środa, 27 maja 2020

O. prof. Wacław Hryniewicz (1936-2020)



 
I.Rzadko kiedy słowa zachęty, by zmarłego chrześcijanina nie żegnać z płaczem i szlochem, brzmią tak autentycznie jak dziś, gdy dotarła do nas wieść o śmierci w osiemdziesiątym czwartym roku życia o. prof. Wacława Hryniewicza. Swe życie poświęcił zgłębianiu tajemnicy Paschy Chrystusa, ze szczególnym uwzględnieniem teologii staroruskiej. Narażając się nie tylko na niezrozumienie głosił nadzieję powszechnego zbawienia. Nie wątpiąc w jego dojście do pełni istnienia żegnajmy go więc z przezwyciężającą rozpacz paschalną światłością. I z delikatnym uśmiechem. 

Pod koniec lat 80. przedwcześnie zmarły wspaniały wykładowca dogmatyki ks. Kazimierz Macheta podzielił się na jednym z wykładów anegdotą, która odzwierciedlała postrzeganie o. Hryniewicza przez większość środowiska teologicznego w Polsce. Porównywano go do męża, który jest wierny swojej żonie, mieszka z nią, nie zdradza jej, ale kocha sąsiadkę. Żoną była oczywiście teologia zachodnia, sąsiadką prawosławie. 

I ta sąsiadka, w szerokim rozumieniu wszystkich chrześcijan tradycji wschodniej stosujących kalendarz juliański, żegna go paschalnie w sensie liturgicznym. Bo „zdążył” przekroczyć próg wieczności przed Wniebowstąpieniem, gdy zamiast „wieczna pamięć” zmarłym śpiewa się jeszcze hymn: „Chrystus zmartwychwstał, śmiercią podeptał śmierć, i tym, którzy są w grobach, darował życie”.


II.W wydanych w 1983 r. myślach na każdy dzień Józefa Kardynała Ratzingera („Służyć prawdzie”, Księgarnia św. Wojciecha) 25 maja  niemiecki teolog, przyszły papież Benedykt XVI, snuje refleksje o nauce o usprawiedliwieniu (fragment pochodzi z: „Glaube und Zukunft”, s. 61). 

Jak nigdy przedtem, w aspekcie obietnicy życia przyszłego, ten aspekt Magisterium ukazał mu się wyraziście w czasie lektury „Upadku” Alberta Camus. Chodzi „o wypowiedzianą w pustkę spowiedź  fikcyjnego bohatera, odzwierciedlającą całą problematykę współczesnego człowieka: „Mówię wam, że religie zawodzą od tego momentu, w którym zaczynają uczyć moralności i narzucać przykazania. Nie potrzeba na to Boga, aby stworzyć poczucie winy i karać człowieka. Postarają się o to wystarczająco, przy naszej własnej dzielnej pomocy, nasi bliźni. Jedyny pożytek z Boga polegałby na tym, że gwarantuje On niewinność; ja sam uważałbym religię raczej za wielką pralnię chemiczną”. Komentuje Ratzinger: „Bóg, aby być Bogiem (to chce powiedzieć autor) nie może zagrażać człowiekowi ani być jego nadzorcą; musi go raczej bronić i przebaczać mu”.

 Dla przyszłego biskupa Rzymu obietnica życia wiecznego oprócz mobilizującej idei zbawczej ma w sobie coś „przygniatającego i groźnego dla człowieka”, bo myśl że czyny i zaniedbania człowieka będą mierzone miarą wieczności, że ich konsekwencje sięgać będą  za próg śmierci, dla kogoś, kto bierze ją poważnie, „musi wydawać się okrutna”. Ucieka więc on przed taką przyszłością. Dla Ratzingera to szczególna sprzeczność, bo z jednej strony człowiek pragnie przyszłości, której nie przekreśla grób, z drugiej jej perspektywa wydaje mu się nieznośna. Ostatnie zdanie z refleksji wybranej na 25 maja: „Jeśli obietnica przyszłości ma się stać dla  człowieka naprawdę »zbawieniem«, to miara wieczności musi być zarazem przebaczeniem”.

Nie mogły te słowa nie przywołać w mojej pamięci osoby o. prof. Wacława Hryniewicza. Nazajutrz okazało się, że to były ostatnie godziny jego życia. Ostatnich ponad trzydzieści lat poświęcił on zgłębianiu tajemnicy zbawienia. W pierwszej z serii kilkunastu poświęconych nadziei powszechnego zbawienia książek („Nadzieja zbawienia dla wszystkich”, Verbinum , W-wa 1989) pisał: „Wieczne piekło byłoby uwieńczeniem przerażającego dualizmu całego stworzenia, wiecznym znakiem rozdarcia, wewnętrznej dysharmonii, oddzielenia i niespełnienia celu samego aktu stwórczego. […] Wieczne piekło byłoby równocześnie piekłem dla  Boga, piekłem jego boskiej miłości, okrutnym potępieniem samego siebie”(s.103).

Refleksje Josepha Ratzingera pochodzą z lat 1969-1970. Ich podstawą były wykłady wygłoszone w radiu. W przedmowie do drukowanego wydania autor pisze o momencie w historii, w którym pozytywne i negatywne możliwości człowieka jawią się jasko prawie nieograniczone. Dlatego „nasze refleksje nie mogą niczego ostatecznie »zamykać«; raczej próbują one »otwierać« i wskazywać na te trwałe elementy wiary, które ujawniają się wówczas, gdy pozostaje ona wierna sobie”. (Joseph Ratzinger, Przyszłość wiary”, Wydawnictwo WAM, 2019).  

Ojciec Wacław Hryniewicz „otwierał”. Okazuje się, że Joseph Ratzinger na pewno nie był za „zamykaniem”.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz