To, że dla przeciętnego
Polaka Ukraińcy, UPA są synonimem zła, arsenałem porównań, po które sięga się
w chwili stresu i wzburzenia, wiedziałem od dawna. O kilku takich sytuacjach
mowa jest tutaj: http://bogdanpanczak.blogspot.com/2013/11/woyn-perfidny-tusk-i-upa-jako-drogowka.html
To było jednak w roku
2013. Wiele się zmieniło od tego czasu. Do szeregów przeciętnych dołączają
ludzie z tytułami. W polemice z krytykami poglądów przełożonego zakonu jezuitów
(„Tygodnik Powszechny”, 27/2017) o. Jacek Prusak SJ sroży się na ks. prof. Pawła
Bortkiewicza, który o. Artura Sosę Abascala „traktuje jak niebezpiecznego
teologicznie imbecyla i banderowca teologii wyzwolenia, który przy pomocy
lewackich manipulacji dzierży władzę w zakonie, będąc de facto heretykiem”.
Krakowski jezuita, doktor
nauk humanistycznych, gdy opadną emocje wywołane enuncjacjami swego generała,
powinien z zaskoczeniem skonstatować, że nawet dyplom z psychologii nie chroni
przed odpłynięciem z prądem masowych wyobrażeń i automatycznych skojarzeń. Kayah
śpiewa, że „nie ludzie słowa, ale słowa ludzi niosą”. Ojca Prusaka słowa
bezrefleksyjnego ogółu wyniosły poza ramy, których trzyma się „Tygodnik
Powszechny”.
To robi się intrygujące. Czy
istnieje w Polsce sfera, w której nie da się wykorzystać banderowskich
asocjacji?
Jedno nie ulega
wątpliwości. Jako psycholog Prusak poradzi sobie, gdy w snach banderowcy dręczyć
go będą za „lewackie manipulacje”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz