niedziela, 25 września 2016

Nóż w wodzie święconej



Instytut Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie wydał w roku 2001 książkę Anny Krochmal „Konflikt czy współpraca? Relacje między duchowieństwem łacińskim i greckokatolickim w diecezji przemyskiej w latach 1918-1939”. W przedostatnim akapicie zakończenia autorka formułuje wniosek, że wskutek wzrostu tendencji nacjonalistycznych w obydwu społecznościach,  niekonsekwentnej polityki władz polskich wobec mniejszości narodowych i angażowaniu Kościoła łacińskiego w prace nad umacnianiem polskości kresów,  duchowni  znaleźli się w dwóch zwalczających się obozach.  Jednak „niewątpliwą zasługą duchowieństwa obydwu obrządków były starania o powstrzymanie skrajnych tendencji w życiu politycznym oraz dążność do utrzymania prymatu zasad chrześcijańskich nad interesami państwa czy narodu”. 

Tyle wniosek, niezwykle istotny, zawodowego historyka. Dochodzi się do niego po lekturze prawie dwustu stron druku. W dobie prymatu obrazu nad drukowanym słowem ważne jest, co mówi okładka książki. Pod biegnącymi lekko w poprzek słowami „Konflikt czy współpraca?” widać fragment obrazu, na którym dwie kobiety składają dłonie w modlitewnym geście. To niewątpliwie wierne, które należą do tradycji łacińskiej. Zaś nad tytułem książki widać fragment bez wątpienia ikony. Świadczy o tym monogram IC XC. Dominującym motywem jest tu topór, uniesiony w tym fotomontażu centralnie nad modlącymi się niewiastami. Obraz daje prostą odpowiedź na pytanie będące tytułem książki, jakby przekreślając wysiłek autorki.  

Przypomniałem sobie o tym podczas lektury wywiadu z Grzegorzem Motyką („Noży nie święcili”, „Gazeta Wyborcza” 24-25.09.2016). Ten najwybitniejszy w Polsce badacz konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 40. XX wieku w napisach końcowych filmu „Wołyń” wymieniany jest jako konsultant. W wywiadzie mówi, że „to chyba za dużo powiedziane”, bo kilkakrotnie pytano go o różne kwestie historyczne, uwzględniając niektóre uwagi, innych zaś nie. Motyka: „Miałem zastrzeżenia do sceny święcenia noży przez ukraińskiego księdza. Kresowiacy są przekonani, że takie ceremonie miały miejsce, ale brak na to dowodów”. 

Recenzent filmowy „GW” Tadeusz  Sobolewski w tym samym wydaniu gazety („Zło jak namalowane”) precyzuje: „Z ust prawosławnego księdza padną słowa o tym, że «świat za bardzo przywiązany jest do swoich ojczyzn, narodów, do swojej własności». Choć równocześnie inny, zdaje się, greckokatolicki ksiądz święci narzędzia zabijania”. 

W jednym z wielu udzielonych ostatnio wywiadów Wojciech Smarzowski powiedział: „wychowałem się na Podkarpaciu, więc o banderowcach swoje się nasłuchałem”. Czy wie, że wiele z tych opowieści nie ma nic wspólnego z prawdą? O kilku takich manipulacjach pisałem tu: http://bogdanpanczak.blogspot.com/2013/08/echa-oredzia-woynskie-i-bieszczadzkie.html

Trzydzieści lat temu w Rzymie Prymas Polski Józef Glemp mówił do ukraińskich biskupów: „Nie wolno nam podejmować licytacji, kto komu więcej krzywd wyrządził. Do niczego to nie doprowadzi”. Dziś polski reżyser uważa, że „liczenie ofiar jest istotne dlatego, żeby o nich pamiętać i żeby odzyskały swoje miejsce w historii” bo „dopiero wtedy słowa «przepraszamy i prosimy o wybaczenie» będą miały wagę”. Chwilą prawdy będzie wejście filmu „Wołyń” na ekrany. Trzydzieści lat dialogu między Kościołami wobec dwóch godzin przed dziełem najważniejszej ze sztuk.



poniedziałek, 5 września 2016

Franko w wymianie darów



Dwukrotnie w ostatnim okresie w kontekście stosunków polsko-ukraińskich cytowano Iwana Frankę. Najpierw zrobili to sygnatariusze listu do Ukraińców, który był odpowiedzią na ukraiński głos w przededniu rocznicy Wołynia. W roku 1894, na zjeździe polskich i ukraińskich ludzi pióra, Franko konstatował: „W całej Słowiańszczyźnie nie ma dwóch takich narodów, które by pod względem życia politycznego i duchowego tak ściśle zrosły się ze sobą, tak licznymi były powiązane więzami, a mimo to tak ciągle stroniły jeden od drugiego, jak Polacy i Ukraińcy”. 

19 sierpnia w Jarosławiu, podczas uroczystości 20-lecia koronacji ikony Bogurodzicy „Brama Miłosierdzia”, przywołał ukraińskiego geniusza zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Patriarcha Światosław Szewczuk. Okazuje się, że to Franko w roku 1901 rozwiązał zagadkę, z którą nie mogli poradzić sobie polscy badacze przez stulecia. Chodzi o sens zwrotu „Twego dziela krzciciela, bożycze” z pieśni „Bogurodzica”, który według Franki „nie może nic innego znaczyć jak: ze względu na Twojego Chrzciciela, o Synu Boży”. Patriarcha Światosław podsumował: „To wymowny dowód na to, jak jesteśmy sobie potrzebni: Ukraińcy i Polacy, jak prawdziwe są słowa o «wymianie darów» między różnymi tradycjami. Bez wzajemnej pomocy nie potrafimy odczytać tego, co nas łączy w samej istocie naszej wiary i chrześcijańskiego dziedzictwa”.

Wybitny polski badacz literatury średniowiecznej prof. Roman Mazurkiewicz zauważył: „Byli i tacy badacze, którzy nie mogąc pojąć obecności Krzciciela w drugiej strofie pieśni, usiłowali na różne sposoby wyeliminować jego imię z tekstu. Trudno się nawet temu dziwić. Długie wieki ewolucji zachodniej świadomości teologicznej i liturgicznej usunęły postać Jana w cień ewangelicznego epizodu, natomiast do wspólnego dziedzictwa z chrześcijańskim Wschodem sięgano niechętnie, z różnych, najczęściej politycznych i kulturowych powodów. Widać to zwłaszcza u nas, gdzie często uprzedzenia do samych słów Wschód czy ortodoksja są efektem uproszczonych projekcji konkretnego, a więc na szczęście ograniczonego, jeszcze czasowo i przestrzennie zepsucia na całą przeszłość  i dorobek chrześcijaństwa wschodniego”.

List polskich prezydentów, premierów i innych przedstawicieli życia publicznego publikowano w prasie. Reakcja była łatwa do przewidzenia. Tak czy inaczej Iwan Franko był tam sobą, nie kimś innym.

Relacje z Jarosławia ukazały się w internetowych (i tylko tam) wydaniach katolickich mass-media. Wszędzie informowano, że w wyjaśnieniu słów z drugiej zwrotki „Bogurodzicy” „pomógł dopiero w 1901 r. ukraiński pisarz Ivan Frankow”.

Mimo prośby o korektę, w serwisie ekai.pl nic się nie zmieniło. Do końca roku okrągłych rocznic (setna śmierci i sto sześćdziesiąta urodzin) Iwana Franki pozostało jeszcze trochę czasu. KAI, a za nią większość katolickich środków masowego przekazu, ma jeszcze szansę przybliżyć postać, która dla zrozumienia polskiej „pieśni ojczystej” miała zasadnicze znaczenie.


niedziela, 4 września 2016

Проблемні правди




Заголовок і введення до однієї зі статей, яку надруковано у часописі «Тиґоднік Повшехни» від 3 липня 2016 року, тільки підтвердили всі найважчі закиди на адресу цього періодику, що лунають від тих, хто вважає себе справжніми католиками: «Правди нізвідки», шість «головних правд віри, яких навчають кожну католицьку дитину у Польщі, від поколінь деформують нашу віру і зафальшовують образ Бога». Виявляється, що не тільки католицьку, в розумінні римо-католицьку, дитину у Польщі, але й греко-католицьку в усьому світі.
  
Інколи богословські популярні статті читається як детектив. Так є з матеріалом авторства Яреми Пєкутовського. Як добрий слідчий, він скористався допомогою фахівців і показав, що «Шість правд віри» є польським «внеском» у католицьку катехизу, найстарший слід якого віднайдено у виданому у Вільні в 1833 році катехизмі для молоді. В чому ж полягає їхній негативний вплив? Спершу пригадаймо їх:  «1. Є один Бог, що все створив і всім управляє. 2. Бог – справедливий Суддя, який за добро нагороджує, а за зло карає. 3. Є три Божі Особи: Бог Отець, Бог Син і Бог Дух Святий, тобто Пресвята Трійця. 4. Син Божий став людиною і вмер на хресті задля нашого спасіння. 5. Людська душа безсмертна. 6. Божа благодать необхідна для спасіння». Найважливіший закид стосується мовчанки про Воскресіння Христове. Пасхальна тайна закінчується згадкою про смерть. Інший відноситься до «спіритуалізації» людини, яка має тільки душу, що немов логічно випливає з відсутності правди про воскресіння. А опитування показало, що правду про Бога як суддю запам‘ятало найбільше людей. 


Отож «Шість правд віри» можна назвати «полонізацією» католицької катехизи. Парадоксально пошукова система Ґуґл як друге українське джерело для них показала сайт Бандерівець. Але вистачить взяти молитовник «Прийдіте поклонімся», щоб побачити, що ними відкривається частина «Катехизмові правди», і щойно потім подається «Дві головні заповіді любові»!!! З тим більшою ревністю треба сягати до Катехизму УГКЦ  «Христос – наша Пасха», в якому «Катихизмові правди» починаються заповідями любові, а «Шести правд віри» нема взагалі. 

В цьому ж номері «Тиґодніка Повшехнего» єпископ Антоні Длуґош, відомий катехит, в інтерв‘ю, якому редакція дала заголовок «Відмовмося в катехизі від шести правд віри», однозначно називає помилкою використовування шести правд віри в катехизі, і без найменшого сумніву радить забути про них. Як джерело нашої віри ченстоховський єрарх вказує Біблію. І тільки Біблію. Тут є він стовідсотковим латинником, бо характерною особливістю наших західних братів є те, що  літургійний аспект християнського досвіду не відіграє майже жодної ролі, коли треба сказати ким є, що зробив і робить для нас Бог. 

Хотілось би сказати, що східний єрарх ніколи не забуде про lex orandi, правило молитви. Але, враховуючи незмінне першенство шести правд віри в наших молитовниках, це була б пропаганда успіху. Ліком проти «деформації віри і зафальшовування образу Бога» є прискіпливе читання текстів нашої літургії. А в них все стосується Пасхи – Христового переходу через страсті і смерть до воскресіння. І нашої надії на тілесне воскресіння, якого завдаток ми отримали вже в таїнстві Хрещення. А щодо зла, за яке справедливий суддя має карати, чуємо чотирикратно протягом дня в молитві Часів, що добрий, довготерпеливий й многомилостивий Бог «праведних любить, і грішних милує». Для справедливих має любов, для грішних милосердя. Хай правило молитви справді визначає цю найважливішу правду віри – про Бога, який є любов.
(«Благовіст», 7-8/2016)