I.Rzadko kiedy słowa zachęty,
by zmarłego chrześcijanina nie żegnać z płaczem i szlochem, brzmią tak
autentycznie jak dziś, gdy dotarła do nas wieść o śmierci w osiemdziesiątym
czwartym roku życia o. prof. Wacława Hryniewicza. Swe życie poświęcił
zgłębianiu tajemnicy Paschy Chrystusa, ze szczególnym uwzględnieniem teologii
staroruskiej. Narażając się nie tylko na niezrozumienie głosił nadzieję
powszechnego zbawienia. Nie wątpiąc w jego dojście do pełni istnienia żegnajmy
go więc z przezwyciężającą rozpacz paschalną światłością. I z delikatnym
uśmiechem.
Pod koniec lat 80.
przedwcześnie zmarły wspaniały wykładowca dogmatyki ks. Kazimierz Macheta
podzielił się na jednym z wykładów anegdotą, która odzwierciedlała postrzeganie
o. Hryniewicza przez większość środowiska teologicznego w Polsce. Porównywano
go do męża, który jest wierny swojej żonie, mieszka z nią, nie zdradza jej, ale
kocha sąsiadkę. Żoną była oczywiście teologia zachodnia, sąsiadką prawosławie.
I ta sąsiadka, w szerokim
rozumieniu wszystkich chrześcijan tradycji wschodniej stosujących kalendarz
juliański, żegna go paschalnie w sensie liturgicznym. Bo „zdążył” przekroczyć
próg wieczności przed Wniebowstąpieniem, gdy zamiast „wieczna pamięć” zmarłym
śpiewa się jeszcze hymn: „Chrystus zmartwychwstał, śmiercią podeptał śmierć, i
tym, którzy są w grobach, darował życie”.
II.W wydanych w 1983 r. myślach
na każdy dzień Józefa Kardynała Ratzingera („Służyć prawdzie”, Księgarnia św.
Wojciecha) 25 maja niemiecki teolog,
przyszły papież Benedykt XVI, snuje refleksje o nauce o usprawiedliwieniu (fragment
pochodzi z: „Glaube und Zukunft”, s. 61).
Jak nigdy przedtem, w aspekcie
obietnicy życia przyszłego, ten aspekt Magisterium ukazał mu się wyraziście w
czasie lektury „Upadku” Alberta Camus. Chodzi „o wypowiedzianą w pustkę spowiedź
fikcyjnego bohatera, odzwierciedlającą
całą problematykę współczesnego człowieka: „Mówię wam, że religie zawodzą od
tego momentu, w którym zaczynają uczyć moralności i narzucać przykazania. Nie
potrzeba na to Boga, aby stworzyć poczucie winy i karać człowieka. Postarają
się o to wystarczająco, przy naszej własnej dzielnej pomocy, nasi bliźni.
Jedyny pożytek z Boga polegałby na tym, że gwarantuje On niewinność; ja sam
uważałbym religię raczej za wielką pralnię chemiczną”. Komentuje Ratzinger: „Bóg,
aby być Bogiem (to chce powiedzieć autor) nie może zagrażać człowiekowi ani być
jego nadzorcą; musi go raczej bronić i przebaczać mu”.
Dla przyszłego biskupa Rzymu
obietnica życia wiecznego oprócz mobilizującej idei zbawczej ma w sobie coś „przygniatającego
i groźnego dla człowieka”, bo myśl że czyny i zaniedbania człowieka będą
mierzone miarą wieczności, że ich konsekwencje sięgać będą za próg śmierci, dla kogoś, kto bierze ją
poważnie, „musi wydawać się okrutna”. Ucieka więc on przed taką przyszłością.
Dla Ratzingera to szczególna sprzeczność, bo z jednej strony człowiek pragnie
przyszłości, której nie przekreśla grób, z drugiej jej perspektywa wydaje mu
się nieznośna. Ostatnie zdanie z refleksji wybranej na 25 maja: „Jeśli
obietnica przyszłości ma się stać dla
człowieka naprawdę »zbawieniem«, to miara wieczności musi być zarazem
przebaczeniem”.
Nie mogły te słowa nie
przywołać w mojej pamięci osoby o. prof. Wacława Hryniewicza. Nazajutrz okazało
się, że to były ostatnie godziny jego życia. Ostatnich ponad trzydzieści lat poświęcił
on zgłębianiu tajemnicy zbawienia. W pierwszej z serii kilkunastu poświęconych
nadziei powszechnego zbawienia książek („Nadzieja zbawienia dla wszystkich”, Verbinum
, W-wa 1989) pisał: „Wieczne piekło byłoby uwieńczeniem przerażającego dualizmu
całego stworzenia, wiecznym znakiem rozdarcia, wewnętrznej dysharmonii,
oddzielenia i niespełnienia celu samego aktu stwórczego. […] Wieczne
piekło byłoby równocześnie piekłem dla Boga, piekłem jego boskiej miłości, okrutnym potępieniem
samego siebie”(s.103).
Refleksje Josepha Ratzingera
pochodzą z lat 1969-1970. Ich podstawą były wykłady wygłoszone w radiu. W przedmowie
do drukowanego wydania autor pisze o momencie w historii, w którym pozytywne i
negatywne możliwości człowieka jawią się jasko prawie nieograniczone. Dlatego „nasze
refleksje nie mogą niczego ostatecznie »zamykać«;
raczej próbują one »otwierać« i wskazywać na te trwałe elementy wiary, które ujawniają
się wówczas, gdy pozostaje ona wierna sobie”. (Joseph Ratzinger, Przyszłość wiary”,
Wydawnictwo WAM, 2019).
Ojciec Wacław Hryniewicz „otwierał”.
Okazuje się, że Joseph Ratzinger na pewno nie był za „zamykaniem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz