W opublikowanym 9 maja 2025 roku Stanowisku Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migrantów i Uchodźców jej przewodniczący bp Krzysztof Zadarko apeluje o „powrót do języka szacunku, prawdy i troski o dobro wspólne – języka, który buduje, a nie dzieli”. Wzywa, by był to język „wolny od demagogii i manipulacji”, język szacunku, którym jest także „przekaz prawdy o wkładzie w gospodarkę, a także nasze życie społeczne i religijne, legalnie przebywających w Polsce obywateli innych państw”.
W dokumencie konkretnie wymienia się tylko Ukraińców. W uchodźcach z Ukrainy i innych krajów Polacy odkrywają „ewangeliczną figurę pobitego i znękanego człowieka, wobec którego mamy obowiązek stać się miłosiernymi Samarytanami”. Rada apeluje o „wzmacnianie wrażliwości serc na ich problemy oraz odrzucanie populistycznych prób antagonizowania Polaków i Ukraińców”.
To może wydawać się dziwne, ale prośba o to, by „w duchu odpowiedzialności stawać się promotorami kultury słowa w podejmowaniu tematu migrantów i uchodźców” jest w Stanowisku skierowana także „do katolickich mediów, środowisk parafialnych i wszystkich nauczających w imieniu Kościoła”, gdyż „promowanie antymigracyjnych narracji jest nie do pogodzenia z tożsamością katolickich mediów”.
Zdziwienie znika, gdy bierze się do rąk tygodnik katolicki „Niedziela”, w którym Witold Gadowski, „dziennikarz, pisarz, poeta” w rubryce „Moim zdaniem” często pisze o Ukrainie i Ukraińcach, przede wszystkim tych, którzy znaleźli się w Polsce. Kilka przykładów.
Ukraina to według niego kraj „coraz bardziej banderowski, a więc Polsce wręcz wrogi”, po 24 lutego 2022 roku „wlało się” do Polski „kilka milionów wyłączonych spod wszelkiej kontroli ludzi, którzy symulowali status wojennych uchodźców”. W Polsce nie było „żadnej strategii działania, żadnego zabezpieczania się przed trawiącymi ukraińskie państwo patologiami i przed dziesiątkami tysięcy Ukraińców wyłudzających zasiłki z polskiego systemu ubezpieczeniowego. Pojawiły się nowe zagrożenia w postaci powstania w Polsce ukraińskiego podziemia politycznego, gospodarczego, politycznego i bandyckiego. Zaczęło się pogarszać bezpieczeństwo w miejscach publicznych”. Jakie wyjście z tej sytuacji? Trzeba „zabezpieczyć się przed rozkwitem w Polsce ukraińskiej konspiracji nacjonalistycznej, która ma podłoże nazistowskie, oraz poddać żywioł ukraiński kontroli polskich władz”. („Niedziela” 39/2024)
Gadowski nie ma wątpliwości, że Ukraina upadnie, „Zełenski prawdopodobnie będzie musiał salwować się ucieczką z kraju tuż po ogłoszeniu rozejmu, a władza w Kijowie będzie wypadkową rosyjskich wpływów i tego, co egoistycznie dla siebie wynegocjuje administracja Donalda Trumpa”. Chodzi o to, „aby wpływ pokonanej Ukrainy miał jak najmniejszy destrukcyjny wpływ na Polskę”. („Niedziela” 10/2025)
Felietonista „Niedzieli” nie szczędzi słów krytyki polskim elitom, który doprowadziły do tego, że „nawet tak prymitywnie cywilizacyjnie i historycznie wyposażeni Ukraińcy budują nad Wisłą swoja strefę wpływów i jednocześnie ogołacają Polaków z owoców ich ciężkiej pracy”. („Niedziela” 2/2025)
Jak widać, apelowanie i do katolickich mediów o odrzucanie populistycznych prób antagonizowania Polaków i Ukraińców, jest krokiem w duchu wezwania „Lekarzu, ulecz samego siebie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz