Parę słów o filmie, którego nie widziałem. W
kontekście innych filmów tego samego reżysera. Redaktor naczelny „Polityki” w
tekście „Kler nasz powszedni” dopuszcza: „Bardzo prawdopodobne, że te popularne
wyobrażenia [absurd celibatu, pazerność księży, żądza władzy, obłuda] na temat
życia kleru są dla całego stanu duchownego mocno krzywdzące”(„Polityka”,
40/2018).
W wywiadzie zamieszczonym w tym samym numerze
tygodnika Wojciech Smarzowski ujawnia, że początkowo, w celach maskujących,
tytuł filmu brzmiał „Trzy”. Potem była „Głęboka taca”, i wreszcie „Kler”. Okazuje
się, że i „»Drogówka« na wczesnym etapie też nazywała się »Siedem dni«”.
W pogłębionej recenzji filmu „Wołyń” Andrzej
Mencwel napisał: „»Nienawiść« Stanisława Srokowskiego przeczytałem z powodu
filmu »Wołyń«,
bo na motywach tej książki napisano scenariusz. Znam autora sprzed lat, byliśmy
niegdyś pokoleniowymi kolegami, czytałem przeto jego książkę życzliwie i bez
uprzedzeń, choć tytuł mnie nie zachęcał. »Romea i Julii« Szekspir
nie zatytułował »Miłość« i należałoby się trzymać tego
przykładu. Tytuły ogólne w utworach artystycznych, »Nienawiść«
podobnie jak »Wołyń«,
budzą pewną nieufność, chyba, że jak »Romantyczność” są utworami
programowymi”. („Przegląd polityczny”, 139/140 2016).
Z ciekawością przeczytam Mencwela
recenzję „Kleru”. Tekst o „Wołyniu” kończy tak: „Pytanie – skąd to całe zło? – czeka
nadal na tego, który filmowo, a więc z mocą działania nieosiągalną dla innych dziedzin
sztuki, potrafi je nam uprzytomnić”.
Jaki program stał za „Drogówką”
nie wiem. Obejrzenie „Wołynia” miało skłonić do tego – jak reżyser powtarzał –
by po przyjściu do domu przytulić dzieci. „Kler” ma polskich katolików, mówi
Smarzowski w wywiadzie, „Ośmielić. Ale zmienić chyba też”.
Konsultantami „Kleru” byli
ludzie znający Kościół od środka. Nie będzie jak w „Wołyniu”? – http://bogdanpanczak.blogspot.com/2016/10/koscioy-rozegrane-filmowo.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz