Potraktowanie przez MSWiA wileńskiej Ostrej Bramy i
Cmentarza Orląt we Lwowie jako obiektów, które mogą upiększać nowe polskie
paszporty nie jest czymś, do czego copyright ma obecny obóz rządzący. Równie
dobrze można sobie wyobrazić taką sytuację za rządów PO.
Na przykład wtedy, gdyby decydował o tym senator Jerzy
Fedorowicz. 11.07.2017 r., na wspólnym posiedzeniu senackich Komisji Kultury i
Środków Przekazu oraz Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za
Granicą, w pytaniu do MSZ wyjawił swoje
rozumienie ukraińskiej suwerenności: „Są kościoły, które zostały oddane na skutek
umowy między Watykanem a Polską – czy się mylę – i one są, że tak powiem, własnością polską na
terenie Ukrainy”. Usłyszawszy, że to niemożliwe, zapytał o współudział w
finansowaniu prac restauratorskich w świątyniach, które nie służą już rzymskim
katolikom, „bo Ukraińcy i Białorusini dosyć sprytnie przekształcili te kościoły
na cerkwie”. Z technicznego punktu widzenia „sprytne” przekształcenie
łacińskiej świątyni do potrzeb liturgii wschodniej jest prostsze niż w drugą
stronę. Ale kilka przykładów ocalałych ikonostasów w cerkwiach Podkarpacia da
się znaleźć. Wypowiedź senatora Fedorowicza pokazuje, że status świątyń
łacińskich na Ukrainie i wschodnich w Polsce, które wskutek geopolityki
utraciły swych parafian, jest ciągle kwestią wymagającą definitywnego
uregulowania.
Na tym samym posiedzeniu senackiej komisji głos zabrał
prof. Jan Żaryn, historyk, którego można nazwać inspiratorem tego podejścia do
Litwy i Ukrainy, jakie zaprezentowali pomysłodawcy głosowania z MSWiA. Senator,
dla którego Litwini, Białorusini i Ukraińcy są jedynie „dzisiejszymi
gospodarzami” Kresów, który uważa, że „naród ukraiński nie jest zdolny do
samodzielnej refleksji bez pomocy Polski i Polaków”, w miniwykładzie
potwierdził swe poglądy. Na konkretnym przykładzie muzeum w Winnicy i
eksponowanej tam galerii malarstwa zgromadzonej przez Potockich, „konkretnego
polskiego rodu”, mówił o „wyższej kulturze” której „nie przyniósł kozak, tylko
przyniosła polska magnateria, która tam osiedliła się i tworzyła polskie
dziedzictwo kulturowe”.
Mniej różową wersję historii Kresów ukazuje francuski
historyk Daniel Beauvois: http://www.newsweek.pl/wiedza/historia/ukraina-historia-polskiej-kolonizacji-newsweek-pl,artykuly,286899,1.html
W jednym z wywiadów prof. Żaryn
powiedział, porównując UPA do cyklonu B, że jeśli Ukraińcy, „chcą być narodem
europejskim i chcą wkraczać do tutejszej rodziny cywilizacji łacińskiej, to nie
mogą tego zrobić, de facto afirmacyjnie wspierając ludobójcze organizacje
OUN-UPA i ich struktury wojskowe”. Stawianie znaku równości i wyłączności
między europejskością i cywilizacją łacińską stało się wśród polskich
parlamentarzystów normą (zob. http://bogdanpanczak.blogspot.com/2017/03/uchwaa-ku-chwale-jednej-cywilizacji.html,
http://bogdanpanczak.blogspot.com/2017/04/cd-uchwaa-ku-chwale-jednej-cywilizacji.html).
W roku 2005 odwiedzał Lublin kardynał Joachim Meisner
z Kolonii. Po obejrzeniu pereł baroku i lubelskiego renesansu zaprowadzono go
do kaplicy na Zamku. Z ust purpurata wyrwało się: tu warto było przyjść.
Chce tego profesor Żaryn, czy nie, ale Europejczyka z
Zachodu bardziej zachwyca w Polsce i na Kresach nie to, co w większej liczbie i
w bardziej finezyjnym wykonaniu ma u siebie, lecz świat bizantyńsko-ruskich
fresków i kozackiego baroku. Dobrze zrozumieli to włodarze Lublina,
wykorzystując arcydzieło z kaplicy w promocji miasta nie tylko z okazji jego
700-lecia.
A Ukraińcy, płacąc najwyższą cenę za swe europejskie
aspiracje, nie przestają wierzyć, że cywilizacja łacińska niezmiennie
charakteryzować się będzie rządami prawa, szacunkiem dla godności każdego
człowieka, wolnością słowa i poszanowaniem praw mniejszości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz