piątek, 28 sierpnia 2020

Imigracja, integracja, mitologizacja

 

„W Wielkopolsce integrujemy – nie asymilujemy” – to tytuł projektu realizowanego w Kaliszu przez Fundację Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Kaliszu, współfinansowanego przez Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego. Celem przedsięwzięcia, wpisującego się w „Strategię Polityki Społecznej dla Województwa Wielkopolskiego do 2020 roku”, jest „integracja społeczna imigrantów umożliwiająca im stanie się równoprawnym członkiem lokalnej społeczności”. Chodzi głównie o imigrantów z Ukrainy.

Troskę o nich  przejawia także Prawosławna Diecezja Lubelsko-Chełmska i Bractwo św.św. Cyryla i Metodego, organizatorzy festiwalu „Wschodniosłowiańskie dziedzictwo kulturowe Lublina”. Tematem tegorocznej, piątej jego edycji, jest „Nowa emigracja zza wschodniej granicy w Lublinie jako wyzwanie religijne i kulturowe”. Na stronie internetowej festiwalu napisano, że tym wyzwaniem jest także „jak najlepsza jej asymilacja w naszym mieście”.

Znany ukraiński publicysta Mykoła Riabczuk wschodniosłowiańską wspólnotę nazywa abstrakcją. Dla niego deklaracja – „Jesteśmy  Słowianami”, utożsamiających się z tą wspólnota Ukraińców, jest tak samo pozbawiona sensu, jak mówienie „Jesteśmy Germanami”, bo przecież „Holendrzy, Szwedzi, Anglicy są Germanami. I co z tego? Tymczasem u nas ta propagandowa fikcja ma się dobrze, razem z innym ideologicznym mitem o»bratnich« narodach (proszę spróbować zastosować tę bezsensowną formułę do Kanadyjczyków i Amerykanów, albo innych niezainfekowanych przez moskiewską propagandę narodów”.

Szeroki ogół, poprzez publikację na portalu Onet, uzyskał dostęp do artykułu dr. Grzegorza Kuprianowicza z „Nowej Europy Wschodniej” (1-2/2020) zatytułowanego „»Kresy Zachodnie«. Ukraińskie dziedzictwo wschodnich ziem III Rzeczypospolitej”. Lubelski historyk stwierdza:  „Dzisiaj w społeczeństwie polskim, także na poziomie lokalnym, często nie są dostrzegane specyfika etniczna tych ziem, odmienność ich losów historycznych ani »ruski»«, ukraiński komponent ich dziedzictwa kulturowego. Nawet gdy dziedzictwo to jest brane pod uwagę (na przykład w jego wymiarze konfesyjnym), nierzadko unika się wskazania, do jakiego kręgu kulturowo-etnicznego przynależy. Taka sytuacja wynika z dziesięcioleci »oczyszczania« z »obcych« elementów zarówno krajobrazu kulturowego, jak i świadomości społecznej, co skutkuje niezrozumieniem rzeczywistości kulturowej i procesów historycznych tam zachodzących”.

Paradoksalnie słowa przedstawiciela ukraińskiej społeczności prawosławnej o „niedostrzeganiu specyfiki etnicznej tych ziem” w bezpośredni sposób wciela w życie jego wspólnota eklezjalna.

Gdy w latach 70. wybitny lubelski archeolog prof. Andrzej Kokowski szukał na Lubelszczyźnie śladów obecności Gotów, usłyszał od byłego szefa oddziału partyzanckiego, że może „sobie tu znajdować, co chce, ale nie Germańców i Ukraińców”.

Jego życzenie się ziszcza. W Kaliszu chcą sprzyjać integracji imigrantów z Ukrainy. Na Lubelszczyźnie „emigracja”  zza wschodniej granicy otrzymuje propozycję włączenia się we wschodniosłowiańską magmę.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz