piątek, 11 stycznia 2019

Flaga i pomniki


«У багатьох поляків пробуджується сьогодні страх перед українським національним відродженням, перед червоно-чорними прапорами ОУН, які появляються, демостративним культом УПА і ставлення пам’ятника Степанові Бандері». Kto nie powie, że to opis aktualnego stanu polsko-ukraińskich stosunków, dokonany z pozycji przeciętnego polskiego konsumenta tradycyjnych i tym bardziej nowych mediów? Rzecz w tym, że to cytat z artykułu, który ukazał się 14 kwietnia 1991 roku. 

Czekając na jakiś głos prawosławnych świeckich, utożsamiających się z ukraińską tradycją, na stanowisko PAKP wobec autokefalii dla Kościoła Prawosławnego Ukrainy, zacząłem przeglądać zdigitalizowane i udostępnione roczniki „Naszego Słowa”. Pamiętałem, że gdzieś na początku lat 90. – w Polsce była to jeszcze epoka paleokomputerowa –   napisałem list do tego ukraińskiego tygodnika w reakcji na jakąś wewnątrzukraińską dyskusję, zaczepiającą także stosunki greckokatolicko-prawosławne. I natknąłem się na tekst Tadeusza A. Olszańskiego („Поляки і українці на порозі дев’яностих років, „NS”, 15/1991), z którego pochodzi powyższy cytat.

Autor, jeden z najlepszych polskich znawców szeroko rozumianej problematyki ukraińskiej, emerytowany ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, od kilku lat przybliża czytelnikom „Tygodnika Powszechnego” skomplikowane ukraińskie sprawy. Pisząc, na przykład,  o fladze czarno-czerwonej („Nowy sens starych barw”, „TP” 39/2014) zauważa: „Czerwień i czerń mają uniwersalne, intuicyjne znaczenie symboliczne, pierwotne wobec wszelkich interpretacji doktrynalnych”. 

Frustrujący paradoks. Mija trzecie dziesięciolecie strategicznego partnerstwa polsko-ukraińskiego, a w odpowiedzi na pytanie ukraińskiego współrozmówcy (apostrophe.ua)   „Co robić z UPA i Rzezią Wołyńską”, dr Łukasz Adamski, wicedyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, odpowiada: „Należy stworzyć to, co jest w polsko- rosyjskich stosunkach – centrum dialogu polsko-ukraińskiego. W Kijowie powinien powstać Polski Instytut Historyczny. Niemcy, na przykład, mają taki w Warszawie i w Moskwie. Ukraińcy mogą stworzyć taką instytucję w Warszawie”. 

Wyprzedzając deglomeracyjne zamierzenia aktualnego polskiego rządu, kilkanaście lat temu próbowano stworzyć ważną polsko-ukraińską instytucję w Lublinie. Skończyło się kompromitacją. Z masy upadłościowej po kolegium-niedoszłym uniwersytecie, w jednej  z szacownych placówek naukowych powstało ciało z Ukrainą w nazwie, którego działalność jeden z kolegów określa jako „chucpę”. Zaiste trzeba mieć niewyczerpane pokłady optymizmu, by w obliczu tendencji minimalistycznych – likwidacja Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, zamknięcie pieszego przejścia granicznego w Dołhobyczowie – oczekiwać wzmocnienia  instytucjonalnej bazy stosunków polsko-ukraińskich. Chyba że ma być czymś takim lubelskie in statu nascendi Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej RP.

P.S. List autora tych słów do „NS” jest w numerze 23/1991



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz