czwartek, 6 czerwca 2019

Marnowana propozycja dla świata


Czerwiec jest w Kościele rzymskokatolickim w Polsce okresem personalnych przetasowań. Kilka lat temu komentowałem to w ¾ na serio https://bogdanpanczak.blogspot.com/2014/08/blog-post.html
 
Od kilku lat na pożegnanie kończącym seminaryjny etap posługi lubelskim kapłanom darujemy, jako pamiątkę pracy w jedynym oddychającym dwoma płucami ośrodku formacyjnym w Polsce, wydany w 2008 r. album autorstwa ks. Michała Janochy,  obecnie warszawskiego biskupa pomocniczego, „Ikony w Polsce. Od średniowiecza do współczesności”. I w roku pańskim 2019 będzie nam to cenne wydanie potrzebne.

W wyprzedażowej księgarni, bo przy tempie ukazywania się nowych pozycji  tam trzeba szukać wszystkiego, co traci powab nowości, mój wzrok przykuła dziś książka z zamieszczoną na okładce ikoną Deesis. Bardziej niż tytuł – „Chrześcijańska propozycja dla świata” – do wzięcia jej w rękę skłonił mnie umieszczony pod ikoną tekst: „Miłujcie swoich nieprzyjaciół”. Skoro codziennie modlimy się w seminarium o powstrzymanie agresora i nastanie w Ukrainie sprawiedliwego i trwałego pokoju, takiej lektury nie można zignorować.

Na ostatniej stronie okładki mówi się o życiu w zglobalizowanym świecie, który jest jednocześnie plemienny, gdzie „każdy na płaszczyźnie indywidualnej, grupowej, wspólnoty lokalnej, regionalnej, narodowej, powodowany strachem instynktownie broni tego, co własne, zamiast otworzyć się na drugiego człowieka”. Stwierdza się także, że „to nie wojny ani terroryzm czy przemoc rozpleniona w naszym społeczeństwie przyniosą zwycięstwo.  Zwycięża tylko ten, kto umie pokonać innych przebaczeniem i bezinteresowną miłością”.

Autorem książki jest włoski biskup, były wykładowca Gregorianum i Papieskiego Instytutu Biblijnego. 

Wprowadzenie rozpoczyna się tak: „W listopadzie 1989 r. upadek muru berlińskiego przekreślił granicę, która dzieliła świat na dwoje i podsycił marzenie o globalnym pokoju, który miałby zapanować po stuleciu pełnym konfliktów”.

Jeśli nawet dla włoskiego biskupa, który od roku 1978 studiował i nauczał w Rzymie, początkiem demokratycznych przemian w roku 1989 był upadek muru w Berlinie, to jakie pojęcie – przy takim a nie innym podejściu do 4 czerwca panującej w Polsce formacji – o rzeczywistej pierwszej kostce domina może mieć przeciętny Włoch, Francuz i inni zachodni Europejczycy. 

Słowa z okładki o zwycięstwie tylko tych, którzy umieją pokonać innych przebaczeniem, pochodzą ze wstępu. Nic nie wskazuje, by w perspektywie kilku lat z oficjalnej Warszawy włoski prałat usłyszał świadectwo o bezkrwawym zwycięstwie zainicjowanym 4 czerwca. Szkoda Włocha. Będzie trwał w przekonaniu, że wszystko co wartościowe, kończy się na Łabie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz