piątek, 26 marca 2021

Пекло не для інших

 

Греко-католик, який молився сьогодні текстами з Молитвослова, популярної «Василіянки», слова з молитви св. Єфрема Сиріна «Так, Господи Царю, дай мені бачити гріхи мої і не осуджувати брата мого» вимовив всує. Гірше – робить так завжди, коли у Великому пості звершує 9-ий час Церковного правила.

Бо перший сідальний утрені 8-го голосу в перекладі у Молитвослові визначає вже вічну долю нерозкаяного розбійника: «Посеред двох розбійників мірилом справедливості став хрест твій; одного із них тягар хули привів до пекла, а другий визволився від гріхів, визнавши тебе Богом. Христе Боже, - слава тобі!».

Що спонукало видавців Молитвослова зробити тут виняток і на відміну від інших місць, в яких «ад» лишився «адом» (напр. 2-ий, 3-ій і 6-ий воскресні тропарі), послати грішника вже до пекла?

«Термінологічно-богословський порадник для богословів та редакторів богословських текстів», виданий УКУ і доступний для всіх (http://poradnyk.ucu.edu.ua/) пояснює, що ад «(або шеол, смерть, гріб, яма)» це: «1) загальний стан мертвих до воскресіння Христового: туди зійшов Христос по смерті, щоб визволити праведників; 2) після воскресіння Христового він лишається як стан нерозкаяних грішників, які очікують остаточного засуду; цей стан тимчасовий», а пекло – це «(вогонь вічний, вогонь геєнний) — 1) ідентифікується зі станом сатани-диявола і ангелів його (пор. Мт. 25:41; «ворота пекла» Мт. 16:18); 2) остаточний стан терпіння нерозкаяних грішників після воскресіння мертвих і останнього суду; цей стан вічний».

Висновок укладачів «Порадника»: «Отже, у такому вирішенні, згідно зі загальним напрямом східного богослов’я, ад і пекло виступають як різні терміни з відмінною семантикою; вони не є простими синонімами і не можуть замінювати один одного».

Отець проф. Вацлав Гриневич (1936-2020) написав: «Право говорити про пекло маю тільки тоді, коли думаю про себе самого, свою гріховність і байдужість, а не про інших».

poniedziałek, 22 marca 2021

Odrębność jako cnota

Na portalu ekai.pl ukazał się tekst o „ostrych dyskusjach” wokół przyszłości greckokatolickiej eparchii mukaczowskiej. Tytuł jest kuriozalny: „Czy eparchia mukaczowska zachowa odrębność od Kościoła greckokatolickiego?”. Na profilu FB katolickiej Agencji Informacyjnej pod postem odsyłającym do tekstu zamieściłem ten komentarz:

"Dlatego pewnym zaskoczeniem były ostatnie wydarzenia, które ujawniły chęć zjednoczenia obu jurysdykcji, choć należałoby mówić raczej o zamiarze wchłonięcia mniejszej i nieporównanie słabszej, w dodatku jedynej eparchii mukaczowskiej przez UKGK". I tak oto dążenie do zjednoczenia chrześcijan ukazuje się jako knowania mające na celu "wchłonięcie" "jedynej eparchii". UKGK to nie RFN, a eparchia mukaczowska to nie NRD. Modelem, który zjednoczy i nie zunifikuje, jest stworzenie na Zakarpaciu metropolii, która z całą swoją specyfiką wejdzie do składu Arcybiskupstwa Większego, a może wreszcie Patriarchatu Kijowsko-Halickiego. Jeśli za kryterium jedności przyjąć księgi liturgiczne, to ta jedność już istnieje, bo i UKGK i eparchia mukaczowska sprawują sakramenty i modlą się według recensio rutena, wydanej w Rzymie w latach 40. XX wieku. Mogą łacinnicy ze Lwowa – w większości z polską świadomością narodową, z Użhorodu – Węgrzy, i z Ukrainy zza Zbrucza – w dużej mierze etniczni Ukraińcy tworzyć jedną strukturę eklezjalną, ale połączenie grekokatolików to już wchłonięcie. Jeśli prawdziwa jest informacja, że rzymskokatolicki episkopat Ukrainy na ostatnim zebraniu poparł przeciwników zjednoczenia i wystosował w tej sprawie list do nuncjusza apostolskiego w Ukrainie, to…Brak słów.

piątek, 19 marca 2021

Teoretyzowanie na żywych organizmach

 

Wiosna  roku 1991 była czasem dynamicznych procesów w odradzającym się życiu religijnym w Ukrainie, a precyzyjniej w ukraińskiej republice upadającego Związku Radzieckiego. Nie uciekając się do eufemizmów należy mówić wprost o napięciach na wielu liniach. Między prawosławnymi i grekokatolikami, między prawosławnymi z odrodzonego Kościoła Autokefalicznego i tego podlegającego Patriarsze Moskwy. Hipokryzją byłoby przemilczywanie napięć w stosunkach między wychodzącym z katakumb Kościołem greckokatolickim i katolikami z Kościoła rzymskokatolickiego.

Zbliża się 30 rocznica powrotu z wygnania do Lwowa zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. W przeddzień przylotu z Rzymu kardynała Myrosława Iwana Lubacziwskiego, 29 marca 1991 roku o godz. 19.00, locum tenens Głowy UKGK w Ukrainie abp Wołodymyr Sterniuk otrzymuje z Agencji Konsularnej we Lwowie informację o przyjeździe do Lwowa delegacji polskiego Episkopatu i grupy parlamentarzystów. Odpisuje do sekretariatu Episkopatu Polski, że „na Synodzie biskupów greckokatolickich w Rzymie (3-10.03.1991) ustalono, że ze względu na złożoną sytuację polityczno-religijną, na  uroczystości, związane z powrotem Patriarchy Kardynała Lubacziwskiego nie będą zaproszeni żadni goście zagraniczni”. Pisze o zaskoczeniu wywołanym „tak późnym poinformowaniem nas o przyjeździe delegacji”. Informuje o negatywnej reakcji władz państwowych na „fakt wyświęcenia biskupów obrządku łacińskiego bez wcześniejszego porozumienia” oraz wyraża obawy, że przyjazd delegacji z Polski może zostać wykorzystany przez strony prawosławne „jako pretekst do rozszerzenia propagandy antykatolickiej i antypolskiej oraz prowokacji”. Biorąc pod uwagę wszystkie względy, w trosce o bezpieczeństwo delegacji, abp Sterniuk prosił „pokornie o niedopuszczenie do pogorszenia i tak już napiętej sytuacji we Lwowie i odwołanie delegacji”.

Do pogorszenia napiętej sytuacji nie doszło. Następne dziesięciolecia to okres, którego w relacjach Episkopat Polski – Ukraiński Kościół Greckokatolicki, nie trzeba się wstydzić.

Wiosna roku 2021 to czas oczekiwania na nominowanie biskupa dla owdowiałej greckokatolickiej eparchii mukaczewskiej, obejmującej Zakarpacie. Że jest to region newralgiczny, dowiódł niedawny sowizdrzalski wygłup premiera Słowacji. I polscy, miłujący Putina radykałowie, dorzucili tam swe trzy grosze, dokonując w lutym 2018 r., w stylu, który mógłby konkurować z gangiem Olsena, aktu terrorystycznego w Użhorodzie.

Sąsiedzi, w oczekiwaniu na papieską decyzję, nie zasypiają gruszek w popiele.  Pod koniec lutego, przyjęty w Rzymie na  audiencji, zwierzchnik Węgierskiego Kościoła Greckokatolickiego bp Peter Fülöp Kocsis przekonywał papieża Franciszka, że nie należy włączać grekokatolików Zakarpacia, nawet jako potencjalnej metropolii, do Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Biskup Kocsis, jak powiedział w wywiadzie dla radia Watykańskiego, wyrażał myśl „wszystkich mających korzenie w Mukaczewie – Słowaków, grekokatolików w Serbii i Chorwacji oraz Amerykanów z metropolii w Pitsburghu”. Nie negował, że Zakarpacie jest częścią Ukrainy, ale pod względem eklezjalnym, biorąc pod uwagę wieloetniczność  regionu, może i powinno być traktowane osobno.

Smutny fakt śmierci biskupa Milana Šašika sprawił, że powróciła kwestia statusu grekokatolików Zakarpacia, o której spekuluje się ostatnio przy okazji nieurzeczywistnionych i przeprowadzonych   zmian personalnych w Kongregacji Kościołów Wschodnich. Autor tych słów jest emocjonalnie zaangażowany po jednej stronie. Dlatego odsyła do opinii znawcy przedmiotu z innego kręgu. Włoski historyk Alessandro Milani, w odpowiedzi na sugestię o utworzeniu transnacjonalnego Kościoła rusińskiego, zamieścił komentarz na blogu watykanisty Sergio Magistera. Jego wniosek, po ukazaniu rozsianej po świecie mozaiki wspólnot wywodzących się z Zakarpacia,  jest jednoznaczny: „Zdefiniowanie tego zróżnicowanego »środowiska« jako »rusińskiego« wydaje mi się zatem redukcyjne i trudno sobie wyobrazić, że ktoś w Rzymie mógłby teoretyzować, by zjednoczyć je ponownie w »nowym ponadnarodowym Kościele«”. (http://magister.blogautore.espresso.repubblica.it/?s=ALESSANDRO+MILANI)

Okazuje się, że w życiu Kościoła trzydzieści lat to jeszcze zbyt krótki okres, by uregulować kwestie, które skomplikowały nie tylko dziesięciolecia panowania ateistycznego totalitaryzmu. Paradoksalnie  łatwiej wyjść na prostą w relacjach z katolikami innej tradycji niż z braćmi oddychającymi tym samym płucem.