajmujących się tematyką wschodnią, zauważa Olaszek, lubelski tytuł „jako jedyny tematykę tę tak mocno łączył z zainteresowaniem religią i podejściem ekumenicznym”. 

W tekście  z pierwszego numeru (październik 1977), w którym nakreślono linię programową „Spotkań”, Janusz Krupski pod pseudonimem Janusz Topacz pisał: „W oparciu o międzynarodową współpracę możemy dążyć do podstawowego dla nas celu, jakim jest niepodległość i demokratyczna Polska. Wolna Polska w Wolnym Świecie. Bez niepodległości narodów Związku Radzieckiego nie odzyskamy i nie utrzymamy własnej niezależności”.

Jerzy Giedroyc,  który w obawie o nieuniknione represje w razie wykrycia nielegalnej redakcji odradzał taką działalność, pisał w sierpniu 1978 r. do Jana Nowaka-Jeziorańskiego: „Z tej prasy samizdatowej najbardziej cenię »Spotkania«, wydawane przez niezależnych katolików w Lublinie”. List kończył pytaniem: „A propos – czy udało się coś zrobić w uzyskaniu stypendium dla Janusza Krupskiego, o którym Panu pisałem. Bardzo tę sprawę kładę Panu na sercu bo to jest naprawdę wyjątkowy chłopiec”.

Dojmująca różnica. Czterdzieści lat temu na KUL Krupski, Wójtowicz, Bazydło, Borusewicz i kilku innych, ryzykując  aresztowaniem i więzieniem inicjowali dialog z Ukraińcami, traktując ich niepodległe państwo jako conditio sine qua non wolnej Polski. Dziś na tym samym uniwersytecie stowarzyszenie odwołujące się do myśli Romana Dmowskiego na swym profilu w FB umieszcza film z jesieni 2014 roku z wypowiedzią żołnierza NSZ, który mówi, że „Ukrainy nigdy nie było, nie ma[burzliwe brawa] i nigdy nie będzie”, że Ukraińcy nie są narodem, lecz pierwotnym społeczeństwem, a do pojednania może dojść po  pokucie ze strony Ukraińców, i „prawdopodobnie odpokutują, bo ich separatyści pouczą, porządnie pouczą”.

Współorganizatorem konferencji na KUL jest Lubelski Urząd Wojewódzki. Jeśli lubelski profesor powtórzy swój referat z Kędzierzyna –Koźla, to co zrobi wojewoda lubelski, zazwyczaj obecny na wydarzeniach firmowanych przez swojego pełnomocnika do spraw Ukrainy, gdy padną słowa o „emigracji z Ukrainy, hojnie wspieranej przez rząd”, prowadzonej na niespotykaną skalę, która „ma położyć kres państwu narodowemu”.  Wyjdzie, zostanie?

W drugie stulecie KUL wchodzi w momencie, w którym Janusza Krupskiego i innych „spotkaniowców”, wielu nie tylko w Polsce wyśmiałoby za przekonanie, że wolność dawnych „bratnich” narodów obozu socjalistycznego zależy od niepodległości byłych republik „więzienia narodów”. Która opcja zwycięży na Alejach Racławickich 14?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz