Czerwiec jest w Kościele
rzymskokatolickim w Polsce okresem personalnych przetasowań. Kilka lat temu
komentowałem to w ¾ na serio https://bogdanpanczak.blogspot.com/2014/08/blog-post.html
Od kilku lat na pożegnanie kończącym
seminaryjny etap posługi lubelskim kapłanom darujemy, jako pamiątkę pracy w
jedynym oddychającym dwoma płucami ośrodku formacyjnym w Polsce, wydany w 2008
r. album autorstwa ks. Michała Janochy, obecnie
warszawskiego biskupa pomocniczego, „Ikony w Polsce. Od średniowiecza do
współczesności”. I w roku pańskim 2019 będzie nam to cenne wydanie potrzebne.
W wyprzedażowej księgarni,
bo przy tempie ukazywania się nowych pozycji tam trzeba szukać wszystkiego, co traci powab
nowości, mój wzrok przykuła dziś książka z zamieszczoną na okładce ikoną
Deesis. Bardziej niż tytuł – „Chrześcijańska propozycja dla świata” – do wzięcia
jej w rękę skłonił mnie umieszczony pod ikoną tekst: „Miłujcie swoich
nieprzyjaciół”. Skoro codziennie modlimy się w seminarium o powstrzymanie agresora
i nastanie w Ukrainie sprawiedliwego i trwałego pokoju, takiej lektury nie można
zignorować.
Na ostatniej stronie okładki
mówi się o życiu w zglobalizowanym świecie, który jest jednocześnie plemienny,
gdzie „każdy na płaszczyźnie indywidualnej, grupowej, wspólnoty lokalnej,
regionalnej, narodowej, powodowany strachem instynktownie broni tego, co
własne, zamiast otworzyć się na drugiego człowieka”. Stwierdza się także, że „to
nie wojny ani terroryzm czy przemoc rozpleniona w naszym społeczeństwie
przyniosą zwycięstwo. Zwycięża tylko
ten, kto umie pokonać innych przebaczeniem i bezinteresowną miłością”.
Autorem książki jest włoski
biskup, były wykładowca Gregorianum i Papieskiego Instytutu Biblijnego.
Wprowadzenie rozpoczyna się
tak: „W listopadzie 1989 r. upadek muru berlińskiego przekreślił granicę, która
dzieliła świat na dwoje i podsycił marzenie o globalnym pokoju, który miałby
zapanować po stuleciu pełnym konfliktów”.
Jeśli nawet dla włoskiego biskupa,
który od roku 1978 studiował i nauczał w Rzymie, początkiem demokratycznych
przemian w roku 1989 był upadek muru w Berlinie, to jakie pojęcie – przy takim
a nie innym podejściu do 4 czerwca panującej w Polsce formacji – o rzeczywistej
pierwszej kostce domina może mieć przeciętny Włoch, Francuz i inni zachodni
Europejczycy.
Słowa z okładki o zwycięstwie
tylko tych, którzy umieją pokonać innych przebaczeniem, pochodzą ze wstępu. Nic
nie wskazuje, by w perspektywie kilku lat z oficjalnej Warszawy włoski prałat
usłyszał świadectwo o bezkrwawym zwycięstwie zainicjowanym 4 czerwca. Szkoda
Włocha. Będzie trwał w przekonaniu, że wszystko co wartościowe, kończy się na
Łabie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz