Moment historii jest
taki, że w kampanii przed wyborami samorządowymi nawet w komunalnych kwestiach wykorzystuje się aspekt narodowy.
Kandydat na prezydenta Warszawy Patryk Jaki chciał porównać warszawskie metro z
tymi ze stolic zachodniej Europy. Ponieważ dysproporcja na to nie pozwalała,
sięgnął po przykład z dawnego bloku państw socjalistycznych. I padła fraza,
która mówi wszystko o aktualnym momencie w dziejach Europy: „Stolica Polski i
stolica Bułgarii, bardzo przykre porównanie dla nas, dla Polaków”.
Nieznośne
upokorzenie, sprowadzone nie na warszawiaków, lecz na Polaków jako takich,
przez ekipę rządzącą stolicą państwa, dla którego porównanie z Bułgarią jest
dyshonorem.
Nie pisałbym o tym,
gdyby nie wydarzenie z 1 września. We włoskim miasteczku Polka, zidentyfikowana
jako Barbara C., w stanie opisywanym jako atak szału zabija nożem rzeźniczym
kobietę i rani kilka osób. Po zatrzymaniu przez karabinierów podaje, że jest
Ukrainką.
Lekarze specjaliści
może to jakoś potrafią wytłumaczyć. Dla laika to zdumiewający fakt. Będąc w morderczym
amoku, trwającym, jak się okazuje od kilkudziesięciu godzin, po dokonaniu
okrutnej zbrodni sprawczyni tą częścią świadomości,
która ma jeszcze jakiś kontakt z rzeczywistością, nie odczuwa żadnej przykrości
i ukrywa swoją tożsamość, udając Ukrainkę.
Bo nóż? Bo rżnięcie? Podświadomość?
Moment historii jest
taki, że wielu w Europie marzy się korekta granic, bo czują się skrzywdzeni
przez historię, bo sąsiednie państwo jest już prawie upadłe, bo my to
cywilizacja, wyższa kultura etc.
Mnie marzy się głos Kościoła, najlepiej
ekumeniczny, który przypomniałby narodom, do czego w poprzednim stuleciu
doprowadziło wywyższanie się nad innych. Niestety, Rzym pochłonięty jest teraz
zgoła innymi problemami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz