Od kilku lat każda
informacja o zidentyfikowaniu – dzięki ukrytym kamerom – i ukaraniu ludzi wywożących śmieci do lasu
wywołuje u mnie gorzkie refleksje związane z całkowicie innym aspektem
rzeczywistości. Nie bylibyśmy dziś w stosunkach polsko-ukraińskich tu gdzie
jesteśmy, gdyby po którymś z pierwszych z kilkunastu wypadków niszczenia
ukraińskich upamiętnień w Polsce, ktoś w łatwych do przewidzenia następnych
miejscach barbarzyńskich akcji zainstalował kamery, które en face nagrałyby dzielnych
mścicieli, w zamaskowanej formie natychmiast ukazywanych przez rosyjskie
portale. Spirala bezkarności ostatecznie doprowadziła do całkowicie jawnego i
według wykonawców dokonanego lege artis zniszczenia pomnika w Hruszowicach. W
gruzach legł nie tylko monument.
W powyższym
akapicie kluczowe jest oczywiście słowo „ktoś”. Nie zrobili tego żywotnie
zainteresowani przedstawiciele ukraińskiej mniejszości z Polski. Ale nie wiem,
czy w Polsce ktokolwiek ot tak może zainstalować ukrytą kamerę nawet w miejscu
bardzo ważnym dla niego. Nie zrobiły tego odpowiednie służby, bo ściganie
prowokatorów rozpalających nienawiść w stosunkach polsko-ukraińskich, by tak rzec, nie jest dla nich dziś
priorytetem. Smutne wrażenie, że większą determinację wyzwala walka o czystość lasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz